Ucieczka Draco
W Skrzydle Szpitalnym nadal leżał nieprzytomny, młody mężczyzna i nieprzerwanie nie ruszał się przez dłuższy czas. Pani Pomfrey miała na głowie urazy innych uczniów, którzy przynosili do szkoły coraz to nowsze rzeczy ze sklepu Freda i Georga i wypróbowywali je na korytarzach.
Spuściła pacjenta z oka zaledwie na chwilę, myśląc, że skoro nie dawał znaku życia przez tak długi okres, teraz też nic się nie stanie. Kiedy wróciła do łóżka przesuniętego całkowicie na koniec sali i ukrytego za parawanem Malfoya już nie było.
Szybko posłała po Minerwę McGonagall, swoją dobrą przyjaciółkę, a za nią przyszła Hermiona i Dumbeldore.
-Uciekł.- rzekła smutno.-Zostawiłam go samego tylko na chwilę, nie wiem jak to się stało...- tłumaczyła się.
-Nie ważne, Poppy.- dyrektor poklepał ją po ramieniu.
Hermiona stała i wpatrywała się w puste łóżko. Zniknął jej przyjaciel, poza tym niedawno chciał ją zaatakować. Co powie albo zrobi Severus? Dyrektor chyba zauważył jej dziwną minę. Rzucił jej uspokajające spojrzenie.
-Chyba trzeba powiadomić Severusa.- powiedział.
Hermiona pokręciła przecząco głową. "Przecież jak on go znajdzie to go zabije...", pomyślała ze strachem.
-Nie, tylko nie to. Nie teraz.
-W takim razie, co mamy robić?- wtrąciła się Minerwa.
-Trzeba go odszukać. A ty, Hermiono trzymaj się blisko Severusa, jednocześnie nic mu, nie mówiąc, skoro to dla ciebie takie ważne.- dyrektor mimo wszystko uśmiechnął się dobrotliwie.-Będzie cię chronił, ale nie będzie wiedział przed czym.
-Sama umiem się bronić.- warknęła, ale trójka nauczycieli wymieniła spojrzenia.-Przepraszam.
Mapa Huncwotów spisywała się świetnie. Pokazywała wszystkie osoby, chodzące po zamku. Dumbeldore czasem przechadzał się po swoim gabinecie, Minerwa często spacerowała z Hermioną, Severus najczęściej siedział w lochach i przygotowywał eliksiry. Amortencja i Albus zauważyli, że ostatnio coś się zmieniło.
Wszyscy nauczyciele poruszali się po Hogwarcie w określonych porach jakby mieli ustalone dyżury, ponadto większość, gdy tylko mieli chwilę wolnego czasu szwendała się po najbardziej tajemniczych miejscach w zamku i poza nim.
-Jak myślisz, co oni robią?- zapytał Albus.
Siedzieli w kącie pokoju wspólnego Ślizgonów i rozmawiali przyciszonymi głosami. Amortencja trzymała w dłoni różdżkę i ćwiczyła zaklęcie: Wingardium Leviosa, choć perfekcyjnie je umiała, a profesor Flitwick pochwalił ją na lekcji.
-Albo Komnata Tajemnic została ponownie otwarta, albo to ma coś wspólnego z Draconem Malfoyem.- uśmiechnęła się lekko.
-Więc to sprawdźmy.- odwzajemnił gest.
Z kieszeni wyciągnął mapę i rozejrzał się.
-Czyń honory.- rzekł.
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.- wyrecytowała i stuknęła w pusty pergamin różdżką.
Na pergaminie zaczęły pojawiać się znaki i plan zamku. Snape siedział w lochach, w swoim gabinecie, ale Hermiona była sama w sowiarni. McGonagall rozmawiała z Dumbeldorem w Wielkij Sali. Gorączkowo poszukiwali Malfoya, ale ani jednego, ani drugiego nigdzie nie było. Albus zrezygnowany chciał schować mapę z powrotem do kieszeni szkolnej szaty, ale Amortencja go zatrzymała.
-Tutaj.- powiedziała i palcem wskazała pustą klasę obok gabinetu Snape'a.
-Idzie do gabinetu twojego ojca!
-Koniec psot.- Amortencja stuknęła raz jeszcze różdżką w magiczny pergamin.
Znaki, plan i ślady Malfoya zamazały się. Amortencja wypadła z pokoju wspólnego, a Albus zaraz ją dogonił.
Snape spokojnie mieszał w kociołku pełnym eliksiru leczniczego. Jego ręce były w znajomym transie, same poruszały się mechanicznie. Głowa, w której przed chwilą miał pełną nieskładnych myśli i niedomówień, była pusta, nie zastanawiał się nad niczym, bo przygotowywanie wywaru za bardzo go pochłaniało.
Nagle usłyszał kroki. Eliksir posiadał idealną barwę i zapach, wytarł dłonie w ręcznik i odwrócił się w stronę drzwi. W progu nie stanęła uśmiechnięta Hermiona i nie rzuciła się mu w ramiona. Szybko sięgnął po różdżkę, która dotąd leżała na małym stoliku i wycelował nią w Dracona Malfoya.
Wydawał się być dziwny, nieswój, ale Snape nie był taki głupi, żeby uwierzyć, że nawet pod wpływem Imperiusa nie rzuci się na niego.
-Co ty tu robisz?- syknął.
-Muszę porozmawiać z Hermioną.- rzekł spokojnie Draco.-Gdzie ona jest?- rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Nie ma jej tu.- Severus nadal przyglądał mu się badawczo.-Dlaczego nie wracasz do Luny? Dlaczego wciąż chcesz widzieć się z Hermioną?
-Nie twoja sprawa, Snape.
-Snape?- uniósł jedną brew.-Myślałem, że od dawna zwracasz się do mnie imieniem.
-Czasy się zmieniają.
Severus dostrzegł w jego ruchach, zachowaniu i pewności siebie coś znajomego. Ciężkie powieki do połowy zasłaniały jego stalowoszare oczy, które były jakby puste...?
Gwałtownym ruchem cofnął się i rzucił jedno z zaklęć niewybaczalnych. Snape błyskawicznie odparł je. Odbiło się z głuchym łoskotem jak szum wiatru. Przeszył go spojrzeniem.
-Co ty najlepszego wyprawiasz?!- wycedził.-Dobrze wiesz, że mam więcej doświadczenia niż ty, w rzucaniu zaklęć tego typu.
Draco nie przestawał. Nadal miotał zaklęciami w błyskawicznym tempie, a Snape w takim samym je odbijał.
-Cruci...- rzucił Draco, ale nie dokończył, bo Snape go ubiegł.
-Drętwota!
Malfoy nie mógł się ruszyć. Snape przez chwilę przyglądał się mu z błyskiem w oku. Ten blady chłopak nadal kogoś mu przypominał. Do gabinetu wpadła Amortencja i Albus Potter. Severus otrząsnął się i przytulił córkę. Łypnął groźnie na Ala.
-Tato, uważaj!- syknęła Amortencja.
Severus szybko odwrócił się i odbił zaklęcie. Draco jednak nadal próbował go rozbroić. Raz po raz starał się trafić go Cruciatusem. Cruciatus, to też mu coś przypominało...
-Incarcerous!- krzyknął Snape, a grube węzły pojawiły się znikąd i oplotły Draco.
Leżał na podłodze, wił się i próbował wyrwać, ale nie potrafił, więzy były za silne.
Hermiona wróciła do komnat Snape'a z miną zbitego psa. Rozejrzała się, ale nigdzie nie było go widać. W duchu podziękowała zbiegowi okoliczności i spokojnie zmierzała do drzwi, kiedy usłyszała znajomy, głęboki głos jakby stworzony do reprymend:
-Nie tak szybko.
Spuściła głowę i cofnęła się w głąb gabinetu. Usiadła przy biurku i czekała. Udawała, że zaciekawił ją układ słojów ciemnego drewna biurka. Nie chciała, żeby się dowiedział, a Malfoy jeszcze go zaatakował! Teraz już była pewna, że działał pod presją Imperiusa.
Severus spojrzał na nią z góry.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że uciekł?- zerknęła na niego, ale jego uniesiona brew nie dodała jej otuchy.-Przecież i tak bym się dowiedział.
Nadal nic nie mówiła.
-Spójrz na mnie.
Podniosła głowę do góry i jej czekoladowe oczy napotkały wzrok idealnie czarnych.
-Bałam się, że go skrzywdzisz. Nie widzisz, że on jest pod wpływem Imperiusa?- zapytała z nutką smutku w głosie.-Trzeba w końcu coś z tym zrobić.
-Myślisz, że Poppy nie próbowała? Nawet sam Dumbeldore starał się wykryć co mu jest.- prychnął.-Widać, że klątwa jest słaba. Draco nie zachowuje się jak Draco, przejął cechy osoby, która to na niego rzuciła.
Zapadła cisza. Nie na długo. Snape nadal wykorzystywał okazję, aby dać Hermionie do zrozumienia, że zrobiła źle, nie ufając mu.
-Bałaś się, że go zabiję? Że zrobię to czego wiele lat temu sam się wyrzekłem? Myślisz, że dla tego nic nie wartego dzieciaka przekreśliłbym wszystko? Nasze małżeństwo, wygrane bitwy, przegraną Voldemorta...- w jego słowach kryła się drwina. Zwiesił smutno głowę.-Bardzo nisko mnie cenisz.
-Przepraszam.- odezwała się natychmiast.-Powinnam była ci powiedzieć, ale chciałam być samodzielna, choć raz w życiu zrobić coś bez ciebie.
-Rozumiem, że to źle, że się o ciebie troszczę?- ledwo nad sobą panował.
-Nie, wcale nie. Po prostu raz w życiu chciałam poradzić sobie sama. Nie wiem na co liczyłam. Wiem, że cię kocham, Severusie, i to się nie zmieni.
Westchnął głęboko i uspokajająco dotknął dłonią jej policzka. Zamknęła oczy i wtuliła się w rękę o smukłych palcach pianisty.
-Ostatnio coraz częściej się kłócimy.- podniosła się i wtuliła w niego.
-Wiem. I to mnie martwi.- szepnął i pocałował ją w czubek głowy.-Ale nie tylko to.
Przeczytałam dopiero kilka rozdziałów, ale spodobała mi się historia państwa Snape i ich nastoletniej córki. Ciekawy pomysł.
OdpowiedzUsuń