czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 17

Trudne rozmowy


Wszyscy byli zajęci poszukiwaniami. Po zamku kręciło się kilkunastu aurorów, którzy wypatrywali Bellatrix i córki Snape'a. On sam nadal był w podłym humorze i za każdym razem jak spotykał jakiegoś ucznia nie omieszkał odebrać kilku punktów jego domowi. Hermiona nic już nie mówiła na temat jego zachowania, nie robiła mu wyrzutów, ponieważ sama czuła się strasznie. Czasem zastanawiała się jakby to było, gdyby tamtego wieczoru się nie pogodzili. Niekiedy dochodziła do wniosku, że być może jej Amortencja nie zostałaby porwana, a jeszcze częściej, że teraz by sobie nie poradziła, nie mając u boku męża.
W gabinecie Dumbeldore'a coraz częściej zbierały się zebrania. Nikt nie wiedział w jaki sposób Bella dostała się do zamku niezauważona, nikt nie wiedział jakim cudem przeżyła. Wszyscy doznali szoku, gdy pierwszy raz Snape o niej wspomniał, zginęła przecież na ich oczach.
Pewnego mroźnego wieczoru jak praktycznie co noc u dyrektora zebrało się kilka osób. Severus zagroził, że jeżeli Moody znajdzie się z nim w jednym pomieszczeniu albo spojrzy na Hermionę to nie zawaha się rzucić niewybaczalnym. Alastor burknął coś o czarnoksiężnikach i wyszedł. Zostali tylko: Tonks, Harry, Albus, Minerwa, Hermiona i Snape.
-Jaki ona może mieć w tym cel?- Harry rozejrzał się po gabinecie, a jego wzrok na dłużej spoczął na wdzięcznym feniksie Fawkesie. 
-To proste.- rzucił ponuro Severus.-Uważała się i pewnie nadal uważa za najwierniejszą sługę Czarnego Pana. Ja jestem zdrajcą. Zemsta, o to jej chodziło. 
-Jak ona w ogóle przeżyła?- Hermiona potrząsnęła z niedowierzaniem głową.-Sama widziałam jak dostała niewybaczalnym trzeciego stopnia. 
-Może użyła jakiegoś niezwykłego zaklęcia obronnego?- wtrąciła się Tonks, na której głowie jarzyły się różowe jak guma do żucia, krótkie włosy.-Słyszałam o takich przypadkach. 
-Być może, ale to wszystko są tylko przypuszczenia. Na nic nie mamy dowodów. Przeszukaliśmy cały zamek.- powiedział twardo Albus Dumbeldore.-Czas na Zakazany Las.
-A Pokój Życzeń ?- Harry popatrzył na nich jakby to było oczywiste.
-Niemożliwe.- mruknął Severus.-Cały czas sprawdzamy mapę. Kiedyś musiałaby stamtąd wyjść. 
Hermiona zwiesiła smętnie głowę. Powoli wszyscy zaczęli opuszczać gabinet. Harry przytulił ją delikatnie, za co Snape przeszył go zabójczym spojrzeniem, Tonks poklepała ją po ramieniu i wesoło mrugnęła do niej, jak to ona, Minerwa i Albus rzucili im pocieszające spojrzenia i razem w czwórkę wyszli. 



Evanna świetnie czuła się w Hogwarcie, może nawet lepiej niż w starej szkole. Często spotykała smutnych uczniów na korytarzach, przystawała wtedy i pytała o co chodzi. Po krótkiej wymianie zdań uczniowie przyznawali się, że Snape i jego machinalne odejmowanie punktów za nic jest odpowiedzialne za ich złe humory. Evanna pytała wtedy ile punktów odjął, a ona dodawała ich równowartość. Nie lubiła smutnych ludzi, nie mogła znieść smutku. 
Kilka razy Snape nawrzeszczał na nią za tak "aroganckie zachowanie". Nie robiła sobie z tego specjalnie jakichś większych wyrzutów, bo Hermiona później wrzeszczała na niego. W końcu oboje się godzili, a Evan za każdym razem powtarzała im, że razem wyglądają "ślicznie", na co Severus krzywił się z niesmakiem, a Hermiona uśmiechała z zadowoleniem. 
Szła korytarzem od niechcenia, wyczarowując za sobą kolorowe ptaszki, które w pewnym momencie wybuchały i nagle spostrzegła Albusa Pottera. Był jakiś przygaszony i samotny. Zatrzymała się przy nim, a wszystkie wyczarowane ptaki wybuchnęły i znikły z głośnym trzaskiem.
-Albus, myślę, że jesteś za smutny. Dopadły cię chandry, prawda?- uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
Spojrzał na nią krytycznie. Jak wszyscy, uważał, że była dziwna, ale dotąd nie przebiła cioci Luny. 
-Chyba chandra.- mruknął.
-Nie, chandra, to słowo pochodzące od stworzeń które ją wywołują, od chandr. To małe, niewidoczne dla zwykłego ludzkiego oka stworzonka, które poprzez nos dostają się do mózgu ofiary i atakują jej układ nerwowy.- zerknęła na niego tak jakby to było oczywiste.-To coś jak gnębiwtryski, ale one przecież nie istnieją, głupia Luna...
Zaśmiała się głośno.
-Więc, co cię gryzie?- zaczęła iść, a on dotrzymywał jej kroku.
-Amortencja i jej zniknięcie.
-Myślę, że musisz z kimś porozmawiać, chodź.
Pobiegła z gracją w stronę lochów, a on niepewnie poszedł za nią. W sumie jakby tak się zastanowić to była nawet gorsza niż Luna, bo ciągle tryskająca energią i humorem, a to mieszanka wybuchowa.

Hermiona siedziała samotnie w gabinecie męża i ze znudzeniem sprawdzała eseje trzecioklasistów. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale też nie miała w planach innych zajęć. Gdy podniosła głowę znad pergaminu zobaczyła Evannę i Albusa Pottera, który wydawał się być zażenowany całą sytuacją. Hermiona przyzwyczaiła się do tego, że Evanna nie uznawała pukania.
-Tak?- zwróciła się do blondynki.
-Albus chciał z tobą porozmawiać o Amortencji. Z tobą, bo Severusa się trochę boi.- uśmiechnęła się i odeszła, zostawiając chłopca samego.
Usiadł niepewnie na krześle i zwiesił smutno głowę. Patrzyła na niego długo, całkowicie o nim zapomnieli, a przecież zżył się z Amortencją, w niej miał przyjaciela, może trochę zarozumiałego, ale jednak.
-O co chodzi, Albus?- zapytała z troską.
-Brakuje mi jej, chyba przeze mnie...
Nie dała mu dokończyć. Nikt nie będzie obwiniał się za zaginięcie jej córki. Każdy był tak samo winny. Mimowolnie dotknęła pająka, który wisiał na jej szyi, na srebrnym łańcuszku jakby chciała, żeby Severus się zjawił. Potrząsnęła głową, żeby się obudzić z wszystkich ponurych myśli.
-Nie możesz się obwiniać. To była tak samo moja jak i twoja wina, Albusie.- powiedziała łagodnie.
-Ale...
-Żadnych, ale.- rzekła stanowczo, sama była zaskoczona swoją odwagą.
Do gabinetu wszedł Snape i popatrzył na żonę z troską.
-Wszystko w porządku?- usiadł na fotelu obok Albusa i obrzucił go nienawistnym spojrzeniem.
-Tak... Chciałam, żebyś przyszedł, ale... Skąd ty...?
-Nieważne.- odezwał się szybko i spuścił wzrok jakby nie był pewny odpowiedzi.
Nie wnikała, co znowu wykombinował, przeniosła spojrzenie na małego Albusa i uśmiechnęła się.
-Nie możesz czuć się winny.- ponowiła subtelny rozkaz.
-Masz rację.- wtrącił Severus.
Nie spodziewała się takiej odpowiedzi i pomyślała, że chciał ją udobruchać albo odwieść myśli od tego jak wyczuł, że go potrzebowała. Jej czekoladowe oczy spotkały czarne i przez moment mierzyły się. Obiecała sobie w duchu, że sprawdzi, co on znów knuje.



3 komentarze:

  1. Super, super super i jeszcze raz super! Może trochę przesadzam, ale ta cała akcja mnie wciąga :D Obstawiam, że naszyjnik ma jakąś magiczną moc :D Czekam na kolejne rozdział :)
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze kombinujesz z tym naszyjnikiem ;D
    I dziękuję za komentarz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok, jestem. :D
    Nadrobiłam zaległości i nie lubię się powtarzać ale nie mam wyboru. Idzie Ci co raz lepiej, rozdziały trzymają w napięciu i są bardzo ciekawe. Czekam na więcej ;)
    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział ;) http://sevmionelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń