Otworzył gwałtownie oczy i wstał szybko z łóżka. Teraz już wiedział, co mu ukradziono, a jeżeli to okaże się prawdą, wiedział, że nie zawaha się zabić tych małych Potterów gołymi rękami, nawet bez zaklęć niewybaczalnych, bo jeszcze by na niego Moody naskoczył, że wrócił do złej strony. Nawet nie zerknął na Hermionę, tylko od razu pomknął do gabinetu i zaświecił różdżkę, która oświetliła pokój.
-Severusie, co ty wyprawiasz?- usłyszał z sypialni zaspany głos żony, ale nic nie odpowiedział tylko podszedł do biurka.
Na biurku panował bałagan, niepodobny do jego pedantycznego wyczucia porządku, Hermiona musiała ostatnia z niego korzystać, to dziwne, że to on był tym, co świetnie gotował i sprzątał, gdyby nie był tak rozeźlony pewnie by się uśmiechnął. Przerzucił kilka papierów, przeszukał stos esejów, ale nigdzie nie znalazł mapy Huncwotów, którą zostawił wieczorem na biurku. Nie powinien być tak nierozważny i głupi, zamiast czytać z Hermioną powinien schować mapę w bezpieczne miejsce, ale przy niej wariował.
-Głupi, stary, sentymentalny dureń.- warknął sam do siebie.
-Co się stało, że sam siebie obrażasz?- oparta o framugę drzwi, stała Hermiona.
Podeszła do niego spokojnie i ziewnęła potężnie. Spojrzał na nią z wyrzutem.
-Potter wziął mapę.- burknął.
Zajrzał do szuflady biurka.
-I pelerynę też.
-I to niby ma być moja wina?- zapytała oburzona.
-Może i tak. Gdybym wtedy zamiast siedzieć z tobą, sprawdził wszystko...- urwał w połowie zdania, widząc jej wyzywającą minę i zrobił taką samą.
-Więc to źle, że spędziłeś ze mną trochę czasu? Sev, co ty pleciesz?!- krzyknęła.-Wracam do łóźka.
Odwróciła się na pięcie i odeszła.
-Dobrze. Idę po Pottera.- warknął najostrzej jak mógł.
Zatrzymała się w pół kroku i powoli obróciła, a na jej zaspanej, ale pięknej twarzy malowało się straszne zaskoczenie i złość. Obnażył zęby, nie robił tego w jej obecności od lat. Niezrażona skierowała się do niego i wycelowała palec wskazujący oskarżycielsko w jego klatkę piersiową.
-Nie możesz. Nie rób tego, bo już nigdy się do ciebie nie odezwę, rozumiesz?- burknęła, a w jej oczach pojawiły się pierwsze łzy. Zagryzła dolną wargę, żeby nie płakać.
-Bardzo mnie to obchodzi.- prychnął drwiąco.
-Znowu to robisz. Nie rozumiesz, że mnie to rani? Zawsze winna jestem ja, winna, że już umiesz powiedzieć "kocham", winna, że nasza córka zaginęła, winna zawsze. Mogłam za ciebie nie wychodzić.
-Wszystkim wyszłoby to na dobre.- rzekł ponuro.
-Tobie też? Więc chcesz powiedzieć, że byłoby ci lepiej beze mnie, nadal samotnemu nietoperzowi z lochów?- popłynęły pierwsze łzy.
-Tak, to chcę powiedzieć.- wrzasnął.
-Och, dlaczego musisz wszystko zepsuć, przecież wczoraj było tak pięknie.
Łkając cicho wróciła do sypialni i zamknęła z hukiem drzwi. Severus czuł się podle, obrażając ją, mimo to wiedział, że kilka lat temu tak by na nią naskoczył, że wybuchłaby płaczem już przy pierwszym wyrazie. Starał się, tak bardzo się starał zachować spokój. Usiadł za biurkiem, ale nie potrafił tak bezczynnie nic nie robić. Ubrał się szybko i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Minerwa McGonagall pracowała do późna i kiedy wreszcie położyła się spać rozległo się tak głośne pukanie do drzwi, że pewnie obudziło pół zamku. Idąc otworzyć, wiedziała, że zastanie tam rozeźlonego Mistrza Eliksirów, nie wiedziała tylko czym rozeźlonego. Ziewnęła i ubrała się w szlafrok w szkocką kratę.
-Podaj mi hasło do tej przeklętej wieży Gryffindoru.- warknął na powitanie.
-A może tak dobry wieczór, co?- przeciągnęła się i spojrzała na niego pytająco.-Po co ci to hasło?
-Po prostu mi je podaj.- obnażył zęby.
-Ty coś piłeś?- zbliżyła się do niego i obwąchała jego twarz.-Nic. Na pewno?
-Nic nie piłem ty stara jędzo, po prostu potrzebuję tego hasła, ta cała Dama nie chce mnie wpuścić.
-Nie dziwię się jej. Jeżeli nie powiesz mi, po co ci to hasło, to tym bardziej go nie poznasz.
Wziął głęboki oddech jakby chciał się uspokoić i policzył w myślach do dziesięciu. Zamknął oczy, otworzył, zamknął i znów otworzył. Od kilku chwil wszystkie kobiety doprowadzały go do szału, dlaczego musiały się znęcać akurat nad nim? Opowiedział jej o mapie i pelerynie.
-Dlaczego nie pójdziesz do Albusa?- zapytała zdziwiona.
-Syriusza Jamesa łatwiej złamać.- oznajmił i czuł, że znów traci nerwy.
Skinęła głową i oboje poszli w stronę wieży Gryffindoru. Dama w jedwabnej sukni przywitała ciepło McGonagall, za to Snape'a przeszywała wzrokiem.
-Witaj, Minerwo, jak dobrze cię widzieć.- powiedziała.-Ten prostak chciał się włamać bez hasła.- burknęła.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie prostakiem, a urządzę cię gorzej niż rzekomo Syriusz Black na trzecim roku Pottera. Oj, będziesz miała co wspominać.- na jego twarzy wykwitł drwiący uśmieszek.
-Severusie, spokojnie.
Weszli do pokoju wspólnego Gryfonów, ogień w kominku ledwo się tlił, było ciemno i pusto. Minerwa kazała mu zaczekać, przeklinał przez chwilę pod nosem. Na schodach zebrało się kilku pierwszoroczniaków. Zacisnął ręce w pięści i powoli je rozluźnił.
-Minus pięćdziesiąt punktów za każdego z was. Co się gapicie, wracać do łóżek!- krzyknął ostro.
Dzieciaki z piskiem uciekły, a Minerwa wróciła z przerażoną miną.
-Nie ma go.
Sprawdzili w pokoju wspólnym Ślizgonów i w dormitorium Albusa, ale jego też nie było. Bez ceregieli otworzył jego kufer i przeszukał go. Nie było ani mapy, ani peleryny.
Wrócił po cichu do gabinetu i wszedł do sypialni. Usiadł na skraju łóżka i najostrożniej jak mógł otarł jeszcze świeże łzy z jej delikatnego policzka. Złość minęła, kiedy okazało się, że miał rację, teraz chciał tylko przeprosić za swoją głupotę. Przez tyle lat, jednak zdążył zorientować się, że mimo, iż Hermiona była uczuciowa i często płakała z byle powodu, to była też twardą kobietą, która obstawała przy swoim zdaniu.
-Hermiono...- szepnął jej z uczuciem do ucha, lekko muskając je ustami.
-Nie zgrywaj romantycznego męża.- wyszeptała ze złością, zaciskając mocno powieki.-Co, miałeś rację, wzięli tę mapę? Świetnie, idź się połaś do kogo innego, nie dotykaj mnie.
Złość wróciła. Oderwał się od niej jak oparzony i zerknął na nią z odrazą.
-Świetnie, pamiętaj, że sama tego chciałaś, więc jak znowu przyjdziesz do mnie z płaczem, że przeze mnie nie mogłaś prowadzić lekcji i wyczarować patronusa, zastanów się co mówisz. I, tak, byłoby mi lepiej bez ciebie. Przynajmniej miałbym mniej problemów.- odszedł, a za sobą usłyszał szloch, który nagle został urwany jakby Hermiona wzięła sobie do serca jego słowa.
Bo ona zawsze słuchała, co mówił, zawsze patrzyła na niego z miłością, bo go kochała. Westchnął ciężko.
Severusie oj Severuse... nic tylko cie Cruciatusem potraktowac ty nie czuly dupku ;)) rozdzial genialny! A Severus jak zwykle czarujacy ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo cóż... Szkoda mi Hermiony, ale szkoda mi też Seva, już taka jestem, że niestety co ten facet by nie zrobił będę jakoś go bronić :P
OdpowiedzUsuńMiona
Dobrze, że się kłócą, przynajmniej coś się między nimi dzieje a nie ma słitaśnie i bez problemów. Wczoraj tu do Ciebie wpadłam i tak długo czytałam, aż skończyłam. Początku troszkę nie ogarniałam, nie byłam w stanie stwierdzić czy mi się opowiadanie podoba, czy nie. Ale teraz już wiem. Podoba mi się :D
OdpowiedzUsuń