wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 1

Wspomnienia i listy


-Luna, nie przesadzaj. Nie może być tak źle.- rzekła łagodnie Hermiona, kobieta o czekoladowych oczach i bujnych poskręcanych lokach.
-Ale jest.- Luna zawsze była szczera, teraz też na pewno była.
Siedziały w salonie w domu Hermiony, przez okna do pokoju wpadały promienie słoneczne, ptaki śpiewały wesoło jakby nie miały absolutnie żadnych problemów. Luna zajrzała sobie przez ramię i zamilkła, wyglądając na dwór. Hermiona westchnęła i dotknęła lekko dłoni przyjaciółki.
-Luna, uspokój się. Może... - rozpaczliwie szukała tematu, który mógłby uspokoić kobietę.-Może porozmawiamy o gnąbiwtryskach?- spytała niepewnie.
-Gnębiwtryskach. Hermiono, one naprawdę istnieją, uwierz mi.
Luna już za czasów szkolnych opowiadała wszystkim niestworzone rzeczy. Gnębiwtryski, różne trolle i inne skrzaty... Hermiona nie miała jej tego za złe, żyła po prostu we własnym świecie, szczególnie teraz było jej żal marzycielki. 
-Twoja córka jest strasznie podobna do ojca.- powiedziała nagle swoim zwykłym radosnym tonem.
Hermiona powędrowała za wzrokiem blondynki i spostrzegła córkę, czytającą w ogrodzie. Gęste czarne włosy jak krucze pióra, zasłaniały jej bladą twarzyczkę, gdy podniosła głowę ukazały się jej duże czarne oczy, usta po mamie i mały nos.
-Wiem.
-Pamiętasz tę gwiazdę i nasze życzenia?- zapytała nagle Luna zdawkowo nadal, przyglądając się dziewczynce.
-Tak, ale to bzdury.
-Łatwo ci mówić. Severus zaakceptował całkowicie to, że jesteś w ciąży, a ja do tej pory mam problemy.- westchnęła, ale zaraz uśmiechnęła się.
Ona jedna nie miała absolutnie żadnych kłopotów z przyzwyczajeniem się do mówienia: "Severus". Reszta jej przyjaciół podeszła do tego faktu bardzo ostrożnie. Dopiero po miesiącu od ich ślubu zaczęli zwracać się do niego imieniem. 
-Pójdę już.
Luna zgrabnie wstała, w jej uszach zadyndały kolczyki w kształcie małych rzodkiewek. Nadal je nosiła. Hermiona odprowadziła ją do wyjścia i pomachała na pożegnanie, miała dość udzielania rad, które i tak do niej nie trafiały, więc nie nalegała by została dłużej.
Poczuła na ramieniu dłoń męża i odwróciła się. Pocałowała go delikatnie w usta. Uśmiechnął się i objął ją ramieniem. Stali w progu, patrząc na córkę póki nie spostrzegli czegoś dziwnego.
Właściwie wydawało się to dziwne tylko mugolom, istotom poza magicznym. Kilka sów naraz sunęło zgrabnie po niebie, jedna poleciała nad dom Rona i Lavender, następna nad Harry'ego i Ginny i ostatnia prosto do ogródka Snape'ów. Wylądowała na ramieniu czarnowłosej dziewczynki i zahukała głośno. Mała z ociąganiem oderwała się od książki i wzięła list przywiązany do nóżki sowy.

Panna Amortencja Snape, 
Ogród Snape'ów, pod lipą. 

Był tam też herb Hogwartu, a w środku podpis Minerwy McGonagall, zastępcy dyrektora. Amortencja dobrze ją znała, równie dobrze jak samego dyrektora Dumbeldore'a, w końcu byli przyjaciółmi jej rodziców. Uśmiechnęła się sama do siebie i podbiegła do ojca. Przytuliła się do niego mocno, ubóstwiała jak dawał jej pochwały, dopiero potem zwróciła się do matki.
Z dwóch  różnych stron przybiegła trójka dzieci. Rose, córka Rona i Lavender, mała blondynka o oczach ojca, Albus, syn Ginny i Harry'ego, całkowita kopia taty i Scorpius Malfoy, chłopiec o bladej twarzy, jasnych włosach ojca i niebieskich oczach matki. Zaczęli entuzjastycznie piszczeć, ale mimo, że Amortencja była równie szczęśliwa stała spokojnie tylko, się śmiejąc. Opanowanie również miała ojca. Scorpius po chwili również się uspokoił i tylko patrzył przed siebie z uśmiechem, a może i z pewną wyższością. 
-I ja mam ich uczyć?- Severus prychnął.
-Severusie... Proszę, pozwól im się cieszyć.- szepnęła Hermiona i cmoknęła go w policzek.-Ten jeden raz nie musisz być taki zgorzkniały.
-Ja... Zgorzkniały? Też coś.
Zachichotała i zmierzwiła jego długie czarne włosy, za co złapał ją i podniósł. 
-To co teraz zrobimy z mamą?- spytał z chytrym uśmieszkiem córki.
-Nie wiem. Możemy...- zamyśliła się i ostatecznie wzruszyła ramionami.
-Twoja córka dzisiaj nie ma pomysłów.- roześmiał się i postawił ją ostrożnie na ziemi.
Prychnęła, obrażona i odwróciła wzrok. 
-Mamo, nie złość się, wiesz, że cię kochamy...- Amortencja złapała ją za rękę, Severus za drugą.
Zobaczyła kątem oka jak Snape mruga chytrze do córki i wybuchnęła śmiechem. Amortencja i Severus, mieszanka wybuchowa. Zawsze, prędzej czy później doprowadzali ją do śmiechu. Nigdy wcześniej nie pomyślałaby, że Snape będzie tak świetnym mężem i ojcem. Taki był jednak tylko w domu, gdy wychodził na zewnątrz, spotykał się przypadkiem z Harry'm czy Ronem znowu robił się zgryźliwy. Hermiona i Amortencja działały na niego kojąco, tylko ich widok potrafił go uspokoić i powstrzymać przed rzuceniem jakiegoś zaklęcia w Pottera.
Hermionie przyszła do głowy Luna i nagle zrobiło jej się smutno, mieli w końcu syna, ale Draco i tak był odsunięty od Luny, z tego co sama mówiła. I z tego, co zauważyła sama Hermiona.
-Więc jadę do Hogwartu.- wyrwał ją z zamyślenia głos córki.
-Tak, Amortencjo. Jedziesz do Hogwartu.
I ona, i Severus byli dziwnie dumni i szczęśliwi.  

2 komentarze:

  1. Hmmm. Takie pary? Osobiście nie przepadam, ale tym jak piszesz możesz zauroczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwnie ale przeczytam.. ;)

    OdpowiedzUsuń