niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 26

Nie chciałam, żebyście decydowali za mnie, nawet jakbyście mnie przeklęli i tak bym pisała. Chciałam się tylko dowiedzieć czy to jest tego warte. ;)
_______________________________________________________


Wakacje

Lato było upalne, wiatr niósł za sobą zapach kwiatów i skoszonej trawy, który wchodził w skład zapachów, które Hermiona uwielbiała. Niebo zazwyczaj było czyste, choć zdarzały się dni, kiedy nagle zrywała się ulewa. Można by pomyśleć, że to nie ta ponura Wielka Brytania, w której wszyscy się wychowali. 
Każdy spędzał wakacje tak jak lubił, Hermiona chodziła na spacery i czytała razem z Severusem, Amortencja albo studiowała książki w swoim pokoju, albo włóczyła się po okolicy z Rose, Albusem i Scorpiusem, z którymi się praktycznie nie rozstawała. Tak, za pośrednictwem Hogwartu można było zawiązać przyjaźnie na całe życie. 
Najczęściej jednak przychodzili na niewielki plac zabaw, gdzie zazwyczaj nikogo nie było, siadali na huśtawkach i rozmawiali, śmiejąc się po kolei: z płaczącej z byle czego Rose, obelg Amortencji, lekko "rasistowskiego" podejścia do życia Scorpiusa i wrażliwości Albusa. Nie były to obraźliwe śmiechy, wszyscy bez wyjątku cieszyli się, że mogą ze sobą otwarcie porozmawiać.
-A wy w ogóle jakoś przygotowujecie się do tego nowego roku szkolnego?
Siedzieli na ławce, na placu zabaw, a Amortencja patrzyła na nich wyczekująco. Wiatr rozwiewał jej włosy, tak samo jak Rose, żar lał się z nieba, a ptaki na pobliskim drzewie kryły się w cieniu liści i ćwierkały cicho.
Albus i Rose wzruszyli ramionami, Scorpius mruknął: "Tylko zaklęcia."
-Tylko ty obrałaś sobie za cel bycia najlepszą.- powiedział z uśmiechem Albus.
-No, pewnie. Muszę być lepsza od Chłopca, Który Jest Synem Chłopca, Który Przeżył.
-Trochę to pogmatwane.
-A bo to moja wina, że masz tak dziwny tytuł?
Zbiorowo wybuchnęli śmiechem. Podnieśli się z ławki i ruszyli ulicą, którą nie jeździły żadne samochody. Wioska była chroniona zaklęciami, mugole nie mogli ich dostrzec. Powoli zbliżali się do domu Albusa.
-Wiesz, Albus, że mój ojciec cię nie lubi, będzie ci ciężko na eliksirach, jeżeli nie będziesz znał podstawowych informacji.- wyjaśniła cierpliwie Amortencja.
-Nieważne. Przecież są jeszcze zaklęcia, opieka nad magicznymi stworzeniami i w ogóle.- wzruszył ramionami, ale minę miał coraz mniej pewną.
-Słuchaj.- stanęła i położyła mu ręce na ramionach.-Jak nie będziesz wykazywał inicjatywy, jak nie będziesz się uczył to mój ojciec urządzi ci takie piekło, że pokonanie Voldemorta przy tym to pryszcz.
-No, fakt.- wtrącił się Scorpius.-Inni nauczyciele nam odpuszczą nawet jeżeli nie będziemy umieć, ale on... Nigdy.
Parsknęli śmiechem, a Albus pomachał im i odszedł do domu. Teraz szli we trójkę, w ciszy, przerywanej tylko przez odgłosy otoczenia, szum wiatru i ptaki. 
-Wakacje są po to, by odpoczywać.- odezwała się nagle Rose.
Amortencja westchnęła.
Jej  blond loki znikły w drzwiach niewielkiego domu. Amortencja zerknęła na Scorpiusa. Wiatr zerwał się nagle i znów rozwiał na wszystkie strony jej kruczoczarne włosy.
-Możesz. Związać. Te. Włosy?- syknął Malfoy.
Wymownie spojrzała w niebo, ale zebrała włosy i związała je w kucyk. 
Mieszkali na przeciwko siebie. Właściwie, to w tym miasteczku wszędzie było blisko. Albus i Rose mieszkali tylko kilka domów dalej, Neville jeszcze kilka. Lubili Nevilla. Zawsze z nimi rozmawiał i radził, co zrobić, kiedy nie mogli poradzić sobie z rodzicami. Znał wszystkie ich szkolne przygody, sam w nich uczestniczył, więc jak dajmy na to, Ginny zabroniła Albusowi wybrać się do lasu razem z resztą, on wytknął jej, że jak rozpoczęła się Druga Bitwa o Hogwart, ona sama nie chowała się, a walczyła. Zrobiła wściekłą minę, ale nie potrafiła się tego wyprzeć, przecież była to prawda. 


Hermiona stała przed lustrem w łazience i przyglądała się swojemu odbiciu. Swoim czekoladowym, dużym oczom, które prawie na wszystkich bliskich patrzyły z ufnością, swojej brzoskwiniowej cerze i różowym ustom. Zmarszczyła czoło, a potem wygładziła je. 
Severus podszedł do niej i objął ją.
-Można wiedzieć, co robisz?- zapytał cicho.
-Powiedz szczerze, czy ja się starzeję?
Odsunął się od niej gwałtownie i spojrzał na nią jak na wariatkę. No, bo czy nie powtarzali jej tego wszyscy? Że jest piękna i młoda? Poczuł rosnącą złość, przecież mówił jej to tyle razy, powtarzał i okazywał. 
-Słucham?- warknął.
Wzruszyła ramionami i znowu zmarszczyła czoło. Westchnął przeciągle, pocałował ją w czoło, tym samym wygładzając zmarszczki i pogłaskał ją po policzku.
-Jesteś piękna, głupia idiotko.- mruknął.
-Łatwo ci mówić, jesteś półkrwi, będziesz przystojny i młody przez długi czas.- wtuliła się w niego. 
Odsunął ją od siebie i zaczął dokładnie przyglądać się jej oczom.
-Co ty...?
-Może masz coś ze wzrokiem skoro siebie uważasz za starą, a mnie za młodego i przystojnego. Powinnaś z tym iść do Świętego Munga.- burknął. 
Pokręciła głową ze śmiechem.
-A może to problem psychiczny?- uniósł wysoko prawą brew, jak to miał w zwyczaju robić.
-Przestań mnie i siebie obrażać, bo się już nigdy do ciebie nie odezwę, jasne?
Skinął głową z ociąganiem.


W Dolinie Godryka Gryffindora wszyscy mieli problemy, mniejsze, większe, ale nikt nie wiódł sielankowego życia. Nawet Evanna, która się tu przeprowadziła, na co Severus zareagował wyjściem z domu i wróceniem dopiero późnym wieczorem, miała problem, mianowicie z Nevillem, który mimo, że był odważny, to jednak nieśmiały. Hermiona nie mieszała się w ich życie, nie chciała ich swatać na siłę, choć z daleka widać było, że Neville zakochał się w Evannie. Ona sama po prostu go onieśmielała, jej bezpośredniość, nawet Luna się tak nie zachowywała, jej ciągłe mówienie o niestworzonych rzeczach, krytykowanie toku myślenia kuzynki... Za każdym razem, gdy całowała go w oba policzki, czy to na pożegnanie, czy na powitanie rumienił się i przez resztę spotkania nie mógł wykrztusić z siebie słowa. 
No, właśnie. Była całkowicie Francuzką, jeżeli chodziło o sposób bycia. 
Często bywała u Hermiony i Snape'a, Hermiona lubiła z nią rozmawiać, poza tym, w jakiś sposób pomogła w odnalezieniu Amortencji, więc była jej to winna, a przynajmniej tak się czuła. 
-Witaj, Hermiono.- powitała ją, któregoś dnia jak zwykle, całując w policzek.
Snape szedł akurat korytarzem, ale kiedy zobaczył Evannę, zatrzymał się gwałtownie, odwrócił, ale stwierdził, że to wyglądało na tchórzostwo, więc wyprostował się na całą swoją wysokość (Hermiona zawsze narzekała, że jest tak wysoki, że ona musi stawać na palcach, by pocałować go w czoło) i podszedł do nich pewnym krokiem. Spiorunował wzrokiem Evannę.
-Sev!- powiedziała i wspięła się na palce, by pocałować go w policzek.
-Zrób. To. A. Rzucę. Takim. Zaklęciem. Że. Będą. Zbierać. Twoje. Resztki. Z. Całej. Okolicy.- warknął, a w ton głosu starał się włożyć tyle jadu i złości ile mógł.
Nie zważając na jego groźby cmoknęła go w policzek i tanecznym krokiem odwróciła się do Hermiony. 
-Powinnaś chyba być zazdrosna.- syknął w jej stronę.
Zarzuciła mu ręce na szyję i uśmiechnęła się chytrze.
-Ty nie lubisz blondynek, poza tym, ona wita tak każdego.- rzekła spokojnie.
-Skąd wiesz, że nie lubię blondynek?- uniósł obie brwi.
-Uważasz, że one są głupie.
Spojrzał wymownie na Evannę i pokiwał ochoczo głową. Wygadywała tak niestworzone rzeczy, że rzeczywiście uważał ją za głupią.
-Jak chcesz. Wracam wieczorem, kiedy ona sobie pójdzie.- mruknął.
Pocałowała go i uśmiechnęła się. Zanim wyszedł odwrócił się, a minę miał taką jakby się nad czymś zastanawiał. 
-Nie boisz się, że cię zdradzę albo w ogóle odejdę?- zapytał.
Pokręciła głową z pewnym uśmiechem i usiadła obok Evanny na kanapie. Posłał jej ostatnie spojrzenie i zniknął za drzwiami. Minął się z córką.
-Evanna?- spytała krótko.
-Tak.
-Mogę przeczekać u Scorpiusa?- uśmiechnęła się słodko.
-Pewnie i tak nie zauważą, że nie wróciłaś. 
-Dzięki.
Odeszli w dwie przeciwne strony, akurat oni mieli takie same poglądy jeśli chodziło o Evannę, po prostu ich denerwowała. Amortencja szybko wpadała w złość, to była kolejna cecha jaką odziedziczyła po ojcu, choć znając matkę ona też nie była aniołkiem, skoro potrafiła wytrzymać z mężem tyle lat. Hermiona często narzekała na podobieństwo Amortencji do ojca, była opryskliwa, arogancka, a mimo to wiedziała, że córka odziedziczyła po nim też dobre cechy, więc nie martwiła się aż tak. 
Właściwie, w pewnym sensie podobało jej się, że będzie miała w domu drugiego takiego Severusa i nie wątpiła w dobroć Tencji.

6 komentarzy:

  1. Kiedyś nie lubiałam parringu Sevmione, ale jak czytam twoje opowiadanie to polubiłam. Uważam, że opisy co czuje bohater są trochę ubogie. Mam nadzieje, że niedługo zacznie się drugi rok i będzie Albus i Minerva. :)) Minerva

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś nie lubiałam parringu Sevmione, ale jak czytam twoje opowiadanie to polubiłam. Uważam, że opisy co czuje bohater są trochę ubogie. Mam nadzieje, że niedługo zacznie się drugi rok i będzie Albus i Minerva. :)) Minerva

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc ;) faajny rozdzial ;) No naprawde, oni sa tacy uroczy ^^ "a nie boisz sie ze cie zdradze?" Mistrz ;D za duzo jest tu fajnych fragmentow aby je przytaczac ;) za bledy wybacz - jestem na telefonie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Usunęło mi cały poprzedni komentarz i zostało tylko to:/ No nic napiszę jeszcze raz.
      Rozdział mi się bardzo podobał. Ciekawa jestem co będzie dalej.
      No i gdzie ten Sev łazi jak Evanna przychodzi.
      Swoją drogą jak jest opis Hermiony w tej łazience to miałam wrażenie, żę zaraz wyskoczysz z tym, że jest w ciąży :D
      Miona

      Usuń