Wiosna
Minerwa i Albus naprawdę nie wiedzieli czy kłótnia Severusa i Hermiony, któraś już z kolei w obecnym roku spowodowana była nadchodzącą wiosną czy po prostu znowu ją czymś obraził. Mistrz Eliksirów znany był ze swojego paskudnego charakteru, nie był jednak tak zły jak dotąd, od kilku ładnych lat. Uczniowie schodzili mu z drogi i omijali go szerokim łukiem, a i tak wrzeszczał na nich przeraźliwie, odejmował punkty domom i, mało tego, dawał szlabany u Filcha, jakby to była nagroda za dobre sprawowanie.
Hermiona znosiła to zupełnie inaczej, była twarda i nieustępliwa, już nie płakała, tylko patrzyła na męża z chłodem, którego sam ją nauczył. Zachowywała się normalnie, ale dla innych nauczycieli i tak było niezręczne siedzieć bezczynnie, kiedy ona i Snape, będąc w jednym pomieszczeniu zachowywali się tak jakby siebie nie zauważali. Przyzwyczaili się do ich ciągłego bycia razem, bez względu na wszystko, ukradkowych pocałunków i szczerzenia się do siebie.
McGonagall nie miała już siły do tej dwójki, ledwo się pogodzili, a już pokłócili, tylko, że o coś zupełnie innego i w inny sposób to, przeżywając. Hermiona już nie odwiedzała jej gabinetu, by się wyżalić i uronić łzę, nie. Normalnie z nią rozmawiała, plotkowała o sprawach Hogwartu jakby było to coś sto razy bardziej interesującego niż jej małżeństwo i jego ratowanie.
Minerwa miała po kokardki tego wszystkiego.
-Hermiono, co mnie obchodzi to, że Evanna nieustannie podrywa Neville'a?!- krzyknęła, po czym zniżyła głos.-Nie tęsknisz za nim?
Pokiwała smutno głową.
-Oczywiście, że za nim tęsknie, że go kocham...- szepnęła.-Ale nie pozwolę by kolejny raz mnie zranił. Nie przejmuj się mną i toksycznym związkiem z...
-Toksycznym?- przerwała jej ostro Minerwa.-Śmiesz przekreślać wszystkie wasze chwile, waszą córkę tym jednym ohydnym słowem?
-Minerwo, my się ciągle kłócimy, ja podejrzewam, że on już inaczej nie potrafi... Natura śmierciożercy...
-Śmierciożercy? Przecież jego przeszłość nie ma nic wspólnego z waszymi problemami, wy po prostu nie potraficie sobie wybaczać. Jak w ogóle możesz teraz obwiniać jego mroczną przeszłość o wasze problemy? Pokochałaś go przecież całego, wraz z paskudnym charakterem i przeszłością, prawda?- rzekła twardo McGonagall.
-Tak, kocham te jego humory, kocham go wkurzać, kocham całować...- urwała w pół zdania, a po jej policzku spłynęła łza.-Nie pozwolę się jednak obrażać, niech przeprasza.
-Obawiam się, że on myśli dokładnie to samo.
Syriusz James, Albus Severus i Rose uciekli wraz z mapą i peleryną-niewidką do lasu, gdzie mogli się choć na chwilę schować. Nie bardzo wiedzieli, co teraz zrobić, nie mieli w tym w końcu wprawy. Albus stwierdził, że mogą przeszukać las, usłyszał bowiem od Hagrida, że Kieł natrafił na ślad Amortencji. Użyli peleryny i przez chwilę kręcili się w kółko.
-To bez sensu, nie wiemy, gdzie dokładnie szukać.- Syriusz ziewnął potężnie.
Wyrwali go z łóżka w środku nocy, Al, bowiem, był w gabinecie Snape'a, kiedy ten kłócił się z żoną, w porę uciekł niezauważony i ostrzegł ich.
Stali w martwym punkcie i naprawdę nie mieli pojęcia, co dalej...
Minerwa zajrzała do gabinetu dyrektora, okrągłego, pięknego pokoju, z którego dochodził szum dziwnych urządzeń, wszędzie zresztą porozrzucanych, ciche odgłosy, jakie wydawał Faweks, krwistoczerwony feniks i miarowe szuranie pióra, sunącego po pergaminie.
-Ach, dobrze, że jesteś, Minerwo.- uśmiechnął się.
Odwzajemniła gest i usiadła w fotelu na przeciwko biurka na pajęczych nóżkach. Nie pamiętała już ile lat Dumbeldore jest jej najlepszym przyjacielem, niezmiennym, wesołym i rozumiejącym... Pamiętała jednak dokładnie chwilę, gdy objął stanowisko dyrektora Hogwartu, a ona nauczycielki transmutacji. Westchnęła cicho i spojrzała na niego, zastanawiając się czy to zauważył. Kiedyś się w nim kochała, był potężny, przystojny i młodszy. Teraz uczucie przerodziło się w nieustannie wielką i wierną przyjaźń.
-Oni wciąż się kłócą?- wyrwał ją Dumbeldore z zamyślenia.
-Hermiona obstaje przy swoim, chce, żeby ją przeprosił.- powiedziała ponuro.
-Severus mówi to samo, tylko ostrzej i z większą dawką przekleństw.- zaśmiał się krótko.
-Mam wrażenie, że spotykamy się tylko, żeby pogadać o nich.- rzekła po chwili.-To przecież głupie, nie możemy zajmować się cały czas ich problemami.
-Ale zależy nam na ich szczęściu. I Sev, i Hermiona zasługują na miłość, jaką siebie darzą, temu nie możesz zaprzeczyć.
-Nie mogę, ale nie mogę też wytrzymać tego ich ciągłego mierzenia się wzrokiem. Wolałam, kiedy się obściskiwali.- burknęła.
Złapał ją za rękę. Zarumieniła się lekko i uśmiechnęła.
-Kiedyś te ich głupie kłótnie się skończą, a będzie to na pewno data odnalezienie się ich jedynej córki.- powiedział łagodnie.
-Ona jest tak strasznie do niego podobna, że czasem myślę, czy to nie źle, że może wyrosnąć na drugiego takiego Mistrza Eliksirów.-wpatrzyła się w jakiś punkt za oknem.
-Tylko czy to jest takie złe? Jeżeli wda się całkowicie w ojca, wyrośnie na potężną czarownicę, skłonną do czarnej magii, ale niezwykle pomysłową i utalentowaną. Jeżeli wda się całkowicie w matkę, będzie uczuciowa, wrażliwa, mądra i szybko będzie się uczyć coraz to nowszych rzeczy.- w głosie Dumbeldore'a słychać było melancholię.-Stawiałbym na całkowite geny ojca, plus trochę wrażliwości matki.- zakończył.
-Czy to nie dziwne, że już teraz zastanawiamy się nad jej przyszłością?- uniosła lekko obie brwi i uśmiechnęła się lekko.
-Taki już nasz los, kochana, Minerwo...- rzekł i zaśmiał się cicho.
Severus nie potrafił spokojnie zasnąć. W ciszy wpatrywał się w nieprzeniknioną ciemność sypialni. Obok spała smacznie Hermiona i wszystko wyglądałoby na normalne, gdyby nie odległość jaka ich dzieliła. Przez cały dzień omijała go wzrokiem, a gdy przypadkiem natknęła się na jego czarne oczy, przeszywała go lodowatym spojrzeniem. Na korytarzach mijali się jakby się nie znali, w pokoju nauczycielskim siedzieli tak daleko od siebie jak to tylko było możliwe, a w Wielkiej Sali, na wspólnych posiłkach nic się nie zmieniło, dopóki Severus może nie całkiem niechcący lekko dotknął swoją dłonią jej dłoni. Zadrżała, pod wpływem dotyku, który przez tyle lat przynosił jej ukojenie i przyprawiał ją o miłe, znajome ciarki. Szybko cofnęła rękę i zamieniła się miejscem z Minerwą, która siedziała obok.
Spojrzał w bok, ledwo powstrzymał się przed przytuleniem do niej. Dlaczego to takie banalne? Kłótnia rozdziela ludzi, ale jednocześnie ich do siebie zbliża.
Najdelikatniej jak mógł zbliżył się do niej i złożył pocałunek na jej gładkim, pięknym policzku. W tym samym momencie wyciągnęli dłonie jakby chcieli złączyć je w uścisku, ale Hermiona cofnęła swoją szybko i odsunęła się od niego jeszcze bardziej, w miarę możliwości.
-Proszę, nie dotykaj, mnie. Twój dotyk jest jak ogień na rany.- wyszeptała słabym, płaczliwym tonem.
Bez słowa oddalił się od niej. Wstał z łóżka i skierował się do salonu, rzucając na jej łagodną twarz ostatnie spojrzenie.
Nie siedział długo w fotelu, rozmyślając, bo rozległy się ciche dźwięki szlochania i nawoływania kogoś. Przez chwilę był na nie głuchy i ślepy, ale po dłuższym momencie skierował się z powrotem do sypialni i usiadł na skraju łóżka. Hermiona nawoływała jego imię przez sen, robiła to, gdy naprawdę się czegoś bała. Wziął ją na ręce i tulił do siebie, póki oboje nie zasnęli.
Oooo kocham ten fragment : "Wziął ją na ręce i tulił do siebie, póki oboje nie zasnęli." <- to takie, takie, awwww ;3. Minerwa dobra z tym "obściskiwaniem" :D Ogólnie bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że Amortencja nie długo wróci do domu ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze poprzedniego nie skomentowałam, ale czytam je dopiero dziś, a ten skomentowałam, gdyż bardzo mi się spodobał fragment "Westchnęła cicho i spojrzała na niego, zastanawiając się czy to zauważył. Kiedyś się w nim kochała, był potężny, przystojny i młodszy. Teraz uczucie przerodziło się w nieustannie wielką i wierną przyjaźń." i ten "Złapał ją za rękę. Zarumieniła się lekko i uśmiechnęła." Mam nadzieje, ze takich fragmentów będzie więcej, a tak ogólnie mam nadzieje, że Amortencja już niedługo wróci. Rozdział mi się podobał, chociaż Severus mógłby przeprosić. Minerva
OdpowiedzUsuńten fragment "Wziął ją na ręce i tulił do siebie, póki oboje nie zasnęli.", Merlinie to takie romantyczne! aż łezka w oku się kręci.
OdpowiedzUsuńMiona