czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 4

Tiara Przydziału


Było już późno, gdy Ekspres zatrzymał się na stacji Hogsmeade. Gwiazdy jarzyły się na niebie, a w oddali widać było wieżyczki ogromnego zamku, siedziby Hogwartu, której mugole nigdy by nie zauważyli. Powozy prowadzone przez testrale, które widział zarówno Severus jak i Hermiona czekały na nauczycieli i uczniów od drugiego roku wzwyż. 
Pierwszoroczni jak zwykle płynęli łodziami przez jezioro. Potężna postać Hagrida, pół olbrzyma rysowała się na brzegu. Z daleka słychać było jego krzyk:
-Pirszoroczni za mną!
Hermiona uśmiechnęła się na dźwięk jego donośnego głosu i zajęła miejsce w powozie. Cieszyła się, że w końcu jest znowu w Hogwarcie, że spotka się z Minerwą i Albusem i innymi nauczycielami. Była w domu.
Dotarli do zamku i z sali wejściowej poszli do Wielkiej, zajęli miejsca przy stole nauczycielskim. Rozejrzała się. Na czterech stołach poszczególnych domów, Gryffindoru, Slytherinu, Ravenclawu i Hufflepuffu widniała złota zastawa, na razie pusta. Na sklepieniu Wielkiej Sali mrugały gwiazdy, a niebo było czyste, nie przesłonięte chmurami, jak się nieraz zdarzało. 
-Jak myślisz, Hermiono, do jakiego domu trafi Amortencja?- zagadnął ją Albus, uśmiechając się dobrotliwie.
-To oczywiste, że do Gryffindoru.- powiedziała, ale nie była tego pewna. Jej córka była tak podobna do ojca, że mogła zarówno jak do Gryfonów, trafić do Ślizgonów.
Severus prychnął.
-Moja córka w Gryffindorze?- uniósł lekko brwi.-Po moim trupie.
Dyrektor zaśmiał się i poklepał go po ramieniu. Byli przyjaciółmi, choć Snape nie lubił tego okazywać, nawet w rozmowie. Westchnął ciężko i utkwił wzrok w dużych drzwiach.
Pojawiła się w nich Minerwa McGonagall, z ostrą miną i włosami spiętymi w ciasny kok. Ubrana była w ciemnozieloną szatę, na głowie miała tiarę czarodziejską, która była trochę przekrzywiona. Albus Dumbeldore rzucił jej promienny uśmiech, a ona go odwzajemniła i wzięła długą listę pierwszoroczniaków, którzy mieli zostać przydzieleni do domów.



McGonagall powoli odczytywała każde z nazwisk. Wyczytany jedenastolatek siadał na małym stołku, wkładano mu na głowę starą, mocno połataną i schodzoną Tiarę Przydziału, która po chwili ogłaszała werdykt. 
-Potter Albus!
Potter usiadł niepewnie na wskazanym miejscu, a Tiara spadła mu na oczy. Przez moment trwała absolutna cisza, wszyscy spodziewali się jednego: Gryffindoru, w końcu był to Potter. 
-Slytherin!- krzyknęła donośnym głosem Tiara.
Na stole Ślizgonów rozległy się oklaski, w Gryffindorze szepty i buczenie. 
Amortencja z niepokojem czekała na swoją kolej. Wiedziała, że jeśli zechce być w Slytherinie, Tiara weźmie to pod uwagę i być może ją tam przydzieli. Nie chciała trafić do Gryffindoru, ani do Hufflepuffu. Nawet do Ravenclawu, którego cechy to inteligencja i bystrość. 
-Snape Amortencja!- wyczytała McGonagall, a ta niepewnie zbliżyła się do stołka, na którym usiadła.
Tiara, tak jak Albusowi spadła jej na oczy, poprawiła ją sobie i czekała. W duchu powtarzała słowa: "Slytherin, Slytherin..."
-A więc chcesz być w Slytherinie.- mruknęła Tiara przydziału.-Oczekiwania ojca, no tak...- mruczała dalej.-Jesteś inteligentna i bystra, szybko się uczysz, świetnie pasowałabyś do Ravenclawu... Jesteś też odważna i potrafiłabyś bronić bliskich, gdyby zaszła taka potrzeba, a to cechy Gryffindoru... Ale najbardziej dominują w tobie cechy odziedziczone po ojcu, duma, przebiegłość, ambicja i spryt. Mogłabyś pasować do każdego z czterech domów, ale nie... ty jesteś prawdziwą Ślizgonką.- wyszeptała Tiara.-Slytherin!
Amortencja uśmiechnęła się tryumfalnie, a gdy zajęła miejsce przy stole Ślizgonów, obok Albusa zerknęła na rodziców. Hermiona zrobiła obrażoną minę i teatralnie odwróciła się od męża, a on z błyskiem w oku uśmiechał się tak blado, że nikt oprócz jego córki, która dobrze go znała tego nie zauważył.
Rose trafiła do Gryffindoru, jak można się było spodziewać, a Scorpius do Slytherinu. Wszyscy byli tam, gdzie powinni być.



Hermiona, nadąsana i zła zeszła do lochów i skierowała się od razu do komnat męża. On sam został, by poprowadzić Ślizgonów do pokoju wspólnego i pewnie by pogratulować córce. 
Miona trzasnęła drzwiami i usiadła w zielonym fotelu z wysokim oparciem, który stał przy kominku. Nagle rozległo się pukanie. W progu stanął Draco Malfoy z dziwną, nieodgadnioną miną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz