Bolesna rozmowa
Amortencja próbowała się dowiedzieć, dlaczego jej matka chodzi przygaszona, z zaczerwienionymi oczami i ciągle zapłakana, ale nikt jej nie chciał tego powiedzieć. Ojca za to prawie nie widywała, a jak już to nie odzywał się do niej i był zły jak osa.
Oczywiście podejrzewała, że coś niepokojącego stało się w Skrzydle Szpitalnym, ale były to tylko domysły. Olśniło ją, na którejś lekcji Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Przecież Hagrid na pewno powie jej, co jest grane. Została po lekcji z Albusem i nieodłączną Rose, którą aż nosiło, tak chciała poznać jakąś tajemnicę. Ostatnio wszędzie z nimi chodziła, choć dzieliły ich różne domy byli nierozłączni jak kiedyś Harry, Ron i Hermiona.
Podeszli wszyscy do Hagrida, uśmiechnął się do nich przyjaźnie, był trochę zdziwiony, od jakiegoś czasu już nie rozmawiali z nim po lekcji ONMS- u, wykręcając się brakiem czasu.
-O co chodzi, dzieciaki?- zapytał spokojnie.
-O moich rodziców.
Od razu zmarkotniał, spochmurniał i odwrócił się od nich, żeby pogłaskać Kła, swojego wielkiego, sędziwego już i strachliwego brytana. Amortencja czuła się dziwnie, patrzyła na te wielkie plecy i wiedziała, że stało się coś naprawdę złego. Przestępowała z nogi na nogę, po chwili Hagrid zerknął sobie przez ramię. Oczekiwał, że sobie pójdą?!
-Hagridzie to ważne, to bardzo ważne. Muszę wiedzieć, mam prawo wiedzieć. Jak mam im pomóc, skoro nie wiem, co się dzieje?
Hagrid bezradnie pokręcił głową. Odszedł kilka kroków, ale oni ruszyli za nim. Albus złapał go za skraj rękawa płaszcza. Mężczyzna westchnął ciężko i rzucił mu smutne spojrzenie.
-Nie mogę powiedzieć. Zakazali mi mówić tobie.- wskazał na Amortencję.-Że niby dla twojego dobra, ale ja wiem swoje. Po prostu...- zamilkł nagle.
Patrzyli na niego długo. Czekali i Hagrid zaczął wykręcać się tym, że się spóźnią na kolejne lekcje, ale im wcale na tym nie zależało. Mogli tak stać cały dzień. To nie był dla nich problem.
-To była delikatna sprawa.- powiedział w końcu Hagrid.-Coś w Skrzydle Szpitalnym się zdarzyło, nie widziałem tego, ale to podobno okropne. Bo...
Uprzejmie czekali, ale aż w nich buzowały emocje.
-Bo...
-Co?- nie wytrzymał Albus.
-Nie wiem czy mogę...
-Co?- przyłączyła się Rose.
-Naprawdę, nie powinienem.
-Co takiego?!- warknęła Amortencja.
Widocznie tak przypominała w tej chwili Hagridowi Snape'a, że zrobił przestraszoną minę, potem opanował się jakby chciał pokazać, że się nie boi i wypiął dumnie pierś. Opadła jednak szybko, a on zasępił się ponownie.
-Według twojego ojca, twoja matka zdradziła go z Malfoyem.- wyrecytował i spuścił wzrok.
Popędziła po lekcjach do jego gabinetu, nie dbała już o dobre maniery, o kulturę, o jego prywatność. Chciała się tylko dowiedzieć, co się dokładnie stało. Na lekcji eliksirów siedziała jak na szpilkach i naburmuszona, nie miała zamiaru odpowiadać, ale kiedy nikt w klasie nie wiedział czuła, że jej obowiązkiem jest udzielić poprawnej odpowiedzi.
Wpadła do gabinetu bez pukania i zastała ojca z twarzą ukrytą w dłoniach, siedzącego przy biurku. Podeszła do niego i poklepała go po ramieniu.
-Co ty tu robisz?- warknął.
-Tato ja muszę wiedzieć, to też moja sprawa. Wiem, że to trudne, ale żądam, żebyś mi wszystko wyjaśnił.
-Zaczynasz gadać jak matka.- rzekł chłodno.-Zdradziła mnie, zdradziła rozumiesz?- wziął głęboki oddech.
-Czyli to jednak prawda.- odezwała się smutno.
Nagle poczuła się winna i wyciągnęła z kieszeni mapę Huncwotów. Pokazała ją ostrożnie czarnowłosemu mężczyźnie i stuknęła w pergamin różdżką. Szeptem wypowiedziała słowa, ukazujące mapę i rozłożyła ją.
-Mapa Huncwotów. Ta, która kiedyś mnie obrażała.- mruknął jakby do siebie.-Dlaczego wcześniej mi o niej nie powiedziałaś? Pelerynę też macie?
Skinęła głową, ale w sercu odzywały się ciche wyrzuty sumienia i poczucie zdrady Albusa.
-Teraz naprawdę możemy zacząć śledztwo.- szepnął.
Minerwa i Albus siedzieli w jego gabinecie i od jakiegoś czasu rozmawiali cicho, pijąc herbatę. Stalowe przedmioty, porozrzucane po całym pomieszczeniu brzęczały cichutko, feniks Faweks spokojnie spał w swojej klatce, z głową schowaną pod skrzydła, za oknami był zupełnie ciemno, a niebo było bezgwiezdne. Stara i połatana Tiara Przydziału stała na półce, nieruchoma i dziwnie nieczuła na wszystko, co wokół.
-Wszystko się skomplikowało.- powiedział z goryczą w głosie Dumbeldore.
McGonagall spojrzała w jego bladoniebieskie oczy.
-Severus jest w okropnym stanie. Odejmuje punkty nawet Slytherinowi. Gryffindor i pozostałe domy są w opłkanym stanie, jeśli chodzi o punktację.- mruknęła.-A on sam nadal jest niewzruszony, widać, że bardzo cierpi.
-Próbowałaś z nim porozmawiać?- upił łyk swojej herbaty.
-Czy próbowałam? Nawet nie dał mi się do siebie zbliżyć. Mam do niego krzyczeć przez odległość korytarza?
-Więc ja muszę to zrobić.- milczał przez chwilę.-Mówi, że to koniec.
-Słyszałam.- powiedziała beznamiętnie.
Mimo wszystko obchodziło ją to jak nic innego. Hermiona była wrakiem człowieka, ciągle płakała, myślała tylko o Severusie, przesiadywała u niej w gabinecie, nie mogła normalnie prowadzić lekcji. Ostatnio, kiedy miała lekcje na temat patronusów z czwartoklasistami sama nie potrafiła wyczarować swojego. Rozpłakała się na środku klasy i uciekła jak mała dziewczynka, bojąca się, że ktoś ją zobaczy. Wszystkie jej szczęśliwe wspomnienia związane były z mężem i córką, a kiedy i córka zaczęła patrzeć na nią krzywo, wszystko jakby wyparowało. Srebrzysta wydra, jej patronus po prostu nie chciała się pokazać.
McGonagall było jej po prostu szkoda. Za wszelką cenę pragnęła ich z powrotem zeswatać.
-Pamiętasz, Albusie jacy byli kiedyś?- uśmiechnęła się, a starzec odwzajemnił gest.
-Skakali sobie do gardeł, kłócili się, a później całowali i wszystko było dobrze.- zaśmiał się krótko.-Trudno było ich ze sobą zeswatać. Pamiętasz jej pierwszą lekcję u niego?
Zachichotała.
-Oczywiście. Trudno nie pamiętać. Posłaliśmy ją, żeby doskonaliła się w sztuce eliksirów. Severus kilka razy ją obraził, a ona zwyczajnie nawrzeszczała na niego, on ją zwyzywał, a ona go podrapała.- powiedziała wesołym, odległym głosem.-Następnego dnia już chodzili po błoniach, trzymając się za ręce.
-Gryfoni krzyczeli coś o "szpiegu w szeregach wroga", a Ślizgoni nie byli tym zachwyceni.
-A pamiętasz jak się jej oświadczył?- zachichotała radośnie.
-To było zaraz po bitwie.
-Tak, wrzeszczała, że "niedobitki śmierciożerców jeszcze świstają zaklęciami, a on jej się będzie oświadczał".
-Później rzuciła się mu na szyję, a my przez dobrą chwilę musieliśmy osłaniać ich przed złymi zaklęciami.
-Byli zajęci.
Oboje parsknęli śmiechem i trwali tak przez chwilę.
-Myślisz, że on mówił poważnie, z tym, że to już koniec?
-Nie martw się, Minerwo.- złapał ją za rękę i uspokajająco pogłaskał jej skórę.-Jeżeli ludzie są sobie przeznaczeni zawsze się odnajdą. Nawet w całkowitej ciemności.
Weszła po cichu do jego gabinetu i chrząknęła, by zwrócić na siebie uwagę. Podniósł wzrok, a ona poczuła ukłucie w sercu i łzy napływające do oczu. Jeżeli on coś robił, robił to na poważnie. Dobrze go znała i wiedziała, że go zraniła. Chłód i drwina w jego oczach, wstręt z jakim na nią patrzył mówił wszystko.
-Czego chcesz?- warknął, a po jej policzku spłynęła mimowolnie łza.
-Severusie, dasz mi się w końcu wytłumaczyć?- siliła się na ostry ton, ale nic jej z tego nie wyszło.
Dostrzegła w jego oczach coś na kształt współczucia i miłości, ale to coś równie szybko jak się pojawiło, tak i znikło.
-Co tu jest do tłumaczenia?- spytał spokojnie.
-Byłam za słaba...
Nie pozwolił jej dokończyć.
-Och, za słaba w sensie moralnym czy fizycznym?- uniósł brew.
-Przestań!- krzyknęła.-Przyciągnął mnie do siebie, był dla mnie za silny, jakby kierowała nim jakaś tajemnicza siła.
-Tajemnicza siła. Wszystko zwal na zaklęcie.- wycedził.-Dobrze przynajmniej całował?- prychnął.
-Jak możesz tak mówić?! Doskonale wiesz, że tylko ciebie kocham, przecież powtarzałam ci to prawie codziennie!- rozpłakała się.
Przez dobry moment nie mogła się uspokoić, a on tylko siedział przy biurku, twarz miał schowaną za dłońmi, a na jednym z jego smukłych palców pianisty błyszczała obrączka. Nie miał serca jej zdjąć. Nie potrafił.
Cześć!
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twojego bloga dzięki reklamie na facebook'u na Keep Calm And Love Severus Snape ;) Tak się składa że jestem "starą" adminką Amortencją. Przeczytałam wszystkie rozdziały ponieważ wciągnęło mnie to opowiadanie. Chodź Severus jest nienaturalnie miły dla Hermiony, to bardzo mi się podoba Twoja wersja. Widać że masz pomysł, chęci, całkiem fajnie piszesz chodź czasem zdarzają się błędy, ale przecież literówki kochają nas wszystkich ;) Czekam na następny rozdział i bardzo proszę poinformuj mnie jak coś napiszesz. Jeśli jesteś zainteresowana, to zapraszam na swojego bloga również o Hermionie i Severusie, jednakże za czasów szkolnych.
http://sevmionelove.blogspot.com/
Dzięki za komentarz i ocenę :D
OdpowiedzUsuńDla mnie Severus zawsze taki będzie, dla najbliższych dobry, dla innych opryskliwy i złośliwy, taki "mechanizm obronny", jak ja to nazywam :)
Twój blog też jest świetny, takiego Severusa też lubię ;D
Poinformuję, jeśli chcesz :D