środa, 13 marca 2013

Rozdział 3

W pociągu


Severus otworzył oczy i przetarł je. Było jeszcze ciemno, ale mdłe światło wschodu słońca już dawało o sobie znać. Westchnął i zerknął na śpiącą obok Hermionę. Czasami zastanawiał się, jak na to wszystko zasłużył? Loki opadały jej na twarz, usta wygięte miała w lekkim uśmiechu. Odgarnął lekko kilka kosmyków z jej policzka i delikatnie pocałował ją w czoło.
Nigdy nie podejrzewał, że w jego życiu stanie się tyle dobrego. W życiu śmierciożercy, paskudnego sługi Czarnego Pana, mordercy... I sługi Dumbeldore'a, wiecznie rozdartego pomiędzy dwa światy. Jeden dobry, drugi zły. Jeśli odejdziesz od dobrego do końca życia będziesz miał wyrzuty sumienia, jeżeli odejdziesz od złego i tak zginiesz. 
Hermiona zmrużyła oczy i powoli uniosła powieki. 
-Severusie, co ty robisz?- spytała zaspanym głosem.
-Myślę.- odparł bez wahania.
-Ale wiesz, że noc stworzona jest po to, żeby się wyspać? Żeby odpocząć?- spróbowała unieść brew tak jak on zawsze, ale nie udało się jej. Zaśmiał się tylko krótko, a potem spoważniał.
-Noc to dzień bez słońca.- powiedział i pogłaskał ją po policzku.-Śpij.
-To, że uczniowie Hogwartu nazywają cię nietoperzem, nie znaczy, że musisz się tak zachowywać.- mruknęła sennie.-Dobranoc...
Wtuliła się w niego i błyskawicznie zasnęła. Pogłaskał ją po głowie. Na córkę też nie zasługiwał. On? I to na tak zdolną... Tak do niego podobną...
Oczy zamknęły mu się, a gdy się obudził Hermiona siedziała na skraju łóżka i patrzyła na niego z troską. Chwyciła go za rękę i przez chwilę wodziła po Mrocznym Znaku wypalonym na jego lewym przedramieniu. Od wielu lat nie paliło. 
-Która godzina?- podniósł się i przeciągnął.
-Zostało ci jeszcze jakieś dziesięć minut, żeby się ubrać...- zanuciła.
-Słucham?- warknął i pomknął do łazienki.
-Och, nie miałam serca cię budzić.- zwijała się ze śmiechu.
-Jesteś. Wredna.- wycedził.
-Uczę się od najlepszych, mistrzu.- dygnęła przed nim lekko i wyszła z pokoju.-Pięć minut!



Amortencja spokojnie odeszła od rodziców w poszukiwaniu wolnego przedziału w Ekspresie do Hogwartu. Było strasznie tłoczno, korytarzami biegały dzieciaki, szukające przyjaciół, przechodzili prefekci... Zaglądała po kolei do każdego z przedziałów, ale wszędzie było pełno. W jednym siedział tylko jeden Albus, więc weszła.
-Wolne?- spytała uprzejmie i nie czekając na pozwolenie usadowiła się na wolnym miejscu.
Albus przyglądał jej się długo. Odwróciła wzrok i udawała, że coś zaciekawiło ją za oknem. Nagle naszła ją myśl, że to niezgodne z zasadami ojca, więc przez kolejną chwilę nie odrywali od siebie wzroku. Później Albus Potter wyraźnie się rozluźnił.
-Jak myślisz, do którego z domów trafisz?- rzucił, uśmiechając się niepewnie.-Chciałbym być w Gryffindorze, a ty?
-W Slytherinie, to chyba już będzie tradycja rodzinna.
-Ach, tak... Twój ojciec.
Spojrzała na niego odrobinę surowo. Uniosła lekko obie brwi i zapytała spokojnie:
-Co z nim?
-Mówią, że jest strasznie surowy i niesprawiedliwy.- mruknął Albus.
-Jak się go wkurza, to taki jest.- uśmiechnęła się.-Też bym była zdenerwowana, gdybym miała uczyć pierwszoklasistów, którzy nie umieją uwarzyć najprostszego eliksiru leczniczego.
-A ty umiesz?- zaciekawił się Albus.
-Tata mnie nauczył. To wcale nie jest trudne, wiesz wystarczy...
Nie dokończyła, bo do przedziału weszła Rose i rozpromieniła się na ich widok. Usiadła, nikogo nie pytając o zdanie i szeroko uśmiechnęła się do Albusa. Długie blond włosy miała poskręcane w loki, a jej niebieskie oczy jarzyły się jak dwie żarówki. 
-Cześć, Albus, cześć Tencja.- pomachała im.
-Proszę, nie nazywaj mnie Tencja. 
-To mi przypomina ciocię Tonks.- Albus zaśmiał się cicho.-Ona też tak zawsze mówiła.
Amortencja głównie rozmawiała z Albusem, choć i z Rose chwilami dało się zamienić słowo. Patrząc na widoki za oknem, na coraz bardziej dziki teren uświadomiła sobie, że za niedługo będą w Hogwarcie. Pojawią się na uczcie w Wielkiej Sali, a Tiara Przydziału zaśpiewa swoją piosenkę i przydzieli ich do właściwych domów. Wzięła głęboki oddech, tak bardzo chciała być w Slytherinie. Tak bardzo chciała sprostać oczekiwaniom ojca... 
-Lepiej się przebierzmy w szkolne szaty. Są odjazdowe, nie?- zapytała z entuzjazmem Rose. 
Amortencja westchnęła. 

2 komentarze: