piątek, 29 marca 2013

Rozdział 18

Puste święta


W miarę jak mijały dni, Hermiona coraz bardziej uświadamiała sobie, że spędzi doroczne święta bez córki. Dołowało ją to jeszcze bardziej niż samo zniknięcie Amortencji, gdy myślała o tych wszystkich rzeczach, o choince, bombkach, lampkach, prezencie, który już dawno kupiła... Po prostu robiło się jej tak smutno, że łzy same leciały po jej gładkich policzkach. 
Severus także nie potrafił poprawić jej humoru, bo raz, że był zajęty ciągłymi poszukiwaniami, a dwa, że sam  ciągle chodził zdenerwowany. Było gorzej niż zwykle. Korytarzami biegały szczęśliwe dzieci, które już szykowały się do ferii, nawet w czasie lekcji słychać było podekscytowane głosy, opowiadające o wolnym. 
Razem ze Snapem omijali temat świąt jak tylko mogli. W pokoju nauczycielskim unikali wzroku innych nauczycieli, siedzieli w ciszy, tylko na siebie smutno patrząc. 
W końcu Minerwa nie wytrzymała tego milczenia. Znajdowali się w pokoju nauczycielskim tylko we czwórkę, razem z Albusem, który przyszedł dotrzymać im towarzystwa. McGonagall przez chwilę patrzyła smętnie na parę.
-Dosyć tego.- rzekła nagle.-Mam już dość tych ponurych sytuacji. Amortencja się znajdzie, prędzej czy później, a teraz idą święta, więc moglibyście okazać, choć trochę zaangażowania.- burknęła.
-Jak możesz tego żądać? Mamy prawo być ponurzy, nie wiemy co się dzieje z naszą córką.- warknął Severus, a Hermiona, nie wiedząc co powiedzieć wtuliła głowę w jego tors. 
-Severus ma rację, Minerwo.- wtrącił Albus.-Mają takie prawo.
-Stoisz po ich stronie? Chcesz, żeby wiecznie się kłócili i obwiniali zamiast spędzić święta z kimś bliskim?- zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała na niego surowo.
-Nie chodzi mi o to. Powinni, ale mają prawo być smutni, a ty nie możesz ich zmusić do szczęścia i świątecznego podekscytowania, zrozum.- powiedział dyrektor łagodnie.
-Molly nas zaprosiła.- pisnęła cicho Hermiona, a wszyscy w jednym momencie zwrócili ku niej głowy. 
-Świetnie, nas też.- Dumbeldore uśmiechnął się.-Mam nadzieję, że zamierzacie iść.


Do Nory przybyli dzień przed Wigilią. Śnieg sypał jeszcze mocniej niż zazwyczaj, wszystko kryło się pod zaspami, gnomy w ogrodzie pani Weasley pouciekały na ten czas w cieplejsze miejsce. Zagracony, ale nie brudny dom ledwo pomieścił tak dużą ilość osób. Molly chyba chciała, żeby wszyscy zebrali się razem jak za dawnych czasów. Było jeszcze tłoczniej niż, kiedy pobierali się Fleur i Bill. 
Przy długim stole, który pani Weasley jeszcze dodatkowo wydłużyła siedzieli: Minerwa McGonagall, Albus Dumbeldore, Ron, Lavender, Rose, Harry, Ginny, Syriusz James, Albus Severus, Lily Luna, Bill, Fleur i Victoire, pani Weasley, pan Weasley, Fred, George, Charlie, Remus Lupin, Tonks oraz Ted i wreszcie Severus z Hermioną. Wydawało się to niemożliwe, by taki stół pomieścił taką ilość osób, ale Molly Weasley świetnie znała zaklęcia pomagające w domu.
Wszyscy byli w wyśmienitych nastrojach, w końcu przynajmniej w ten jeden wieczór mogli zapomnieć o problemach. Nawet Snape'om udzieliła się wesoła atmosfera. Nie można było nazwać ich szczęśliwymi, ale znośnie, akceptującymi to wszystko i próbującymi radosnymi, tak. 
Po kolacji wszyscy zebrali się w salonie, gdzie usiedli. Niektórzy rozmawiali, inni po prostu uśmiechali się do siebie, dzieci poszły gdzieś, zostawiając dorosłych samych. Victoire, strasznie podobna do matki wdzięczyła się do Teddy'ego Lupina, który wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany, Molly słuchała w kącie radia, gdzie nadawali kolejne utwory jej ulubionej piosenkarki, Celestyny Warbeck. 
-Szkoda, że Percy'ego nie ma.- westchnęła cicho.
-Tak szkoda, że nie ma tego idioty.- powiedział grobowym tonem Fred.
-Szkoda, że nie ma tego idioty w okularach, który zabawiłby nas opowiastką o swojej arcyciekawej pracy w Ministerstwie.- mruknął George.
Obaj roześmiali się, a Molly zmroziła ich surowym spojrzeniem. Odwróciła się i popatrzyła na Snape'a i Hermionę, którzy siedzieli smutni na kanapie, nikt nie zwracał na nich uwagi, a im najwyraźniej to odpowiadało. Zrobiło jej się żal Hermiony, w końcu traktowała ją jak własną córkę, ba! Zrobiło jej się nawet żal samego Snape'a, którego przecież nie za bardzo lubiła, choć szanowała. Wiedziała, co to znaczy tęsknić za rodziną i cierpieć z jej powodu, doskonale wiedziała co oznacza ta pustka, którą oni zapewne teraz czuli. 
Postanowiła nie podchodzić do nich, stwierdziła, że tak będzie lepiej. Harry za to nie miał takich skrupułów, podszedł spokojnie do pary i przysiadł się do Hermiony. Poklepał ją po ramieniu i powiedział:
-Wszystko będzie dobrze.
Zrobiła smutną minę, błyskawicznie odwróciła się i wtuliła w męża. 
-Twoja taktowność mieści się w łyżeczce do herbaty, Potter.- syknął Severus ponad głową Hermiony. 
Potter urażony odszedł, a on zmusił ją, by na niego spojrzała i pocałował ją w czoło. Uśmiechnęła się blado.
-Te święta są takie...- rzekła słabym głosem.
-Puste, wiem.- mruknął.-Ale przynajmniej masz mnie. 
-Wielkie mi pocieszenie.- zażartowała smętnie. 
Pocałował ją delikatnie, a ona znów przylgnęła do niego.


Na górze, w starym pokoju Rona zebrali się: Rose, Albus i Syriusz. Rozmawiali przyciszonymi głosami. Albus namawiał resztę by rozpocząć poszukiwania Amortencji na własną rękę, nadal czuł się odpowiedzialny za jej zniknięcie. Syriusz na początku był sceptyczny co do planów młodszego brata, ale wkrótce przekonał się, że będzie to coś wybitnego, samemu odszukać dziewczynkę i może jeszcze przyskrzynić Bellatrix Leastrange. 
-Czekaj, czekaj. Jak ty niby chcesz powstrzymać praktycznie najwierniejszą sługę Czarnego Pana, braciszku?- zapytał po długim namyśle.
-Voldemort od dawna nie żyje, a słyszałeś, że ona jest osłabiona, bo zaklęcie Imperiusa nie było dość mocne, by zachować cechy Malfoya w kontrolowanym Malfoy'u.- powiedział pewnie Albus.
-No, nie wiem, nie wiem...
-Pomyśl o sławie, o tym, że wszyscy będą cię pamiętać jako bohatera.- rzuciła z błyskiem w oku Rose.
Albus zdziwił się, że na to wpadła, może jednak miała coś z ojca.
-Dobra.- zgodził się Syriusz.
Wszyscy uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. 


Bellatrix znowu ich odwiedziła. Po ostatnim spotkaniu nie pokazywała się przez dłuższy czas i oboje z Malfoyem byli z tego powodu zadowoleni. Ciała nadal oplatały im magiczne więzy, nic się nie zmieniało, tylko przez małe okno wpadało mniej światła, które było bardziej białe. Wiedzieli, że to śnieg. 
Wkroczyła do małego pomieszczenia, jak zwykle dumna i wyniosła i usiadła na krześle, które sobie wyczarowała. 
-Teraz sobie trochę porozmawiamy w ten piękne, wigilijny wieczór.- roześmiała się.
Amortencja ze smutkiem pomyślała o swojej rodzinie i przyjaciołach, którzy być może za nią tęsknili. Po jej policzku spłynęła łza, a Bella to zauważyła.
-Ojej.- powiedziała sztucznie współczującym głosem.-Smutno ci? To zaczniemy od ciebie, pupilku zdrajcy i szlamy.


 


4 komentarze:

  1. Witaj, rozdzia byl bardzo smutny... tak mi ich szkoda. Mam nadzieje ze sytuacjabsiebpoprawi. Czekam na ciag dalsz
    U mnie nowa notka. Zapraszam
    Rickmanicka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za bledy ale ze zmeczenia przez moj nowy rozdzial leze w lozku i jestem na telefonie. :D

      Usuń
  2. Normalnie łezka w oku się kręci jak czytam o Sevie i Hermionie...
    Czekam na dalszy rozwój akcji ;)
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka mała poprawka - we wcześniejszych rozdziałach starszy syn Potter'a miał na pierwsze James a na drugie Syriusz, chyba że coś źle zrozumiałam to przepraszam ;)
    Tym czasem lecę czytać dalej, potem się wypowiem na temat całego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń