piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 37

Trzy słowa wilkołaka



Mary była uciążliwa i wszystkim przeszkadzała. Dumbeldore nie mógł tak po prostu wyrzucić ją z zamku. Denerwowała przede wszystkim Minewrze i Hermionie, ponieważ ciągle mówiła o Severusie, pytała o Severusa i wdzięczyła się do Severusa. Hermiona patrzyła na to z niepokojem i coraz częściej zagryzała dolną wargę. Snape wzdychał wtedy i obrażał Mary z taką ilością jadu na jaką było go stać, a potem po prostu przestawał zwracać na nią uwagę. Za to sam Albus był dla niej bardzo miły.
-No, weź coś z nim zrób.- warknęła Hermiona do Minerwy, kiedy Albus któryś raz z kolei przeprosił za zachowanie Severusa wobec niej.
-Nie myśl sobie, że to takie łatwe. Uparł się, żeby być sympatycznym i nic nie mogę mu zrobić.- mruknęła gniewnie Minerwa.
-Jak to? Jak on będzie dla niej taki miły i na każde jej skinienie, to ona tu będzie wracać.- Hermiona nagle zrobiła przerażoną minę.-Ja tego nie wytrzymam, rozumiesz?!
Schowała twarz w dłoniach, a Minerwa przytuliła ją. Przez chwilę obie milczały, a potem Minerwa spojrzała jej czule w oczy.
-Nie martw się. Jakby co, poprosimy Severusa o jakieś solidne czarnomagiczne zaklęcie.
Hermiona roześmiała się i po chwili obie chichotały jak opętane. Potem zerknęła na męża, którego nie odstępowała Mary. Każdy normalny patrzyłby w te niebieskie oczy, on jednak spoglądał w stronę Hermiony z oczekiwaniem i miłością. Aż się zdziwiła, że pozwolił sobie na takie emocje w czarnych oczach, kiedy stołowi nauczycielskiemu przyglądało się tyle uczniów. 
Dziwili się i byli ciekawi nowej czarownicy w Hogwarcie, niektóre dziewczyny ze starszych klas szarpały za rękawy szat swoich chłopaków, wskazując palcem na Snape'a, który nie odrywał wzroku od żony. Hermiona uśmiechnęła się. Świat się wali, Severus uznany za wzór wierności i miłości w związku. Minerwa spojrzała na nią pytająco. Tylko pokręciła głową, bo wiedziała, że jeżeli powie to na głos, nie będzie w stanie powstrzymać głośnego niekontrolowanego śmiechu. To byłoby niestosowne na oczach tylu podopiecznych. 
Amortencja siedziała między Albusem a Scorpiusem i w spokoju przyglądała się jakiemuś punktowi na ścianie. Scorpius szturchnął ją lekko. Wyrwał ją z zamyślenia, więc spiorunowała go wzrokiem. 
-A ty dlaczego nas nie odciągasz od przyglądania się jej?- wskazał najpierw na zazdrosne o swoich chłopaków dziewczyny ze starszych klas, a potem na Mary Macdonald.
-Po pierwsze: chciałbyś, a po drugie: człowiek inteligentny rozpoznałby, że te jej kudły są farbowane. Wystarczy specjalistyczny eliksir, którego pewnie nawet sama nie zrobiła.- rzekła beznamiętnym tonem. 
Scorpius obejrzał się na Mary, a później zaczął się pilnie przyglądać włosom Amortencji. Wykrzywiła się z niesmakiem. Pokręciła głową, bezradna wobec głupoty wszystkich facetów tego świata.
-Ja mam naturalny kolor włosów, po ojcu.- burknęła wściekle.
-A po czym to rozpoznać?- spytał niepewnie.
Westchnęła ciężko, wzięła kilka kosmyków swoich długich, lśniących, czarnych włosów i pokazała mu.
-Jej włosy...- wskazała z obrzydzeniem na Mary.-Mają niezdrowy połysk. Nienaturalny, jasne? 
Skinął ochoczo głową.
-I tak nic ci to nie da.- pokazała mu język i uśmiechnęła się.



Nie mógł sobie znaleźć miejsca od jakiegoś czasu, mimo, że pełnia miała zacząć się znowu za kilka dni. Ostatnimi czasy nie widział, co się właściwie z nim działo. Starał się trzymać jak najdalej od zamku, na tyle ile potrafił. Często zapuszczał się w głąb Zakazanego Lasu, w najdalszych jego zakątkach, przysiadywał byle gdzie i próbował być silny, dla żony i syna, których przecież kochał najmocniej na świecie.
Był zazdrosny. Tak, był zazdrosny, bo jego syn ukończył Hogwart i teraz go nie widywał, chyba, że w wolnym czasie, przerwie świątecznej. Tak samo z żoną, która pracowała w biurze aurorów. Oboje byli zajęci pracą. Dlatego, gdy patrzył na Severusa, Hermionę i Amortencję robiło mu się po prostu smutno. 
Nigdy nie był specjalnie "huncwotowaty". Oczywiście w szkole często razem z przyjaciółmi rozrabiali, robili sobie żarty i dostawali za to należyte kary. On jednak zawsze pozostawał tym najspokojniejszym. W ostatniej klasie zamiast uczestniczyć w ich zabawach, siedział samotnie i czytał. 
Zawsze czuł się samotnikiem mimo wszystko. Wiedział, że pisany jest mu taki los i zdążył się z tym pogodzić, dopóki nie pojawiła się Tonks. Kiedy o niej myślał uśmiechał się szeroko. Był pewny, że nikt normalny go nie pokocha. A może ona nie była normalna?
W każdym razie dla niego była najwspanialszą kobietą na świecie, razem ze swoimi różowymi włosami, błyszczącymi oczami i wrodzoną niezdarnością.
Śmiał się, kiedy przypominał sobie akcję ze ślubu Snape'a i Hermiony. Zanim ceremonia się rozpoczęła, jego kochana Tonks zdążyła zgubić obrączki, uderzyć niechcący Minerwę prosto w twarz, tak, że zachwiała się i upadła, a poza tym zniszczyć połowę dekoracji, które Minerwa i Hermiona tak starannie dobierały... Severus chciał jej za to oczy wydrapać, nie obchodziło go to, że to wszystko zepsuła, obchodziło go szczęście Hermiony. 
Spojrzał w górę, na księżyc, który świecił mocno, mimo, iż nie był w pełni. Światło oślepiało go, zaślepiało jego myśli, naprawdę nie wiedział już co robić, jak z tym walczyć. Oddychał teraz ciężko, jakby przez jego gardło przedostawało się coś wielkiego, aby potem wydrzeć się z niego brutalnie i przeistoczyć w ryk, który przejął nad nim kontrolę.
Teraz już nie widział normalnie, jego wzrok był jednocześnie wyostrzony i zaślepiony. Zaciągnął się nocnym powietrzem tak gwałtownie, że liście pobliskiego drzewa zadrżały. Zauważył kątem oka jakiś dziwny ruch i usłyszał półprzytomny tętent kopyt.
Nadal był człowiekiem, nadal wiedział co robi, ale nie potrafił tego zatrzymać. Rzucił się w stronę dziwnie znajomego dźwięku. Miał wrażenie, że już kiedyś takie coś słyszał. Ale to też było w pół śnie...



Severus zauważył, że żona odnosiła się do niego z pewnym dystansem i chłodem. Od kiedy? No, może... od kiedy ta wiedźma śmiała stanąć swoją głupią nogą w jego gabinecie i spojrzeć na niego z tych swoich umiejętnie wydłużonych rzęs... Och, miał taką ochotę użyć jakiegoś zaklęcia, którego dawno mu zabroniono... Byleby ona przestała się do niego wdzięczyć, bo już mu się robiło niedobrze. Czy ona naprawdę nie widziała, że cały czas przyglądał się Hermionie?!
Wściekły udał się do swoich ukochanych lochów. Zanim zaczął się spotykać z Hermioną lochy jedyne przynosiły mu ukojenie. Ukryte głęboko pod całym tym gwarem, pod całym tym ohydnym światem. Tu dało się słyszeć tylko cichy szum jeziora zza kamiennych ścian i stukot kroków. 
Wszedł do swojego gabinetu i nagle pomyślał, że tak było codziennie. Nie przejmował się rutyną, na razie. Nigdy jakoś mu nie przeszkadzała. Z westchnieniem opadł na fotel przed kominkiem i zapalił różdżką ogień. Przywołał szklankę Ognistej i upił łyk. Skrzywił się. Nawet to nie zdołało wypłukać tego paskudnego smaku, jaki pozostał po tym jednym zerknięciu na Mary.
Jego wzrok machinalnie powędrował do szuflady biurka, w którym ukryta była kartka Lupina. Zacmokał z dezaprobatą i ze szklanką w ręku podszedł do biurka. 
Otworzył zabezpieczoną zaklęciem szufladę i wyciągnął zmięty pergamin. Dostrzegł zamazane słowa i powoli zaczął je odczytywać
Weszła Hermiona i zmroziła go wzrokiem.
-Pijesz.- westchnęła.
-A co innego mam robić, kiedy ciebie nie ma, a jej tlenione kudły wciąż przyprawiają mnie o mdłości?- uniósł bezczelnie brwi.
Hermiona podeszła do niego. Zauważyła kartkę.
-Co to?- spytała zaciekawiona.
-Nic takiego.- spojrzała na niego surowo. Westchnął.-Kartka zawierająca prawdopodobnie tajemnicę wilkołaka.- mruknął.
Wyrwała mu ją gwałtownie i zerknęła na nią. Warknął cicho i odłożył pustą szklankę na blat biurka. Wstał z groźną miną, ale ona odsunęła się od niego aż do kąta pokoju.
-Oddaj.- warknął gniewnie.
Miał już dość tych tajemnic. Chciał wiedzieć, co takiego Luniaczek mógł ukrywać...
-Bo co?- uśmiechnęła się złośliwie. 
-Bo...- zbliżył się do niej jeszcze bardziej, tak że stykali się nosami.-Już nigdy nie zrobię tak.
Wpił się w jej usta z zachłannością. "Och, co z tego, że śmierdzi Whisky?!", pomyślała i machinalnie objęła go. Uśmiechnął się drwiąco, nie kończąc pocałunku. Wiedział, że Hermiona i tak tego nie zauważyła, działał na nią jak narkotyk. Przy nim się zapominała. 
Wyrwał jej kartkę i przerwał w połowie pocałunku. Zostawił ją z zawiedzioną miną i przyspieszonym oddechem. Jej serce biło zwykle dwa razy szybciej, kiedy wykorzystywał ten swój przeklęty urok, o którym tylko ona wiedziała. 
Nagle zbladł jeszcze bardziej. Podbiegła do niego i razem odczytali trzy słowa, które były na tyle widoczne, by móc je odczytać: "Las", "Wilk", "Centauryyyyyyyyyy". Ostatni wyraz był napisany bardzo koślawo i jego poszczególne części skakały to w górę to w dół, aż w końcu "y" zjechało całkowicie jakby autor nie był w stanie dalej pisać.



8 komentarzy:

  1. Ojajajaj! Ciekawisz mnie jeszcze bardziej! Nienawidzę Mary czy jak jej tam :D Ale tajemnica wilkołaka jest... no po prostu tak niesamowicie ciekawa, że nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja proponuję zbiorową Avadę na tę szmatę Mary...
    Podobał mi się ten fragment o pocałunku Seva i Hermiony, taki mrrr :P
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  3. ZABIJE,TĘ IDIOTKĘ MARY...Zabije,zabije,zabije... Ale wcześniej potraktuje ją Cruciatusem,bo normalnie...agrhhh...Na myśl o jej kudłach przechodzą mnie ciarki -.- Co do Seva i Miony to oczywiście bosko *.* tajemnica Luniaczka intrygująca,hmmmmm,bardzo intrygująca...
    Ciekawe,ciekawe ^^ ~Sadystka

    OdpowiedzUsuń
  4. MARY JEST GŁUPIA!!!!!!!!!!!!!!!! O ile Lily zawsze lubiłam to Mary jest idiotką. Dołączam się do pomysłu ze zbiorową Avadą, choć najpierw proponuje porządne Crucio (jezu co się ze mną dzieje, Puchonką jestem i o niewybaczalnych myślę, no ale Mary wzbudza we mnie agresję). A co do Remusa... co on Centaury po nocach gania? Biedak. Mam nadzieję, ze wyjaśnisz o co dokładnie biega, i że ktoś w końcu skopie tyłek tej farbowanej wywłoce. Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Avada, Crucio, zmusiłam Puchonkę do złych myśli, Remus gania centary po nocach, bo nie ma się z kim bawić, tak, skopiemy tyłek i wyrwiemy tlenione kudły, dziękuję za komentarze, nawzajem pozdrawiam i w ogóle...
    Chwila, zgubiłam się... xD Gania centaury?! Musiałam być naćpana xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Puchonkę i Krukonkę(mnie);)
    Te kudły Mary... wyrwe tak że się szlama nie pozbiera...!
    Lily lubiłam nie powiem że nie ale aż ciarki przechodzą jak mogła się z taką idiotką zadawać!!!
    A co do Luniaczka... nie miła jesteś;) Ile jeszcze karzesz czekać na rozwiązanie:)?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tlenione kudły? widzę że jednak coś wyniosłaś z mojej lekcji.
    Zabierz.Ode mnie. Tą.Marry.TERAZ.
    Nie wiem, wyślij ją na dożywotnie pakty z olbrzymami, uwięź w jakiejś jaskini albo po prostu zabij, nie obchodzi mnie to NIE.CHCĘ.JEJ. z resztą jak widzę nie tylko ja jej nienawidzę...

    OdpowiedzUsuń