wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 41

Wyznania



Hermiona nie mogła tego wszystkiego przeboleć. To, że zrobił jej to Remus docierało do niej jak przez mgłę. Nigdy nie wkładała więcej pracy w swoją urodę, nie malowała się, nie układała włosów. Zawsze uważała, iż prawdziwe piękno to naturalność.  Naszła ją ponura myśl, że może i tego już nie miała. A jeśli i tego jej zabrakło, to co mógłby zrobić Severus? Doskonale wiedziała, iż darzył ją wielkim uczuciem, ale czy nie mógł po prostu zmienić zdania? Leżała w Skrzydle Szpitalnym, nieruchoma i wpatrująca się tępo w sufit i nie potrafiła pozbyć się takich myśli. To było straszne.
I co teraz? To pytanie zawisło między nią a białym sufitem jak pająk. Spojrzała w bok. Severus siedział wpatrzony w coś za oknem i trzymał ją za rękę. Dziwiła się, że jeszcze nie uciekł. Nie chciała, żeby taką ją widział od teraz, każdego ranka i każdego wieczora. Przeniósł na nią wzrok, ale nie uśmiechnął się. Całkowicie poważny zbliżył się do niej i złożył pocałunek na każdej z jej powiek.
-Śpij, głupia.- dopiero teraz się uśmiechnął.
Wrócił na swoje miejsce, a ona nie otwierała oczu. Była odważna. Świetnie radziła sobie z problemami innych. To dlaczego nie potrafiła poradzić sobie ze swoimi?! Przeklinała się w duchu za głupotę. Zamiast uciekać liczyła na to, że Remus odmieni się i pójdą dalej, pogrążeni w rozmowie.
-Sev...- szepnęła.
Dostrzegła w ciemności błysk jego czarnych oczu.
-Tak?
-Przepraszam.
Usiadł na skraju jej łóżka i odgarnął zgrabnie loki z jej twarzy. Przez chwilę na nią patrzył, a ona miała wrażenie, że zaraz po prostu wybuchnie. Przecież była taka oszpecona, jak on mógł na nią patrzeć, całować ją...
-Za co przepraszasz, Krzywołapku?- omijając blizny pogłaskał lekko jej policzek.-Zwariowałaś?
-Nie, ja... Przepraszam, że cię nie posłuchałam, że byłam taka głupia...-z jej oka wypłynęła jedna łza, którą szybko otarł.
Długo milczał. Potem w jego wzroku coś się zmieniło, posmutniał.
-To ja powinienem siebie winić.- rzekł.-Wiedziałem, że mnie nie posłuchasz, mogłem pójść z tobą.
Świetnie. Jeszcze obwiniał siebie. Nie mogła tego znieść. To wszystko było jej winą, to ona uparła się by iść na spacer z wilkołakiem, nie on. On ją ostrzegał, pouczał, próbował powstrzymać. Powinna była go posłuchać, przecież miał większe doświadczenie, był starszy.


W gabinecie Dumbeldore'a, pomimo ogólnego spokoju zawsze panował ruch. Był centrum spotkań nauczycieli, miejscem pracy samego Dumbeldore'a, częstym obiektem gniewu Severusa, który książek nigdy nie niszczył, ale na meblach się lubił wyżyć, gdy na tyle był zdenerwowany. Dlatego Albusa nie dziwiło, że do drzwi wciąż rozlegało się pukanie, że ciągle wchodziła i wychodziła Minerwa oraz inni nauczyciele.
-Remus zaatakował Hermionę.
Ciągle to samo zdanie, powtarzane wiele razy, a czasem urozmaicane różnymi określeniami. Dumbeldore westchnął. Całe grono pedagogiczne siedziało w ciszy i ten jeden gest ze strony dyrektora wywołał lekkie poruszenie. Czekali z nim, ale nie wiedzieli na co, w ogóle się nie odzywał, tylko kiwał od niechcenia głową.
Przyszła Pomfrey. Wtedy dopiero Dumbeldore podniósł głowę znad jakichś papierów i zerknął na nią pytająco. Pokiwała smutno głową.
-Severus mnie do niej nawet nie dopuścił. Sam się nią zajął.- powiedziała.-Hermiona nie jest chyba w ciężkim stanie fizycznym, ale z psychiką to już co innego.
Po pierwszym jej zdaniu po sali rozniosły się westchnienia ulgi, ale po drugim, znowu wszyscy wstrzymali oddech. Zgodnie, tak jakby to wcześniej zaplanowali. Albus nie zwrócił na to uwagi, Minerwa zaś zmroziła kolegów wzrokiem i spojrzała na Poppy, wyczekując dalszej wypowiedzi.
-Obwinia się za to, że wyszła z nim na spacer i przez to zyskała tę bliznę.- Poppy westchnęła ciężko.
-Jakiej blizny?!- krzyknęli wszyscy.
Nawet Albus wydawał się przestraszony.
-Paskudna blizna, biegnąca przez całą jej twarz.- Poppy załamała ręce.-Po pazurach wilkołaka. Podobna do blizny Billa Weasleya.
Zaległa potworna cisza. Był to ten rodzaj ciszy, kiedy wszyscy czują, że coś trzeba powiedzieć, ale nic nie można wymyślić w tym ogłuszającym milczeniu. Czekali na wypowiedź Dumbeldore'a. Nawet Minerwa patrzyła na niego z nadzieją, że coś powie.
-Severus się nią zajmie.- powiedział w końcu dyrektor.-A jak go znam to już jutro ją stamtąd zabierze do swoich komnat.- podniósł wzrok na zebranych.-Czy z blizną wiążą się jakieś skutki uboczne?
W jednym momencie wszyscy spojrzeli na Pomfrey, która przełknęła ślinę. Nie lubiła, gdy ktoś tak natrętnie na nią patrzył.
-Nie jestem w stanie stwierdzić.



Amortencja nie zbliżała się do Skrzydła Szpitalnego, bo wiedziała, że widok matki, pochylonego nad nią, smutnego ojca i wspomnienie czynu wilkołaka tylko jeszcze bardziej ją zdenerwuje. Miała wybuchowy charakter po ojcu, tak jak praktycznie wszystko. Odziedziczyła po nim bladą cerę i czarne oczy, włosy i postawę. Była wysoka jak na swój wiek, smukła i ogólnie taka jakaś... Jak ona to często określała "snapeowata". Podobało jej się to, ojciec zawsze był dla niej autorytetem, ale nienawidziła, kiedy ktoś z góry zakładał, że wybierze karierę Severusa.
Siedziała naburmuszona w pokoju wspólnym Ślizgonów. Zielone, mdłe światło oblewało jej twarz, zza ceglanych ścian dochodził plusk wody w jeziorze. Uczniowie spali w swoich dormitoriach, tylko ona nie mogła. Trzymała książkę na kolanach, ale od dawna jej nie czytała.
Usłyszała kroki i już chciała zrobić jeszcze bardziej nadąsaną minę, żeby pokazać, że nie lubi, kiedy się jej przeszkadza. Do pomieszczenia wszedł Albus. Uśmiechnął się do niej i opadł na fotel, obok niej.
-Najgłupsze pytanie na świecie: jak tam?- powiedział spokojnie.
-Skoro najgłupsze, to po co je zadajesz...- mruknęła cicho.
Wzruszył ramionami.
-Chciałem tylko dowiedzieć się jak się czujesz.- mówił dalej niezrażony jej reakcją.
-A jak mam się czuć? Jestem wściekła.- odłożyła ze złością książkę.-Wilkołak zasługuje na karę.- zamilkła, widząc jego reakcję.-Nie, nadal nie wiem w jaki sposób przemienia się, odmienia, a potem znów przemienia i to wszystko nie podczas pełni.- dodała szybko.
Kiwnął głową ze zrozumieniem. Potem zrobił coś, czego można się było spodziewać. Przytulił ją mocno i odszedł. Zdziwiona znowu sięgnęła po książkę i potrząsnęła głową. Nie czytała długo, ktoś wszedł do pomieszczenia i prawdopodobnie minął się z Albusem.
Obróciła głowę i zobaczyła Scorpiusa. To jakaś plaga. I cała trójka musiała być kopiami ojców? Scorpius był wyższy od niej i chudy. Blady jak ściana i spokojny. Oczy miał stalowoszare, z domieszką błękitu, a włosy niesamowicie jasne, prawie że białe. Usiadł w fotelu, z którego zniknął Albus i spojrzał na nią.
-Zanim spytasz jak się czuję.- wycedziła.-Jestem wściekła.
-A, bo to nowość.- mruknął lekceważąco.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu. On też się uśmiechnął.
-Zamierzasz zabić wilkołaka?- zapytał od niechcenia, jakby pytał ją o godzinę.
-Tylko zranić.- uśmiechnęła się wrednie.
-Chyba drugoklasiści nie powinni myśleć o takich rzeczach.- rzekł spokojnie.
Parsknęła śmiechem, a on śmiał się z nią. Musiała rzucić Muffliato, żeby nikt ich nie usłyszał. Znała wszystkie zaklęcia Księcia Półkrwi, wraz z Sectumsemprą, zaklęciem na wrogów. Przecież były to zaklęcia wymyślone przez jej ojca, jak mogła ich nie znać?
-Dość już.- powiedział nadal rozbawiony Scorpius.-Idź spać.
Tak jak Albus przytulił ją, ale jednak inaczej. Położyła głowę na jego ramieniu, a on poklepał ją po plecach i odszedł do dormitorium.
Zorientowała się, że nie była sama. Miała dwóch wspaniałych kumpli. Jeden, wrażliwy i miły, potrafił ją pocieszyć, drugi zaś, wkurzający i lubiący ją wkurzać, wiedział jak ją rozśmieszyć. Miała dwa skarby, które zawsze jej pomagały. Uśmiechnęła się.



Tak jak Albus przewidywał, Severus nie mógł znieść tego, że Hermiona znajduje się w Skrzydle Szpitalnym, więc ją stamtąd zabrał. Była już całkowicie zdrowa, nic jej nie bolało, tylko jakoś tak serce nie dawało jej spokoju. Naprawdę czuła się winna, a on to widział. I nie mógł tego znieść.
Usiadła w fotelu i podciągnęła nogi pod sam podbródek. Severus zapalił ogień w kominku i uklęknął przy niej. Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. "Znowu to samo... znowu się będzie nad sobą użalać...", pomyślał ze złością.
Był tolerancyjnym i w miarę spokojnym... Nie, nie był taki, ale potrafił znieść wiele. Teraz jednak wkurzyło go naprawdę to jej użalanie się nad sobą i ciągłe powtarzanie sobie, że przez bliznę utraciła na urodzie. Złapał ją za rękę i zmusił, by wstała. Spojrzała na niego pytająco.
-Jesteś moja.- powiedział stanowczo.-Nigdy bym cię nie zostawił, więc zacznij myśleć normalnie. Gdybym tylko mógł, już nigdy nie wypuściłby cię z uścisku moich ramion. Rozumiesz?
Zabrzmiało to jak groźba, ale było w tym jednocześnie tyle jego oddanej miłości, że wzięła głęboki oddech. Westchnął ciężko i bez ostrzeżenia położył swoje zimne palce na jej szyi. Wzdrygnęła się, ale mimo to jego dotyk sprawiał, że miała ciarki, przyjemne i nieprzewidywalne. Uśmiechnął się. Zaczął całować jej szyję, a ona przymknęła oczy. Odrzucił do tyłu jej splątane loki, a ona wygięła szyję, by dać mu większe pole do popisu.
Miała wrażenie, że te czarne myśli jakby się oddaliły. Świadomość, iż mógłby jej nie kochać, bo jej uroda ucierpiała pozostawała gdzieś na dnie. Przytłumiona jednak jego pocałunkami, jego ręką, gładzącą jej plecy, jego dłonią, trzymającą jej kark.
Każdy jego dotyk, każdy pocałunek, każdy ślad ciepła pozostawiony po ustach był jak wyznanie miłości. Piękne i wyzwalające w niej szaleństwo i niesamowitą przyjemność, wyznanie miłości. Och, zdecydowanie wolała to niż zwykłe, puste słowa. Wiedziała, że w tym nie mógł kłamać, w tych dłoniach i ustach, które z zapałem całowały jej szyję nie mogło kryć się kłamstwo. Nie wierzyła w to.
Jego usta oderwały się od jej skóry, a ona poczuła zawód. Chciała by tak stali wiecznie, a on śmie przerywać? Popatrzyła na niego z wyrzutem, na jego czarne oczy, płonące pożądaniem. Przechylił głowę i zamknął oczy. Ich usta połączyły się, a ona miała wrażenie, że znalazła się w niebie. Jego usta smakowały Ognistą, ale przy tym były tak słodkie i tak wprawnie całowały, że była zdolna mu wybaczyć, to, że znów coś pił.
Na wpół świadomie oderwała się od niego i przytuliła się do jego policzka.
-Więc nie wypuszczaj.- szepnęła słabym głosem.
Objął jej twarz obiema rękami i spojrzał na nią.
-Słucham?- spytał swoim głębokim głosem.
Och, ten głos nie mógł się równać z piskliwym głosem Rona, głosem Harry'ego, czy ostrym akcentem Kruma. Ich głosy nigdy nie doprowadzały ją do takiego szaleństwa samą swoją barwą. Miała ochotę utonąć w tym głosie.
-Już nigdy.- znów do niego przylgnęła.
Odetchnął z ulgą i wtulił twarz w jej włosy.

___________________________________________________________

Teraz Amortencja z resztą mają dopiero po 12 lat, ale tak za jakiś czas... Kogo byście woleli, Amortencję z Albusem czy Amortencję ze Scorpiusem? ;D Mam nadzieję, że rozdział lepszy niż poprzedni : 3


11 komentarzy:

  1. Jest dobrze,bardzo dobrze.Nie przesadzasz z cukrem w sevmione,a to najważniejsze.Poziom sweetaśności jest utrzymywany.Nie wiem czemu,ale Amortencję wolę z Scorpiusem.Może dlatego że nie znoszę Harr'ego :D ~ Sadystka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No rozdział bardzo dobry :)
    Osobiście wolę Amortencję z Albusem bo wtedy nasz Sev dostałby chyba szału.:D
    Czekam na następny :)
    Pozidrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Merlinie ale słodko! Ale podoba mi się :D
    Ja osobiście wolę ją z Scorpiusem ;)
    No i "suka Mery" wreszcie gdzieś zniknęła co mnie ogromnie cieszy :)
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  4. Ze Scorpiusem, ale jak z Albusem to Snape byłby boski;) haha!!
    Kocham ten rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany. Czyli Scorpius. Ale Snape rzeczywiście byłby słodki, gdyby chciał obronić córeczkę przed okropnym Potterem xDD
    Dziękuję za komentarze ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oheeeh...ta notka to cuuudo...przecież ta notka jest świetna a poprzednia też była świetna...co do twojego pytanie to wolę z Scorpiusem:-) :-) :-) no pliiis daj w nn wiecej Tonls:-) :-) :-)
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  7. Dam, dam xD Planowałam ją właśnie w następnym, albo w jeszcze następnym :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie jakaś dłuższa notka. Kurcze, szkoda mi się Hermiony zrobiło :< A z drugiej strony mi szkoda Remuska bo go uwielbiam po prostu XD I Sevcia też mi szkoda XD WGL SIEDZE I RYCZE XD hahaha :D Notka świetna, czekam na następne ;*

    Zapraszam na nowy rozdział ;)
    http://sevmionelove.blogspot.com/2013/04/rozdzia-48.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa byla bym zapomniala jak Amortencja to tylko Albus ;D

      Usuń
  9. O nie, tylko ja wolę by była z Albusem. Jakie słodkie Sevmione. Ciekawe co z Lupinem, wydaje mi się, że nie lubisz go jak Snape, a mi jest go szkoda. Minerva

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie, tylko ja wolę by była z Albusem. Jakie słodkie Sevmione. Ciekawe co z Lupinem, wydaje mi się, że nie lubisz go jak Snape, a mi jest go szkoda. Minerva

    OdpowiedzUsuń