czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 5


Tłumaczenia


Blady mężczyzna zrobił kilka kroków do przodu i stanął przed Hermioną. Wyglądał jednocześnie na przestraszonego i dumnego. To było strasznie dziwne. Nie umiała rozpoznać, co on tak naprawdę czuje.
-Draco, co ty tu robisz?- wstała z gracją i pomachała mu ręką przed twarzą.-Halo...?
-Hermiona, muszę z tobą porozmawiać.- złapał ją za rękę i ścisnął ją mocno.-To ważne.
-Auu... Puść mnie.- powiedziała stanowczo.
Co się z nim działo? Dlaczego był dziwnie nieobecny?
-Muszę z tobą porozmawiać, rozumiesz?- jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
-Przecież rozmawiamy, puszczaj...- wycedziła i wyciągnęła różdżkę z kieszeni. 
-Draco.- w pokoju pojawił się Severus.
Chłodno ocenił sytuację i szybko podszedł do Malfoya. Odciągnął go od Hermiony i rzucił nim o ścianę. Wyciągnął różdżkę i wycelował w jego szyję. Jeśli chodziło o jego rodzinę, jego najbliższych, potrafił nawet zabić, a jako były śmierciożerca miał w tym pewną wprawę. Hermiona położyła mu rękę na ramieniu.
-Severusie, puść go. Nawet nie wiemy o co mu chodzi.- powiedziała spokojnie.
Zerknął na nią, a ona skinęła głową. Z ociąganiem puścił Dracona i odsunął się od niego nieznacznie, nadal z uniesioną różdżką. 
-Draco, co ty wyprawiasz?- warknął.
-Muszę porozmawiać z Hermioną, to ważne.
-Przecież rozmawialiśmy, co jest z tobą?- spytała drżącym głosem.
Pokręcił tylko głową i nagle zemdlał. Wymienili z Severusem spojrzenia. Z pomocą zaklęcia lewitacji zaniósł go do Skrzydła Szpitalnego, a Hermiona poszła szukać dyrektora. Wróciła z nim i Minerwą, wszyscy zaczęli głośno zastanawiać się co zaszło.
-Więc on tak po prostu tam wszedł?- zdziwił się Dumbeldore.-Jak?
-Musiał zmusić Filcha, żeby go wpuścił albo poprosił, któregoś z nauczycieli.- Snape westchnął i przytulił do siebie Hermionę.-Co się z nim stało?
Hermiona odsunęła się od niego delikatnie. 
-Luna mówiła, że od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje, że oddalił się od niej na tyle, że nawet nie całuje jej na dzień dobry, co robił zawsze. Podobno, wiecie jaka jest Luna, lubi koloryzować, ale myślę, że to poważna sprawa.- wyjaśniła i czekała na reakcję nauczycieli.
-Chyba powinniśmy powiadomić ją i Scorpiusa.- rzekła Minerwa, spoglądając na Malfoya smutno.
-Ledwo zaczął się rok już mamy kłopoty.- szepnęła Hermiona.
-Takie już uroki Hogwartu.- odezwał się ponuro dyrektor.



Amortencja siedziała w pokoju wspólnym i wpatrywała się w płomienie, buchające w kominku. Mdłe zielone światło mieszało się ze światłem rozpalonego kominka, w pomieszczeniu zostało tylko kilka osób. 
Na kolanach trzymała książkę, ale od kilku minut nie czytała jej. Nie mogła się skupić, nie była senna. Była raczej otępiała. 
Dostała się do Slytherinu i wszystko było dobrze. Ojciec przyszedł i uściskał ją, mówiąc, że zrobiła na złość matce. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. 
Scorpiusa gdzieś wyniosło, widziała jak wychodził z McGonagall. Zastanawiała się, co się stało. Nie miała pojęcia.
-Amortencja, to ty nie idziesz spać?- w fotelu obok usiadł Albus.
Wzruszyła ramionami.
-Która godzina?
-Koło pólnocy.- Albus uśmiechnął się.-Radziłbym ci się wyspać, bo będziesz nieprzytomna na lekcjach.
-Dzięki za radę. Masz rację, pójdę już.
Z gracją wstała.
-Wiesz, Al, dobrze, że chociaż ty jesteś ze mną w Slytherinie.- powiedziała i odeszła, a on został z uśmiechem na ustach.



-Na pewno nic więcej ci nie zrobił?- zapytał Severus, gdy znaleźli się z powrotem w jego gabinecie, który był również salonem.
-Na pewno. Nie martw się już.
Westchnęła ciężko i usadowiła się w fotelu. Nie docierało do niej, że to był Draco. Mimo wszystko byli dobrymi przyjaciółmi, do teraz. Przymknęła oczy i próbowała zapomnieć, ale myśli wciąż wracały. Nie zrobił nic złego, ale mógł zrobić, miał przecież okazję, gdyby Severus się nie zjawił prawdopodobnie musiałaby sama użyć jakiegoś zaklęcia, a zważając na fakt, iż go dobrze znała byłoby to trudne.
-Może eliksir Słodkiego Snu?- usłyszała głos męża.
-Nie...- mruknęła.-Przy tobie zasnę spokojnie, jak zawsze zresztą.
Zerknęła na niego. Był roztargniony, gorączkowo szukał wyjaśnienia całej tej sytuacji i widać było, że denerwowało go to, iż Malfoy zranił Hermionę.
-Ale tobie się przyda uspokajający.- podeszła do niego i chwyciła go za obie ręce.-Uspokój się, nic mi nie jest, widzisz?- uśmiechnęła się do niego. Wyszedł jej raczej grymas.
Bezradnym ruchem przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło. Stali tak dłuższą chwilę. Oboje uspokoili się i czuli się lepiej. Hermiona wdychała zapach męża, wodę kolońską i eliksiry. Od jakiegoś czasu to był zapach, który czuła, kiedy pomagała mężowi przy Amortencji, najsilniejszym eliksirze miłosnym. Stąd właśnie wzięło się imię ich córki, choć Severus zarzekał się, że nie ma mowy, by się tak nazywała. Hermiona ostatecznie postawiła na swoim. 
-Ja myślę, że tobie się jednak podoba to, że inni uczniowie i nauczyciele oddaleni są od naszych komnat tak dużą odległością...- powiedziała nagle i położyła dłoń na jego zimnym policzku.
Pokręcił głową i uśmiechnął się. 
-Wiesz, mam żonę, która jest najpiękniejszą kobietą w Hogwarcie, zawsze to większe bezpieczeństwo, kiedy w pobliżu kręci się i Potter i nie wiadomo jeszcze kto...
-Ale Harry pewnie uważa, że Ginny jest najpiękniejsza.- zarzuciła mu ręce na szyję.
-To jest Potter, co on tam wie?- prychnął kpiąco.
-Dlaczego tak go nie lubisz?- Snape westchnął.-A może, dlatego że był moim chłopakiem, zanim zaczęłam spotykać się z tobą?
-Nie obchodzi mnie kim był, wybrałaś mnie... 
Przybliżył ją do siebie i mocno pocałował. Doskonale pamiętała ich pierwszy pocałunek, zakochała się w jego ustach, które uważała za stworzone do całowania. W porównaniu z nim Harry całował jak głupi, niedoświadczony dzieciak. W miarę jak go poznała zakochała się, w nim całym. Zarówno w jego umięśnionym torsie jak i złośliwym charakterku.
Teraz przynajmniej w nim miała oparcie. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz