piątek, 22 maja 2015

Wstawić idealnie chwytliwy za mięsień sercowy tytuł

Dzień dobry. Tak, odzywa się głos z zaświatów. 
Nie było mnie bardzo długo. Określenie "bardzo" jest tutaj skrajnie łagodne, a powiedzenie, że nieobecność zasługuje na karę chyba w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nieobecność jest nieskończonegocierpieniagodna. Żadnych śladowych ilości życia, brak jakichkolwiek informacji - to zachowanie nieprofesjonalne i niedojrzałe jak cały ten blog. 
Yup, ostatnio trochę się nad tym zastanawiałam. Nie mogę powiedzieć, że dorosłam albo (co gorsza) dojrzałam. Po prostu widzę zupełnie inaczej. Dawniej potrzebowałam wyimaginowanych historii na temat Severusa i Hermiony, żeby coś zalepić, mieć nadzieję, zapychać się cukrem ich związku. To nie znaczy, że teraz zbliżyłam się ku rzeczywistości, nigdy nie będę na tyle blisko ziemi, żeby móc. - jak stawiać wielokropek, nadal nie wiesz. 
Mnóstwo stron i blogów oferuje takie mdłe historyjki o idealnym Nietoperzu i doskonałym Krzywołapie (pobawmy się w zoofilię, a co), wiele z nich pomija skazy Snape'a i blizny Granger, dodaje trochę mięśni tu, trochę uległości tam. Szczypta poczucia humoru dla zgryźliwego nauczyciela, większy tyłek dla uczennicy i mamy parę uzupełnioną o wapń i magnez - tak na raz. To, co tutaj pisałam niezbyt różniło się od tych historyjek - doszła tylko córka GMO, nie dość, że ładna, to jeszcze Ślizgonka, piekielnie inteligentna i diablo podobna zarówno do ojca jak i do matki. Nie, żeby nagle zaczęło mi to przeszkadzać, ale skoro robiłam to na zasadzie szablonu, to po co to robiłam? To oczywiste, bo ktoś lubił to czytać, durny łbie. Tylko, że ja już tak nie chcę. Kręcić się w otoczeniu, gdzie życie prywatne dla osób znanych nie istnieje, Javerta łączy się z Valjeanem, ma się crushe (jakaś choroba czy co), jada się lunch, uprawia się sex (najlepiej z Johnnym Deppem albo Alanem Rickmanem, co z tego, że to dewastowanie ich postaci i pewnie jakieś zaburzenia preferencji seksualnych) i słodzi się kawę pocałunkami czarnych oczu i niesfornych loków? Skrajne przykłady najlepiej oddają wygląd sprawy, jak powiedział Schopenhauer. Jest to z mojej strony czysta hipokryzja, bo mam różne obsesje i wcale nie zachowuję się na tyle - w ogóle - dojrzale, żeby pieprzyć jak snob, któremu się ubzdurało, że będzie innych pouczał, świat zmieniał, a zwierzęta chronił. Toczy mi się o to, że już jestem wystarczająco uzależniona od Internetu, wystarczająco niemoralna i zdziecinniała, nie potrzebuję dodatkowych bodźców. Krąg twórców ficków wymaga zaangażowania, którego mi (nie)stety brakuje. Presja czytelników jest okropna w odczuciu, nie chcę zawodzić nikogo więcej. 
Nawet mój styl pisania uległ nieco zmianie, co pewnie dałoby się odczuć, gdybym wzięła się za nowy rozdział. 
Czytelniku, wnioski, wnioski. Do końca tego roku szkolnego nie zamierzam wracać do prowadzenia tego bloga. Na wakacjach postaram się pomyśleć o powrocie. Myślenie boli, każą mi wybierać szkołę ponadgimnazjalną, kształtować przyszłość, panować nad formą, a przecież jestem tylko dzieckiem z Hogwartu.Wybaczcie tak smukły okres ciszy, różdżki w górę i nie zapominajcie, że zawsze mogę wrócić, więc nie nadaję się do tortur, bo mogłyby one zachwiać moim pochyle prostym zdrowiem. Tak się tylko ubezpieczam. W Direct albo jakim innym OC*.

*Audycja nie zawierała lokowania produktu, koniec i bomba**.
**Spokojnie, to nie zamach.  

***Ej, o czym ja tak właściwie mówię przez cały ten post. Cicho.