poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 40

Piękna



Nie pozwolił Poppy nawet się do niej zbliżyć. Położył ją na łóżku w Skrzydle Szpitalnym i opatrzył dokładnie kilka zadrapań, które pozostawiła po sobie łapa wilkołaka. Przeklinał go w duchu tak mocno, że miał wrażenie, iż jego myśli dudniły w pokoju i odbijały się od ścian echem. Pomfrey patrzyła na niego smutnym wzrokiem i załamywała ręce. Co chwilę podchodziła do niego bliżej, ale on tylko warczał, by się odsunęła. Nie była w stanie zrobić nic więcej. 
Gdy poszedł po jakiś eliksir do swojego gabinetu zobaczyła, co tak zmartwiło go w wyglądzie Hermiony. Przez jej twarz biegły trzy, głębokie blizny, pozostawione przez trzy pazury wilkołaka. Jedna rozciągała się od dolnej części jej lewego policzka, poprzez zgrabny do tej pory nos i omijając oko, do prawej skroni. Druga była krótka i okaleczyła tylko nos, trzecia biegła od podbródka, do prawego policzka. Wilki to nie ludzie, a likantropia nie jest zwykłą chorobą. Wilkołaki nie myślą normalnie, żądzą nimi zwierzęce instynkty. 
Severus wrócił i przeszył ją lodowatym spojrzeniem. Odsunęła się z westchnieniem. Po zastanowieniu położyła mu rękę na ramieniu i pomknęła do swojego gabinetu, żeby mu nie przeszkadzać. Zwykle była zasadniczą kobietą, o twardych i niezmiennych zasadach, ustalonych dawno temu, ale to było ponad jej siły, patrzeć jak załamuje się jedyny facet, który od zawsze był dla niej wzorem odwagi.
Snape, z cichą nadzieją o powrocie wilkołaka dopiero za kilka lat, w sercu pochylił się nad żoną i zaczął dokładnie smarować jej blizny specjalnym eliksirem. Dla niego nadal była piękna, bez względu na wszystko, ale kiedy pomyślał, jak będzie się czuć, gdy obudzi się taka... Po prostu serce ściskało mu się na samą myśl o tym.
Dziwne. Jeszcze kilkanaście lat temu myślał, ba, wiedział, że on jeden serca nigdy nie posiadał. Odkąd Lily zginęła, w jego duszy zionęła wielka, czarna dziura. Takie dziury nie łatwo wypełnić, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego nie miał nadziei, na kogoś, kto zawładnąłby jego poszarzałym od licznych występków śmierciożercy sercem. Gdy w jego gabinecie pojawiła się drobna, niska Gryfonka, którą dyrektor zlecił uczyć powiedział sobie, że prędzej umrze, niźli zwiąże się z Panną-Wiem-To-Wszystko. Po pierwszym ich pocałunku zaczął wmawiać sobie, że po prostu zwariował i nie wiedział, co robi. Stopniowo doszło do niego, iż częściej myśli o niej niż o jakiejkolwiek innej osobie. Stopniowo uświadamiał sobie, że zakochał się jak głupi szczeniak.
A ona wtedy była z Potterem. To był ten moment, gdy Harry pokłócił się z Ginny, więc uciekł w ramiona Hermiony. 
Spojrzał na z pozoru spokojną twarz żony. Blask księżyca, przeklętego, durnego, księżyca oświetlał jej twarz, nadawał skórze delikatności i bladości. Jej rzęsy rzucały długie cienie na policzki. Odgarnął z jej czoła niesforny lok. Zbliżył się i złożył na jej ustach niewinny pocałunek. 
Nie poruszyła się. 


W lesie nie słychać już było wycia. Panowała absolutna cisza. Nawet ptaki zachowywały się cicho, jakby bały się, że wilkołak może wrócić. Amortencja powoli odzyskała swoją postać i potrząsnęła mocno głową, by się wybudzić z tego dziwnego stanu odrętwienia. Najwyraźniej był zawsze obecny przy pierwszych przemianach. Odwróciła się i spojrzała na chłopaków. 
Biała fretka zniknęła, został tylko Scorpius, wysoki i z bardzo jasną grzywą włosów. Czarny pies odpłynął w niepamięć, a na jego miejscu stał Albus, jego zielone oczy iskrzyły się w ciemnościach. Uśmiechnęła się do nich, ale zaraz przypomniała sobie, dlaczego rzuciła się na wilkołaka. Zasłoniła usta dłonią i wszyscy zgodnie pobiegli w stronę zamku. Albus niósł pelerynę-niewidkę. 
Dotarli do sali wejściowej. Amortencja rozejrzała się nerwowo i nie zważając na goniącego ich Filcha, oraz Panią Norris pomknęła do Skrzydła Szpitalnego. Woźnego zostawili daleko za sobą, więc zwolnili i weszli zdyszani do sali. Amortencja od razu dostrzegła burzę loków, rozsypaną na poduszce, jednego z łóżek.
Popatrzyła na twarz matki. Właśnie czegoś takiego się spodziewała. Spojrzała z lekkim przerażeniem na chłopaków. Odeszli na bok.
-Co się stało z tym wilkołakiem, jak myślisz?- wyszeptał Albus.
-Nie wiem. Ale za to, co jej zrobił mam dziką ochotę go zabić.- warknęła.
Spiorunowali ją spojrzeniem.
-Nie wiesz jak.
-To się nauczę, problem?!- syknęła.



Severus westchnął. Usiadł za biurkiem w swoim gabinecie i otworzył jedną z szuflad. Wyjął eliksir, który miał zanieść Hermionie, ale nagle ogarnęła go dzika myśl. Co zrobiłby z wilkołakiem, jeśli ten wróciłby szybciej niż za kilka ładnych lat? "Można wziąć pod uwagę to, że nad sobą nie panował... Ale to i tak nic nie zmienia...", mruczał w głowie. Dziwne, że nie przejmował się aż tak żoną. Tą blizną. Jeszcze to do niego nie dotarło.
Pochylił się nad szklanką Ognistej i westchnął jeszcze raz. Nie miał na to wszystko sił. Jeszcze tylko brakowało, by córka coś nabroiła. Dlaczego wszystko zaczynało się walić, wtedy, gdy Amortencja trafiła do Hogwartu? Trzeba ją było wysłać do Beauxbatons. "Beauxbatons. Ty durniu, chyba do Durmstrangu...", mruknął w myślach. Przecież była do niego tak podobna, że gdyby mieli wybrać dla niej inną szkołę to mógłby to być jedynie Durmstrang.
Do gabinetu wparowała Minerwa McGonagall. Zrobiła wściekłą minę i podeszła do niego. Zrobiła to tak gwałtownie, że wyprostował się dumnie na krześle, by dodać sobie otuchy. Ta kobieta była czasem nieobliczalna. Położyła ręce na biodrach.
-Zwariowałeś?!- krzyknęła.-Ona tam leży sama, a ty sobie Ognistą popijasz?!- tupnęła nogą, co wyglądało trochę komicznie.-Więc taki jesteś? Wystarczy jedna blizna, żebyś przestał uważać ją za piękną?
Przesadziła. Poderwał się z fotela i podszedł do niej z wyciągniętym oskarżycielsko palcem. Miał dość. Dlaczego każdy musiał go oceniać? Dlaczego każdy musiał patrzeć mu na ręce jak byle jakiemu śmierciożercy?! Och, bo nim był. To prawda, ale dlaczego wszyscy uważali, że rozstanie się z Hermioną, wtedy, gdy ona będzie go najbardziej potrzebowała?! Czy każdy w tej durnej szkole miał go za zwykłego drania i bezwartościowego faceta?
-Ona dla mnie zawsze będzie piękna.- warknął, a ona aż przełknęła głośno chwilę, choć z reguły była odważna.-Ale ty dobrze wiesz, że uroda się nie liczy. Nigdy się nie liczyła.- syknął wściekle. Potem uspokoił się.-Masz rację.
-Nie, Sev...- zorientowała się, co powiedział.-Słucham?!
-Masz rację.
Zostawił ją oniemiałą i poszedł do Hermiony. Usiadł na krześle przy jej łóżku i pogłaskał lekko jej policzek. Dla niego zawsze pozostawała idealna. Otworzyła oczy i zamrugała nerwowo. Napotkała spojrzenie czarnych tęczówek i uśmiechnęła się delikatnie. Potem sięgnęła ręką do swojej twarzy, a gdy dotknęła blizn poczuła ostry ból i syknęła. Wbrew sprzeciwom Severusa zerknęła w lusterko, które leżało na szafce nocnej, a z jej wielkich oczu popłynęły łzy. 
-Moja piękna...- szepnął, całując ją w policzek.
Odwróciła głowę.
-Nie mów tak do mnie.
A mimo to, dotyk jego ust na skórze i jedwabisty głos z wyraźnym, brytyjskim akcentem był jak milion zapewnień o jej urodzie. I to ją bolało. 


Remus otworzył oczy. Już ludzkie. Spróbował się przeciągnąć, ale przeszył go ostry ból, jak mnóstwo małych sztyletów. Leżał na ziemi. Bezradny położył głowę na śniegu i spojrzał w górę. Rozjaśniało się, a on znajdował się bardzo daleko od zamku, znając moc Severusa i furię, jaka nim ogarnęła, gdy bronił żony.
Na Merlina i wszystkich czarodziei. Hermiona. Warknął, przeklinając się w duchu. Na Zakazany Las. Tonks. Westchnął, myśląc o jej różowych włosach, pachnących jak guma do żucia. 
Nie wiedział, co robić. Czuł się cały obolały i zdezorientowany. 

___________________________________________________________________________
Króótko :* xD Ach, jak ja uwielbiam sprawiać kłopoty Luniaczkowi : 3

A to Amortencja jako animag. Chodziło mi mniej więcej o właśnie ocelota xD




11 komentarzy:

  1. Ej no o co ci chodzi?:) Jak możesz tak denerwować Remusa;)
    Ale jestem happy bo nie było Mary;)

    Słodka Tencja;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam zdanie przedmówcy :D
    Boooziu, mieć takiego Sevcia w Mugolskim świecie na własność ;_;
    Marzenie...
    Notka piękna, że tak się wyrażę :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu tak krótko? No ale lepiej tak niż jakbyś nic nie napisała :P
    Zastanawiam się czy Sev i Hermiona dowiedzą się wreszcie o zdolnościach córki ;)
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  4. Było...hmmm... Ajajajaj..... Usłyszeć od wielkiego Severusa "Moja piękna" łełełełeł... rycze,też chce :'( Rozdział CUDOWNY!!!! ~sadystka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu to Hermiona oberwała, a nie Mary? Tak wiem, że jej tu juz nie ma, ale wciąż wzbudza we mnie agresję xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta Mary zmienia Puchonki w jakieś wredne Ślizgonki xD A i zgadzam się: mieć takiego Seva <3 Żeby szeptał: "Moja piękna"... Chyba też się poryczę ;__; Życie jest nie fair xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Na jakiej podstawie? xD Przecież ten akurat rozdział mi średnio wyszedł :// xD

      Usuń
  8. Widać, że rozdział nie jest tak dobry jak poprzednie, wybacz mi za to ale myślę, że zależy Ci na szczerej opinii. ;) Ale i tak mi się podoba. Severus zgodził się z Minervą, cud. Najbardziej to mi szkoda Tonks. Minerva

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, dziękuję. Nareszcie komuś się mniej podoba xDDD Nie wiem z czego się cieszyć, ale przecież na odległość wam nic nie zrobię,więc zależy mi na szczerości : 3

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww, fajny ocelocik :3 Biedna Moinka :/

    OdpowiedzUsuń