sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 45

Konkurencja i eliksir



Albus także widział, że coś działo się z Hermioną. Zauważył pewne podobieństwa w jej zachowaniu, podobieństwa do Remusa i to go przeraziło. Bał się, że blizna jednak jakoś na nią oddziaływała, jakoś wpływała na jej charakter, ruchy i  ogólne samopoczucie. Nie mogła się skupić i chodziła jakaś zamyślona, bardziej niż zwykle, smutna i przygnębiona. Nie cieszyła się nawet na widok córki czy Severusa, choć widać było, że oni oboje jedyni przynoszą jej pewien spokój i ukojenie.
Nie śmiał z nikim o tym rozmawiać, tylko w ciszy przyglądał się Hermionie i rozmyślał nad tym wszystkim. Pewnego dnia jednak, gdy w jego gabinecie siedziała Minerwa, po prostu wymówił swoje obawy na głos. Oczekiwał jakiegoś zdziwienia, przerażenia, czegokolwiek, ale ona tylko przytaknęła ze smutkiem. W końcu były najlepszymi przyjaciółkami, wiedziała jak zachowuje się normalna Hermiona, a jak ta strapiona. Uśmiechnęła się do Albusa pocieszająco.
-I jak myślisz, co to może być?- zapytał, siadając w swoim fotelu.
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Mam nadzieję, że nic związanego z wilkołactwem, Severus by się załamał.- rzekła.-Ona zresztą też.
Albus westchnął, a jego bladoniebieskie oczy wyjrzały spod okularów-połówek na okno, wychodzące na Zakazany Las. Drzewa wyginały się pod presją wiatru, niebo było zachmurzone ponurymi obłokami i zapowiadało się na deszcz. W odległej chatce Hagrida paliło się światło, a Kieł ujadał przed domem. Albus miał wrażenie, że ten pies był niezniszczalny. Nawet Krzywołap, Hermiony nie przetrwał tylu lat, co oczywiście spotkało się z satysfakcją Severusa, ponieważ kocur wprost uwielbiał wkurzać go i często dawał głaskać się swojej pani tylko po to, żeby go zdenerwować.  
-Obawiam się jednak, kochana Minerwo, że to ma coś wspólnego z wilkołactwem i jej blizną.- powiedział Dumbeldore.
-A Severus? Rozmawiałeś z nim?
-Żeby mnie zabił za zatrudnienie Remusa?- Albus uśmiechnął się lekko.-Nie, jeszcze nie, ale chyba będę musiał.
Minerwa zrobiła buntowniczą minę.
-Oczywiście, że będziesz musiał.- rzekła stanowczo.-A co ty niby myślałeś?
Minerwa należała do tych Gryfonek, tak jak Hermiona, upartych i odważnych ponad miarę. Do tego myślała racjonalnie i była inteligentna, co w połączeniu z jej wytrwałością w postanowieniach dawało mieszankę wybuchową. Nie była kobietą, która pozwoliłaby sobie na to, by ktoś nią rządził czy jej rozkazywał. Wiele razy zaklinała, że jeżeli Voldemort nie przestanie się wskrzeszać to osobiście pójdzie i rzuci w niego takim zaklęciem, żeby się w końcu zamknął. Tak, tak mówiła.
Skinął głową z szerokim uśmiechem. To się mu w niej podobało.


Evanna i Neville byli wdzięczni ocelotowi, nawet jeśli nie wiedzieli jakim cudem znalazł się na terenach Anglii i to w szkole, która niewidoczna była dla mugoli. Pozostało to dla nich tajemnicą i właściwie było nieważne. Wdzięczni losowi, zostawili kota w spokoju, nie wyglądał na złego i nie miał też złych zamiarów, zarówno jak i przestraszony czarny pies, więc nie powiedzieli o całej sprawie dyrektorowi ani żadnemu z nauczycieli.
Byli ze sobą szczęśliwi. Kto by się spodziewał...  
Minerwa i Hermiona szły korytarzem do pokoju nauczycielskiego. Nagle Minerwa zatrzymała się, a że trzymała Hermionę za ramię, pociągnęła ją za sobą. Hermiona wyplątała się z jej uścisku i spojrzała na nią pytająco.
-Patrz. 
McGonagall tylko wystawiła palec wskazujący. Hermiona podążyła za jej wzrokiem i też zamarła. Evanna i Neville stali sobie najzwyczajniej w świecie, trzymając się za ręce i czule, patrząc sobie w oczy. One same musiały wyglądać dość śmiesznie, a nawet komicznie. Stały bez ruchu, zgarbione lekko, wpatrujące się nieprzytomnym wzrokiem w parę, jak spetryfikowane. 
Snape zauważył je. Nie było o to trudno. Podszedł do nich i przeszył je obie przenikliwym spojrzeniem bystrych oczu. Nawet na niego nie spojrzały, zachowywały się tak, jakby nie istniało nic prócz Evanny i Neville'a. Severus westchnął i zmarszczył brwi.
-A można wiedzieć, co wam odbiło, że stoicie na środku korytarza, jak spetryfikowane?- zapytał.
Minerwa znowu wskazała na Evannę i Neville'a. Snape obejrzał się, a potem wzruszył ramionami i uniósł lekko obie brwi.
-Evanna... Evanna z Nevillem są razem.- wybełkotała Hermiona, nie odrywając wzroku od pary.
-Tak i co w związku z tym? To nie znaczy, że musicie tu stać i się gapić, to niegrzeczne i jest oznaką tępoty.- rzekł ze stoickim spokojem, a nawet ze znudzeniem. 
-Nie rozumiesz.- szepnęła Minerwa  z przerażeniem.-To znaczy, że, że ktoś inny ich zeswatał...
-I? Boisz się o swoje stanowisko?- na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
-Nie...- wyszeptała Hermiona.-To znaczy, że mamy konkurencję.
Severus zrobił sztucznie wystraszoną minę.
-To straszne!- powiedział.-Jeszcze jedna McGonagall i jeszcze jedna Hermiona Snape? Na płaszcz Merlina, jeszcze dwie takie plotkary i takie wkurzające Gryfonki!
Hermiona oprzytomniała, Minerwa potrząsnęła głową. Obie spojrzały na niego ze złością.
-Mówiłeś coś, kotku?- Hermiona uśmiechnęła się wrednie.
Nigdy go tak nie nazywała, bo wiedziała, że tego nie znosił. Minerwa skinęła głową z uśmiechem, obie odwróciły się na pięcie i odeszły, ramię w ramię. Severus pokręcił głową z niedowierzaniem. "Do czego to doszło...", pomyślał z dziecinnym rozbawieniem, "Żeby dwie Gryfonki terroryzowały Mistrza Eliksirów, Severusa Snape'a..."


Dyrektor wezwał Severusa do gabinetu, co nie wróżyło nic dobrego. Snape dobrze znał Dumbeldore'a i wiedział, że kiedy ten wzywa go gabinetu to chce omówić z nim coś ważnego. Psychika dyrektora może i była skomplikowana, ale jednocześnie bardzo prosta. Gdy odwiedzał go w pracowni czy komnatach, znaczy, że czegoś od niego oczekiwał, kiedy wzywał go do gabinetu miał ważną sprawę do omówienia, gdy rozmawiał z nim w trakcie spaceru po błoniach, chciał go po prostu rozweselić albo pocieszyć, urządzić pogawędkę o niczym i wszystkim. 
W gabinecie dowiadywał się o najgorszych rzeczach i najbardziej tajemniczych. W gabinecie dowiedział się o Lily, o jej synu, o tym, że Dumbledore miał umrzeć. W jego gabinecie wyczarował patronusa łanię, patronusa Lily. W jego gabinecie spotkał Hermionę, w jego gabinecie o niej z nim rozmawiał. Te ściany pamiętały niejedną tajemnicę, niejeden sekret, jak nie Voldemorta to Godryka Gryffindora, innych dyrektorów. 
Wszedł niespokojny do okrągłego pokoju, a Dumbeldore wskazał mu fotel na przeciwko biurka. Snape posłusznie usiadł. Mężczyźni milczeli przez chwilę. 
-Chodzi o Hermionę, zapewne zdajesz sobie z tego sprawę.- powiedział w końcu dyrektor.
Snape kiwnął głową w zamyśleniu.
-Coś się z nią dzieje, ale nawet poprzez legilimencję nie jestem w stanie powiedzieć, co.- rzekł spokojnie.
Gabinet Dumbeldore'a chyba działał tak na każdego. Każdy stawał się tu zamyślony, bardziej wyczulony na pewne rzeczy. Snape spojrzał prosto w niebieskie oczy dyrektora. 
-A ty wiesz? Domyślasz się?- spytał z nadzieją.
Starzec westchnął. 
-To na pewno związane jest z jej blizną.
-Tak myślałem. Właściwie...- Albus nie mógł uwierzyć własnym oczom. Zmieszany Snape, też coś!-Myślałem, że może jest w ciąży, ale sama powiedziała mi, że nie. Poza tym, widziałem to w jej myślach.- dokończył.
Dumbeldore z uśmiechem pokiwał głową. Snape wrócił do poprzedniej pozy. 
-I z czego rżysz?- warknął.
-Przestań, Severusie, lubisz dzieci.
Severus parsknął śmiechem i prychnął pogardliwie. 
-Tak myślisz?- zapytał, rozbawiony.
-Nie dałeś mi dokończyć.- rzekł ze stoickim, zwykłym dla siebie spokojem.-Lubisz dzieci, ale swoje. 
Spojrzeli na siebie i obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Severus od dawna tak się nie śmiał. Niektóre sentencje i wypowiedzi dyrektora, tylko to potrafiło go doprowadzić do takiego stanu. Gdyby to zobaczył, któryś z uczniów pewnie uciekłby z krzykiem, iż ktoś zastąpił profesora Snape'a klonem albo jego rozchichotanym bratem bliźniakiem. 
-Dość, Dumbeldore.- powiedział stanowczo Snape i obaj stopniowo uspokoili się. 
-Masz rację, Severusie, rozmawialiśmy o bliźnie po wilkołaku, tak?- był poważny, ale uśmiech nie schodził mu z ust.
-Tak.
-Myślę, iż trzeba to sprawdzić pewnym eliksirem.- w jego głosie było pewne wahanie.
Snape pobladł, o ile było to możliwe przy jego cerze. Oczy mu się zaświeciły dziwnym blaskiem.
-Nie, nie możesz.
-Ale ty możesz, Severusie i powinieneś. 

7 komentarzy:

  1. Znowu w najlepszym momencie! :D Czekam dalej <3 http://przetrwamy-razem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta... Księżniczka Półkrwi i zakończenia w naj momencie;)
    Jak ty tak mozesz???
    Super rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu... Mini i Miona mają konkurencje,to straszne! To już powinno być na okładkach Proroka Codziennego!!! Usłyszeć niekontrolowany śmiech Severa,mmmm... OCZYWIŚCIE skończyłaś w najlepszym momencie -.-'' Agrrr... ~sadystka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I kill you, I'm promis.
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
    Jutro ma być nowy rozdział :P
    Miona

    P.S. Zapraszam do mnie: http://hgxssokrok.blox.pl/html , dopiero się rozkręcam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega ;d
    czekam na nn
    pozdrawiam i weny zycze ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale dlaczego życzcie mi śmierci? :O Jak umrę, to nie napiszę kolejnego rozdziału ;D
    Dziękuję i, no cóż, musiałam przerwać w najlepszym momencie, taki już mój przeklęty, ślizgoński charakter. Ani trochę nie jestem Puchonką ; 33

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawa co będzie kiedy Miona i Minerva zorientują się kto jest ich "konkurencją" xD Rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń