środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 35

Nieznajoma znajoma



Śnieg padał teraz obficie i najwyraźniej błonie miały się pokryć puchem już w tym tygodniu. Powietrze było mroźne i świeże, Zakazany Las magiczny jak zawsze, przykryty cienką warstwą śniegu. Hermiona korzystała z pogody i spacerowała długo po błoniach, kiedy już skończyła lekcje. Musiała odreagować, przerabiali boginy. Lubiła swoją pracę. Mogła jednocześnie być blisko Severusa i Amortencji i pomagać młodym czarodziejom w wykształceniu swoich umiejętności.
Zrobiło jej się zimno, więc wróciła do zamku. Obejrzała się do tyłu i zobaczyła Filcha, kłócącego się z jakąś wysoką, czarnowłosą kobietą. Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Nie będzie się użerać z tym starym draniem tylko dla jakiejś zwykłej turystki. Dogoniła ją Minerwa. Hermiona uśmiechnęła się.
-Wreszcie cię wypuścił.- rzekła zdyszana McGonagall.
-Tak. Już nie mogłam wytrzymać w tych lochach.- roześmiała się.-Nie wiesz, co to za jedna?- wskazała czarnowłosą, którą Filch w końcu zgodził się wpuścić w obręb zamku.
-Powiedziała tylko, że chce rozmawiać z dyrektorem. Nie miała przy sobie nic niepokojącego, więc poprosiłam Filcha, żeby pozwolił jej wejść.
-Ładna.- stwierdziła cicho Hermiona.
-Och, Hermiono...
Minerwa popatrzyła na nią jak na wariatkę, ale później złagodniała i pogłaskała ją po głowie jak matka córkę. Hermiona milczała, zastanawiając się nad celem wtargnięcia na teren zamku wysokiej kobiety. Zagryzła dolną wargę i odwróciła się. Nieznajoma czarownica zniknęła.
-Nie martw się nią. Przyszła, to i pójdzie. Pewnie jeszcze dziś.- Minerwa zamilkła na krótką chwilę jakby starała się zrobić dramatyczną pauzę.-Trzeba coś zrobić z Evanną i Nevillem.- mruknęła w końcu.
-To nie nasza sprawa.- burknęła Hermiona, wciąż zaniepokojona wizytą nieznajomej.
-I ty to mówisz? Obie jesteśmy szczęśliwie zakochane.- zaczerwieniła się po same koniuszki uszu.-Zeswatałyśmy razem każdego w tej szkole. Teraz chcesz się poddać?
Hermiona gwałtownie zatrzymała się i tupnęła nogą jak rozkapryszone dziecko.
-My, Gryfoni nigdy się nie poddajemy.- powiedziała buntowniczo.-Ale to ich sprawa.
-Jak to ich sprawa?- McGonagall zrobiła taką minę jakby Hermiona powiedziała jej, że Severus przeprasza ją za wszystkie złośliwości jakie kiedykolwiek wydostały się z jego ust.-Nie widzisz, że do siebie pasują? Trzeba ich zeswatać, rozumiesz?
Hermiona niepewnie skinęła głową. Nie bardzo teraz chciała kogokolwiek swatać. Przypomniała sobie o Remusie i o tym, że powinna z nim porozmawiać. Pożegnała się z Minerwą, ale po drodze zobaczyła swoje odbicie w kałuży. Jej włosy były jeszcze bardziej niesforne niż zazwyczaj. Dziwne. A miała wrażenie, że to niemożliwe.



Amortencja przerobiła dokładnie chyba wszystkie książki o wilkołakach, jakie mieli w hogwarckiej bibliotece. Nic właściwie nie znalazła, poza krótką wzmianką o człowieku, który potrafił powstrzymywać przemianę na jakiś czas. Został zabity w trakcie jakiegoś buntu czy walki. Dziewczyna ze złością stwierdziła, że książki są bezużyteczne, a przynajmniej te, które udostępniają uczniom. Postanowiła, że będzie liczyć wyłącznie na siebie. 
Scorpius i Albus nie odzywali się za często od spotkania w łazience Jęczącej Marty. Amortencja nieraz zauważała u nich oznaki animagicznych zdolności. Kiedy całkowicie sami siedzieli w pokoju wspólnym Ślizgonów, Al starał się o pojawienie się psiej sierści na ręce, a potem o zniknięcie. Wychodziło mu to coraz lepiej. Scorpius nie był wcale gorszy, gdy coś sobie postanowił, nic nie było go w stanie odwieść od tej decyzji. Ćwiczył więcej i umiał już mniej więcej tyle, co Amortencja. 
Jego koligacje rodzinne nie miały nic wspólnego z animagami. Pomagał mu jedynie ślad, jaki pozostał po zaklęciu Moody'ego, które transmutowało kiedyś Dracona w białą fretkę. 
Amortencja zauważyła też nowe "objawy". Raz, kiedy siedziała spokojnie w klasie transmutacji, a McGonagall znajdowała się, zmieniona w kota na swoim biurku, usłyszała jej głos, gdzieś z dali jakby nieobecny. Zorientowała się, że to kot o czymś myślał, a ona usłyszała to. Po chwili głos zanikł i już nigdy się nie powtórzył. Odtąd Minerwa patrzyła na nią z dziwnym błyskiem w oku. 
Pewnego wieczoru wybrali się w trójkę do Zakazanego Lasu, jak zwykle pod peleryną-niewidką. Albus ziewnął potężnie, a Scorpius przetarł zaspane oczy. Spojrzała na nich z przyganą i klasnęła w dłonie. Wyprostowali się jak na rozkaz, a Albus zażartował, salutując w jej stronę.
-Bardzo śmieszne, wiesz?- zaśmiała się sztucznie i zmroziła go wzrokiem.
-Możesz wyjaśnić nam, dlaczego tu jesteśmy o tej porze, na takim zimnie, kiedy po lesie może szwendać się na wpół przemieniony wilkołak?- zapytał sennie Scorpius.
-Dlatego, że jesteśmy animagami.
Popatrzyli na nią dziwnie. Niby wiedzieli, co się z nimi działo, ale nigdy nie nazwali tego po imieniu. Obaj odwrócili od niej spojrzenia. Westchnęła przeciągle.
-Jesteśmy początkującymi animagami i musimy ćwiczyć, żeby w pełni zapanować nad przemianą.- kontynuowała spokojnie.-Trochę czytałam. Wiadomo, że jest rejestr animagów.
Obaj spojrzeli na nią buntowniczo, a ich twarze wyrażały zdziwienie i wściekłość.
-Chyba nie masz zamiaru...
-Jesteś głupi...?! Oczywiście, że nie mam zamiaru nas zapisać. To byłoby wyłącznie oznaką wierności Ministerstwu i głupoty.- powiedziała hardo.-Właśnie to z wami chciałam skonsultować.- przeszyła ich wzrokiem.-Ale widzę, że wszystko załatwione.- uśmiechnęła się.-Jeżeli będziemy ćwiczyć to może uda nam się jeszcze w tym roku zostać animagami. Wystarczy silna wola, trochę temperamentu i rozumu.
-Łatwo powiedzieć.- mruknęli obaj i wyszczerzyli do siebie zęby w uśmiechach.
-A co z wilkołakiem?- zainteresował się Scorpius.
-Nic. Nic nie znalazłam.- wzruszyła ramionami.-Może mój ojciec ma jakieś notatki. 
-I co, wpadniesz do niego w odwiedziny, zrobisz smutne oczka i poprosisz tatusia o informacje o wilkołaku, którego widziałaś w lesie, kiedy powinnaś słodko spać?- zironizował Scorpius.
-Nie, jasne, że nie. Włamię się do jego gabinetu.
-Wiecie co?- spytał nagle Albus.-To bardzo przypomina mi nasz poprzedni rok.
Pokiwali gorliwie głowami.


Hermiona zeszła do lochów i wpadła do łazienki. Spojrzała w lustro i skrzywiła się. Na głowie miała szopę włosów, a myśląc o rozczesywaniu i doprowadzeniu ich do porządku po prostu dostawała szału. Z westchnieniem wzięła szczotkę, ale nawet nie zdążyła dotknąć nią włosów, a co dopiero czesać, bo rozległo się pukanie do drzwi, a potem lekkie kroki. To nie były kroki Severusa. 
Ze szczotką w ręku wyszła zobaczyć kto śmie sobie tak wchodzić bez pozwolenia do komnat Severusa. Stanęła jak wryta, ponieważ ujrzała ową nieznajomą kobietę. 
Kobieta rzeczywiście była ładna. Czarne włosy falami opadały jej na ramiona, a niebieskie, wyraziste oczy błyszczały wesoło. Była wysoką i smukłą czarownicą, na oko w wieku Snape'a. Twarz miała pociągłą i bladą, ale na policzkach rumieńce. Zmierzyła wzrokiem Hermionę i przez moment przyglądała się szczotce, którą trzymała. Potem uśmiechnęła się słodko.
-Odrabiasz szlaban u Severusa?- zapytała wesoło.
Moment trwało zanim Hermiona uświadomiła sobie, co właśnie usłyszała. Kobieta odwróciła od niej wzrok i rozejrzała się po gabinecie, najwyraźniej, uznając ją za chorą umysłowo, a przynajmniej opóźnioną w rozwoju. Hermiona zacisnęła ręce w pięści i zrobiła się cała czerwona ze złości.
-Mogę wiedzieć jak się pani nazywa? I co pani tu robi?- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Zwykle nie denerwowała się więcej niż było trzeba. To Severus miał wystarczająco gorący temperament, by obrażać ludzi na każdym kroku, by ich poniżać i dołować. Ona zazwyczaj robiła za tego "dobrego ducha" w ich związku. Uśmiechała się i przepraszała, jeśli Severus kogoś uraził. Teraz jednak poczuła się jakby coś w niej wybuchło. 
Jak ta wredna baba śmie brać ją za uczennicę?!
Każda inna kobieta zinterpretowałaby to jako komplement. Ona nie. Nie w jej przypadku, kiedy Severus był o wiele starszy. 
-Mary Macdonald. A po co tu jestem, to już niestety nie twoja sprawa.- uśmiechnęła się.
Hermiona przez chwilę zastanawiała się, co to wszystko miało znaczyć. Mary Macdonald, Mary... Nie przypominała sobie, by Severus o niej mówił. Przysięgła sobie, że jeżeli Snape'a łączyło cokolwiek z tą... Och. Ale jednak była ładna. 
Przez chwilę tak stały, a potem drzwi otworzyły się gwałtownie i do gabinetu wpadł Severus z groźną miną, a czarne szaty łopotały za nim jak skrzydła kruka. Już chciał się uśmiechnąć do żony, podejść do niej, pocałować najmocniej i najbardziej zachłannie jak potrafił, powiedzieć, że była, jest i będzie jego jedynym pocieszeniem, jego osobistym, kochanym Pufkiem, a potem w końcu odszyfrować kartkę Lupina, ale zatrzymał się w połowie kroku. 
Przez chwilę błądził wzrokiem od Hermiony na czarnowłosą kobietę i z powrotem, a potem zmarszczył brwi. 
Każdy normalny mężczyzna popędziłby w ramiona czarnowłosej. On jednak chciał mieć tylko swoją Hermionę. Tylko tę, naturalną, śliczną Gryfonkę z burzą poskręcanych kołtunów, z rumianymi policzkami i brzoskwiniową cerą, niską i pełną energii, tę, która była na tyle odważna i  w pełni Gryfońska, by mu zaufać i oddać na zawsze swoje serce. Patrzył na żonę z rozczuleniem. 
Potem zgromił wzrokiem starszą kobietę. Och, jak bardzo chciał mieć brzytwę, z tego mugolskiego filmu i tak jak w tym filmie, wybić wszystkich, którzy zaszkodzili jego żonie. Nie, chciał tasak. Nie, on naprawdę pragnął tylko piły mechanicznej. Skrzywił się.
"Co na Salazara Slytherina i wszystkie Pufki świata robi tu ta wiedźma?!"



___________________________________________________________
Uwielbiam trzymać was w niepewności xD Miłego komentowania, jeżeli komuś się będzie chciało skomentować ^^

11 komentarzy:

  1. Genialne *-* A to ciągłe porównywanie Hermiony do Pufka jest świetne. Tylko jestem ciekawa co to za Wiedźma xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No, bo Hermiona pasuje do profilu Pufka Pigmejskiego xD Podpowiem Ci, to bardzo głupia wiedźma -,-'' xD
    I dziękuję ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuu... Kim ona jest!? Na miejscu pufka zabiłabym na miejscu -.- Teraz nie mogę wytrzymać,co to za baba nachodzi Mistrza??? Suuuuuuper rozdział! Arrr... ~Sadystka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się czasem zastanawiam, czytając Twoje komentarze, co by było, gdybyś spotkała Alanka na ulicy *.* Pewnie, zrobiłabyś to samo, co ja, rzuciłabyś się na niego xD
      Wredna baba -,-' xD

      Usuń
    2. Ooooojjj... nie wiem czy tylko rzuciła ;D ~Sadystka

      Usuń
    3. No, ty nie układałaś jakichś porąbanych planów z przyjaciółką, jakby się Rickman pojawił na ulicy... xD ;DD

      Usuń
    4. Pewnie bym go zaatakowała a potem zemdlała xD ~Sadystka

      Usuń
  4. ZABIĆ CIĘ TO MAŁO! NA MERLINA DZIEWCZYNO! Wiesz co? Też będę taka brutalna i jeszcze nie wiem co zrobię w nowym rozdziale u siebie, ale chcący zrobić Ci na złość też utnę w najlepszym momencie :3 :3 :3
    CO NA DROPSY DUMBLEDORE'A ROBI TU JAKAŚ CZARNOWŁOSA PIĘKNOŚĆ JA SIĘ PYTAM?!
    Nieee no to jest foch. Ja tu się focham...
    Buziaki ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem przyzwyczajona do gróźb śmierci, w końcu byłam śmierciożercą. Tylko, że Czarnego Pana już nie ma...
      Alee, jak to utniesz w najlepszyyym?? ;________________; A trudno, jakoś wytrzymam xD
      Dropsy Dumbeldore'a leżą spokojnie w jego biurku na pajęczych nóżkach, a czarnowłosa piękność jest... No, to się wyjaśni :3
      Nawzajem <3 :D

      Usuń
  5. Mówisz że byłaś śmierciożercą?
    Widać...
    Jak możesz!?
    Najpierw tajemnica Remusa, animagiczni uczniowie, a teraz jakaś piękność!
    FOCH Z PRZYTUPEM

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, Foch z przytupem to już coś ;__;
    No, same tajemnice xD

    OdpowiedzUsuń