sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 25

Szczęśliwe zakończenie



Bella leżała bez ruchu i wyglądała na martwą. Przybiegli Albus i Minerwa razem z Evanną, która zapiszczała radośnie, kiedy zobaczyła, że wszystko w porządku i upewniła się, że Bellatrix żyła. Hermiona nadal ściskała córkę i za żadne skarby nie chciała jej wypuścić z objęć jakby bała się, że gdy to zrobi ona zniknie. Severus siedział na, wystającym z ziemi ogromnym korzeniu jakiegoś potężnego drzewa i patrzył przed siebie pustym wzrokiem. Już dawno nie rzucał zaklęć niewybaczalnych, a teraz czuł się dziwnie. Wróciły wspomnienia służenia Voldemortowi, tego co robił, torturował, zabijał i nie oszczędzał nikogo i nagle pomyślał, że powinien umrzeć już dawno temu, tak byłoby dla wszystkich lepiej, bo... "Przecież to przeze mnie Bella porwała naszą Amortencję, chciała się zemścić". W tej chwili nie obchodziło go to jak przeżyła i przetrwała, znając Dumbeldore'a liczył, że on będzie wiedział wszystko dokładnie. 
Naszedł go ten nastrój, kiedy o wszystko obwiniał siebie. Zastanawiał się czy, gdyby umarł byłoby lepiej Hermionie, która już przed bitwą się z  nim spotykała. Miałaby normalnego męża? Wyszłaby za Weasleya albo Pottera? 
Jego żona przysiadła się do niego i przez chwilę przyglądała ciekawie. 
-O czym myślisz?
-O niczym szczególnym.
Za szybko odpowiedział. Zerknęła na niego podejrzliwie, a on, pragnąc uniknąć jej spojrzenia wstał i przeszył wzrokiem ciało Belli, które leżało bezwładnie na ziemi.
-Będziemy tu tak stać do rana?- zwrócił się do dyrektora.
Albus spojrzał na niego, a później na Bellatrix jakby oczekiwał, że ten coś z nią zrobi, jakby mówił, że trzeba  ją zabrać.
-Sam sobie ją lewituj. Mam to gdzieś.- burknął Mistrz Eliksirów.
Złapał żonę i córkę za ręce i we trójkę ruszyli do zamku. Przybiegł Potter, który zajął się swoim synem i resztą, a Albus i Minerwa wzięli Bellę do zamku. Hermiona odwróciła się na chwilę i zobaczyła, że próbują ukryć to, że trzymają się za ręce.



Do Hogwartu przybyło Ministerstwo, Shacklebolt jako minister zbadał sprawę i odesłał podwładnych, nie zważając na ich protesty, a sam poszedł z Dumbeldorem i resztą do jego gabinetu. Minister był dobrze poinformowany, Albus pozostawał z nim w kontakcie.
-Mam pewne przypuszczenia co do przeżycia Bellatrix.- zaczął dyrektor. 
Wszyscy spojrzeli na niego.
-Być może, ale to są tylko moje domysły, po prostu Voldemort rzucił na nią jakieś zaklęcie obronne, bo spodziewał się, że nie przeżyje.
-Ale dlaczego? Kochał ją?- Harry wzruszył ramionami.
-Nie mógł jej kochać, idioto. On nie czuł, był wrakiem nie człowiekiem.- mruknął Severus.
-Właśnie, mój drogi, Severusie. I dlatego łapał się ostatniej deski ratunku. Był przekonany, że Harry'ego zabije, ale jednak musiał się jakoś ochronić. Jeżeli on zginąłby ostatecznie, jego idee nie przetrwałyby, a Bella pozostawała mu najwierniejszą.- rzekł Dumbeldore z lekkim uśmiechem. 
-I kontynuowałaby wybijanie w pień mugoli i charłaków, zdrajców krwi i wilkołaków.- dopowiedział Snape.
-Otóż to.- na chwilę starzec zamilkł.-Pozostaje też druga opcja. Choć jest bardzo nieprawdopodobna. Może po prostu nie mogła umrzeć. 
-Nie, to bardzo stara magia, ale ona się do tego nie kwalifikowała. Przecież kochała.- powiedział Severus.
Hermiona spojrzała na męża z podziwem, czasem jego wiedza zaskakiwała ją, w życiu nie słyszała o tym by ktoś nie mógł umrzeć, chyba, że chodziło o horkruksy.
-Ona tak naprawdę nie kochała. Była mu oddana tak bardzo, że myślała, że to miłość. Ty, Severusie dobrze o tym wiesz.- inni spojrzeli na Albusa pytająco. Nie wiedzieli o co chodzi. Roześmiał się.-Niektórzy nie kwalifikują się do umierania. To prastara magia, ktoś, zepsuty do szpiku kości, ktoś kto już nie czerpie przyjemności z niczego, tylko z torturowania i zabijania nie ma prawa zyskać spokoju po śmierci. Zostaje skazany na wieczną tułaczkę po tym świecie. Można powiedzieć, że zachowuje się jak żywy trup.
-Przecież Voldemort był jeszcze gorszy.- zauważył Potter.
-Tak, ale on musiał umrzeć. Takie było jego przeznaczenie.
-Więc ona nie umrze, nie zniknie?
-Nie wiem, Harry. To tylko moje i Severusa przypuszczenia, to tak pradawnej magii potrzebne jest specjalne zaklęcie, które mógł rzucić Voldemort.
-Więc zostają nam jedynie domysły?
-Jak zawsze, Harry, mój chłopcze, jak zawsze.- Abus uśmiechnął się dobrotliwie, chcąc go pocieszyć.



Snape i Hermiona pomknęli po naradzie u Dumbeldore'a do Skrzydła Szpitalnego. Na sali byli: Amortencja, która leżała z zamkniętymi oczami, odpoczywając i Draco, któremu praktycznie nic się nie stało, ale Poppy Pomfrey nie chciała go stamtąd wypuścić bez odpowiednich badań. 
Severus z żoną podeszli do córki. Spała głębokim snem, Poppy musiała podać jej Eliksir Słodkiego Snu. Draco usiadł na łóżku i przywołał ich bliżej. 
-Przepraszam was. Naprawdę przepraszam.- zwiesił głowę.
Hermiona usiadła koło niego, co Snape przyjął z lekkim niepokojem. 
-Przecież byłeś pod wpływem zaklęcia. Imperiusa, tak?- pogłaskała go delikatnie po ramieniu.
-Tak.- uśmiechnął się do niej blado, a potem zwrócił się do Snape'a.-Ale muszę przyznać, że podkochiwałem się w twojej pięknej żonie, kiedy byliśmy w szkole. 
-Jeszcze jeden.- mruknął pod nosem Severus. 
-Przestań w końcu skomleć. Wybrałam ciebie, jasne?- wstała i przytuliła się do męża.
Draco spojrzał na nich smutno, przypominając sobie wyłupiaste, niebieskie oczy Luny. Bardzo za nią tęsknił. Bardzo żałował, że ją ranił, ale stara miłość wróciła w wakacje, zaczął częściej oglądać się za Hermioną, był zazdrosny, bo wiedział, że Snape miał ją w domu cały czas, mógł ją całować, przytulać, rozmawiać z nią, patrzeć jak się śmieje i śmiać się razem z nią. 
-Luna będzie tu lada chwila, tak samo jak Scorpius.- powiedziała Hermiona jakby czytała mu w myślach.
Do pomieszczenia wpadła Luna, Draco nie zdążył zareagować, rzuciła mu się na szyję i całowała go przez chwilę, a on zrozumiał jaki był głupi i jak bardzo ją kochał. 
-Przepraszam, tak strasznie przepraszam.- wyszeptał, patrząc w jej oczy.-Wiesz jaki jestem.
-Wiem.- odparła z uśmiechem.-I za to cię kocham.
Snape z Hermioną patrzyli na to z boku. 
-To mi przypomniało, że cię nie przeprosiłem.- szepnął jej do ucha, swoim zwyczajem jak zwykle lekko je, muskając.
Zadrżała i uśmiechnęła się.
-Dajmy spokój. Znowu będziesz wyglądał jak uroczy, zbity pies, a ja mało tego, że ci wybaczę, to jeszcze bardziej pokocham.
-Czy ty nie za często porównujesz mnie do Łapy? Skomleć, zbity pies...- uniósł podejrzliwie prawą brew.
Roześmiała się i pokręciła krytycznie głową.
-Och, Severusie...


W ostatni dzień, kiedy miała odbyć się uczta pożegnalna, Snape zrobił coś, czego nienawidził, ale Hermiona tak to kochała, że postanowił się poświęcić. Mianowicie, związał włosy w kucyk. Nie znosił tego, po prostu nie cierpiał, kiedy Minerwa dogryzała mu z powodu lepszego, jej zdaniem wyglądu, kiedy uczniowie gapili się na niego jak na wariata. Zrobili jednak tak jak chciała Hermiona, zapomnieli o niedorzecznej kłótni, ani jej nie przeprosił, ani nie podziękował, więc zdecydował, że przynajmniej tak może jakoś okazać skruchę. 
Gdy Hermiona zobaczyła go na korytarzu zatrzymała się i przyglądała mu ciekawie przez moment.
-Severusie, to ty?- roześmiała się.
-Nie, to tylko Filch.- prychnął.
Rzuciła mu się na szyję i obsypała jego twarz pocałunkami. Udobruchała go tym, już nie był w tak złym humorze. 
 Wieczorem odbyła się uczta pożegnalna, niektórym nie było już dane wrócić do Hogwartu, inni, tak jak Amortencja czy Albus mieli po wakacjach zacząć drugi rok, jeszcze inni mieli przybyć do tej wspaniałej szkoły. Dyrektor wygłosił swoją zwykłą mowę, ale później nie usiadł z powrotem w swoim wysokim fotelu. Przyznał 50 punktów Amortencji, za to, że "choć jest Ślizgonką, drzemie w niej odwaga Gryfonów" i 25, Albusowi i Rose za "dobre chęci i wolę walki". Syriusz siedział naburmuszony. Scorpius uśmiechał się do Amortencji. 
Wiadomo było, że Slytherin zdobędzie dzięki dodatkowym punktom Puchar Domów, ale Hermiona nadal miała nadzieję, że Gryfoni będą lepsi. Zielono-srebrne flagi Slytherinu zawisły w powietrzu, a Minerwa i Hermiona przeciągle jęknęły. Snape uśmiechał się triumfalnie. 
-Hej, Sev, jesteś jakiś inny, no nie wiem... Chyba wyprzystojniałeś.- burknęła McGonagall.
-A mówią, że to ja jestem wredny.- mruknął.-Za to ty wręcz przeciwnie.- zwrócił się do niej. 
-Bo jesteś. Zadowolony?- Hermiona obrażona złożyła ręce w oskarżycielskim geście i odwróciła wzrok.
Cmoknął ją w policzek, rozbawiony jej zachowaniem, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. 
Według Hermiony, Minerwa miała rację, Severus wyglądał zdecydowanie młodziej. Luźne kosmyki opadały mu na twarz, która, odsłonięta, wydawała się być bardziej pociągła niż w rzeczywistości oraz bledsza niż zwykle i oczy, które również wyglądały inaczej, jakby jeszcze nabrały głębi. Kości policzkowe wyglądały na bardziej zaostrzone i wydatne. Hermiona nie odrywała od niego wzroku, oczywiście, podobał się jej jego normalny wygląd, kochała go bez względu na urodę, ale teraz po prostu do niego wzdychała. 
Minerwa patrzyła na to z boku i nie mogła przestać się śmiać.


Amortencja, Rose, Scorpius i Albus usiedli w przedziale, pociąg właśnie wyjeżdżał ze stacji Hogsmeade. Uśmiechali się do siebie. Takie przygody jak ta, którą przeżyli, stwarzają przyjaźnie na całe życie. 
-Więc jedziemy do domu?- odezwał się pogodnie Albus. 
-Tak.- odparła Amortencja.-Ale wrócimy tu.
Roześmiali się, a podróż minęła im we wspaniałej atmosferze żartów i opowieści.

2 komentarze:

  1. Oooo jaki fajny happy end ^^ nie no Sevcio w kucyku... mistrzostwo! Po mimo "szczesliwego ZAKONCZENIA" czekam na wiecej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to piękne, trzymali się za ręcę. *,* Rozdział również. Minerva

    OdpowiedzUsuń