sobota, 16 marca 2013

Rozdział 8

Młody Malfoy


Przez następne dwa tygodnie Amortencja i Albus starali się śledzić młodego Malfoya i wywęszyć, co takiego go trapi. Jego ojciec napadł na Hermionę, ale to nie powód do aż takich zmartwień. Chodził przygaszony i do nikogo się nie odzywał, z pokoju wspólnego szedł od razu do dormitorium chłopców, a w Wielkiej Sali siedział cicho i spokojnie jak nie on. Zawsze był bardziej opanowany od swoich rówieśników, ale już nie biła od niego wyższość, już nie cieszył się z tego, że jest w Hogwarcie...
Choć oboje starali się doszukać się w jego zachowaniu czegoś nadzwyczajnego, niczego takiego nie było. Mimo wszystko normalnie uczył się, uczęszczał na lekcje, dalsze nauki latania, a w nikłym wolnym czasie spacerował zamyślony po błoniach, daleko od swoich rówieśników i innych uczniów jakby się bał, że ktoś zacznie z nim rozmawiać. 
Albus wpadł na pomysł z mapą Huncwotów, którą aktualnie posiadał jego starszy brat, James. James często ją wykorzystywał, był zupełnie jak ojciec Harry'ego i jego ojciec chrzestny, po których odziedziczył imiona. Uwielbiał zabawę i psoty. 
Al zwrócił się z prośbą o hasło do wieży Gryffindoru do Rose, ale ta nie chciała im go zdradzić. Zażądała wtajemniczenia w plan.
-Masz nikomu nic nie mówić, zachowywać się normalnie i najlepiej nie zbliżać się do Scorpiusa Malfoya.- powiedziała stanowczo Amortencja.
Rose niepewnie skinęła głową i w spokoju wysłuchała, co chcą zdobyć i po co. 
-Hasło to banialuki, jak za czasów twojego ojca.- Rose uśmiechnęła się do Albusa.
Gruba Dama przepuściła ich bez problemu, była tak wstawiona po wizycie u swojej koleżanki Violet, że chyba nawet nie rozpoznawała kolorów odznak na szkolnych szatach. Znaleźli się w pokoju wspólnym Gryfonów, James siedział przy kominku z kilkoma kolegami i najwyraźniej opowiadał jakiś żart, bo tamci śmiali się i słuchali go z uwagą.
-James.- przywitał go niepewnie Al.
Chłopak odwrócił się, miał jasnobrązowe oczy po matce i rozwichrzone włosy po ojcu. Zaśmiał się, a koledzy Gryfoni zawtórowali mu.
-Nasi mali Ślizgoni wyleźli z lochów.- powiedział.-Cześć, braciszku. Co tu robisz?
-Potrzebuję pewnej rzeczy, którą posiadasz.- rzekł Albus.-Możemy porozmawiać w cztery oczy? 
James wstał i podszedł do młodszego brata. Był niezbyt wysoki, ale szczupły. 
-O co chodzi?- na twarzy starszego chłopaka pojawiło się zniecierpliwienie.
-Potrzebne mi coś...- James przerwał mu gestem.
-Co ona tu robi?- wskazał na Amortencję.
-Przeszkadzam? Cóż, musisz się z tym pogodzić, bo ja też w tym uczestniczę.- uśmiechnęła się złośliwie.
James skrzywił się, ale pozwolił bratu mówić dalej. Najwyraźniej nie czuł sympatii ani do profesora Snape'a, ani do jego córki, co też mógł odziedziczyć po imiennikach. 
-Potrzebuję mapy Huncwotów.- powiedział cicho Albus.
-Nie ma mowy.
-Przydałaby się też peleryna-niewidka.
-Ani mi się śni.
-James, proszę...
Milczeli oboje przez chwilę, a później James zrobił dziwną minę i uśmiechnął się.
-Dobra, niech ci będzie. W końcu zaczynasz robić to co należy.
Albus rzucił Amortencji znaczące spojrzenie, a ta skinęła głową z chytrym uśmieszkiem.



 
Snape chodził tam i z powrotem po swoim gabinecie. Hermiona najpierw przyglądała się mu z niepokojem, później zabrała się do sprawdzania esejów z obrony przed czarną magią. Nie mogła się skupić, kiedy w pokoju dudniły jego kroki.
-Severusie, może mi powiesz, co cię tak martwi, że już od godziny chodzisz tam i z powrotem przed biurkiem, gdzie akurat pracuję?!- warknęła.
Westchnął ciężko i usiadł w fotelu przy kominku. Przez chwilę wpatrywał się w ogień.
-Potter coś knuje. A ten cały James jest taki sam jak ojciec i dziadek.- oznajmił.
-Harry po prostu tu uczy. Nic więcej nie robi.- powiedziała, nie odrywając wzroku od pergaminu.-Może ty jesteś po prostu chorobliwie zazdrosny? 
-O kogo, o Pottera?- prychnął pogardliwie, jak to miał w zwyczaju.-Sama mnie zapewniałaś, że jestem od niego lepszy.- rzucił niby od niechcenia. 
-I twoje ego urosło jakieś dwa rozmiary?
-Mniej więcej.
Znowu zapadła cisza. Słychać było tylko trzaskanie ognia w kominku i odgłosy pisania. Snape zerknął na Hemrionę. 
-Widziałem to w jego oczach. On coś ukrywa, zapewniam cię.- powiedział.
-Co widziałeś w jego oczach?- zdziwiła się.-Severusie, stanowczo przesadzasz. Harry jest w porządku. 
-Teraz naprawdę zaczynam być zazdrosny...- burknął. 
-Ja go tylko pocałowałam w policzek, bo to mój przyjaciel.- rzekła stanowczo.-Wykończysz mnie kiedyś tymi podejrzeniami.- odłożyła pióro i podeszła do niego.-Zabraniam ci go śledzić czy robić w ogóle cokolwiek. 
-Jeszcze zobaczymy, kto będzie miał rację.- mruknął.
-Stawiam 10 galeonów, że ja.- uśmiechnęła się.
-Stracisz 10 galeonów.- na twarzy Snape'a pojawił się złośliwy uśmieszek. 
-Nieważne, Harry jest tylko nauczycielem. Jak ja czy ty.- usiadła w drugim fotelu i napotkała spojrzenie jego czarnych oczu.-Nie martw się.
-Nie martwię się, jestem spokojny, tylko się zastanawiam.
Złapała go za rękę.
-Przestań o tym myśleć, powtarzam, Harry jest w porządku. Poza tym, dopóki Dumbeldore tu jest, nie pozwoli by ktoś coś knuł, prawda?- uśmiechnęła się.
Skinął głową i zamyślił się. W tym czasie ona odeszła do drzwi. Odwrócił się i przeszył ją wzrokiem.
-Dokąd idziesz?- zapytał.
-Do Minerwy.- odpowiedziała radośnie.
-Znowu będziecie plotkować?- uniósł lekko prawą brew.
-Tak.- rozpromieniła się jeszcze bardziej.-Wiesz, co jeszcze w tobie kocham?- spojrzał na nią pytająco.-To twoje unoszenie brwi.- zachichotała.
-Jesteś niepoprawną, głupią optymistką.- mruknął, ale jego wargi ułożyły się w blady uśmiech.-Pamiętaj, co ci mówiłem o rozmawianiu z Minerwą. 
Pokiwała głową i posłała mu całusa, po czym zamknęła za sobą drzwi. Severus westchnął przeciągle, a jego myśli mimowolnie wróciły do Pottera, jego syna i Draco.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz