czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 63

Ślizgoński urok



Hermiona obudziła się zdecydowanie wcześnie. Znowu śnił jej się Harry. Mimo, że postanowiła nie interesować się innymi bardziej niż to konieczne, jej ciekawska natura domagała się kilku odpowiedzi i wytłumaczeń zachowania przyjaciela. Nie potrafiła tak tego zostawiać. Nie chciała martwić Severusa i tak miał za dużo na głowie. Ostatnio do późnej nocy pracował nad eliksirem, a Minerwa ślęczała nad nim, żeby przypadkiem się nie wywinął. Hermiona zaczęła się zastanawiać, dlaczego McGonagall chodzi taka wkurzona i postanowiła w najbliższym czasie to sprawdzić.
Spojrzała w bok, a uśmiech sam wstąpił na jej twarz. Śpiący Severus wyglądał strasznie spokojnie, jak nie on. Mimo to, nadal miał charakterystycznie zmarszczone brwi, jakby cały czas czymś się martwił. Nie miała serca go budzić. Jak tylko wrócił z pracowni, przebrał się, rzucił na łóżko i momentalnie zasnął. Ta praca go kiedyś wykończy. A mówią, że nauczyciele nic nie robią. W każdym razie na pewno nie jest tak z nauczycielami Hogwartu, oni wciąż mają na głowie jakieś obowiązki.
Przeciągnęła się i wstała, próbując być cicho. Zerknęła sobie przez ramię czy przypadkiem go nie obudziła. Poruszył się niespokojnie, ale nie otworzył oczu, ani nic nie powiedział. Uśmiechnęła się i poszła się ubrać. Naprawdę, nie czuła ani potrzeby, ani ochoty zrywać go ze snu, kiedy nareszcie mógł odpocząć, ale uczniowie sami nie nauczą się eliksirów. Ktoś musi się nad nimi czasem poznęcać. Z cichym westchnieniem weszła do kuchni i zrobiła sobie kawę. Zamyślona upiła łyk, a potem spojrzała na zegarek, który właściwie należał do Severusa, ale który dzisiaj postanowiła sobie pożyczyć. Jej dłoń machinalnie powędrowała do szyi, gdzie wisiała drobna podobizna pająka, na cienkim łańcuszku. W porę powstrzymała się. Naszyjnik nadal działał bez zarzutu, połączony z Mrocznym Znakiem Severusa, wzywał go za każdym razem, gdy dotknęła pająka. Teraz naprawdę nie chciała zrywać go z łóżka bez powodu. Jednak robiło się późno. 
Odstawiła kubek i ruszyła z powrotem do ich sypialni. Usiadła na skraju łóżka i delikatnie, opuszkami palców musnęła jego policzek. Nawet nie drgnął, tylko cień uśmiechu jaki nosił na twarzy jakby się pogłębił. Westchnęła ciężko. Pochyliła się nad nim i pocałowała go ostrożnie w czoło. Nadal nic. Przeczesała palcami swoje włosy i zerknęła po raz drugi na zegarek. Odgarnęła lekko kilka czarnych kosmyków jego włosów, zasłaniających mu twarz. 
Sięgnęła po poduszkę i uderzyła nią w jego głowę, tym samym mierzwiąc mu włosy. Otworzył gwałtownie oczy i jednym ruchem przyciągnął ją do siebie, aż zaniemówiła. 
-Kobieto, możesz mi powiedzieć, co robisz?!- warknął zaspanym głosem.
Uśmiechnęła się i złożyła pocałunek na jego nosie.
-Co ja mam zrobić, żebyś zaczęła się mnie minimalnie bać?- westchnął.-Głupia Gryfonka.- prychnął wściekle.
-Prawdopodobnie nic, bo nigdy nie będę się ciebie bać.- roześmiała się jakby to była najśmieszniejsza rzecz na świecie.-Ale uczniowie tak.
Wyrwała się mu i założyła niesforne loki za ucho, siadając na łóżku. Przeszył ją spojrzeniem i uśmiechnął się wrednie. Kochał ją za wszystko i we wszystkim, ale w zielonych szatach wyglądała wyjątkowo. Nie znosił czerwieni Gryfonów, żółci Puchonów. Jaskrawe barwy przytłaczały go, za to zielony jakoś tak do niej pasował. Między innymi dlatego uważał, że powinna była trafić do Slytherinu. Sięgnął dłonią do jej twarzy i wplótł długie palce w jej włosy. Przymknęła oczy i westchnęła z przyjemnością. Potem otrząsnęła się i delikatnym, acz zdecydowanym ruchem odsunęła jego rękę. 
-Co do tego mają uczniowie?
-A to, że dzisiaj masz dwie godziny eliksirów z Gryfonami oraz Ślizgonami, a poza tym jedną z Puchonami.- powiedziała spokojnie.
Zamknął oczy ze zbolałą miną i zakrył twarz dłońmi. Tylko nie to. Tylko nie uczniowie i eseje, klasa od eliksirów... Miał tego dość, szczególnie po tych godzinach spędzonych z Minerwą, która pouczała go, jakby znała się na eliksirach lepiej niż sam Mistrz. 
Znowu nachyliła się do niego i oderwała jego dłonie od jego twarzy. Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Och, nie mogła go zmuszać do pracy po całym tym zawirowaniu głowy z eliksirem dla Mary. 
-Mój biedny Książę Półkrwi.- szepnęła i uśmiechnęła się.
Wróciła do poprzedniej pozycji.
-Dobrze.- westchnęła.-Zastąpię cię, niech już będzie. Ktoś musi ich uczyć tych eliksirów.
Wstała i skierowała się do drzwi. Chrząknął, odwróciła się do niego z czarującym uśmiechem. Skinął na nią. Podeszła do niego i znowu zbliżyła się do niego. Złapał ją za rękę, ściągnął na łóżko i uwięził w morderczym uścisku.
-I chcesz mnie tu zostawić samego?- burknął.
-A, a uczniowie?- zająknęła się.
-Dużo nie stracą, nie mając jednej w tygodniu godziny eliksirów. Będą się cieszyć jak głupi. To i tak sami kretyni.- mruknął, patrząc jej w oczy.
-Severusie!- fuknęła i spróbowała się odsunąć. 
Nie puścił jej. Musnął opuszką kciuka jej dolną wargę. Nawet nie śmiała drgnąć.
-Co?- spytał jedwabistym głosem.
-Czy ty próbujesz mnie uwieść?
-Nie muszę. Wystarczyło to zrobić raz, a dobrze kilka ładnych lat temu, teraz nie możesz beze mnie żyć.
Każdego innego mężczyznę obrzuciłaby obelgami za takie zuchwalstwo. Wzięła jednak pod uwagę to, że Severus zawsze był dumnym Ślizgonem, że podobało jej się u niego takie zuchwalstwo i że jego palec wskazujący, badający powoli jej twarz trochę przeszkadzał jej w myśleniu. 
-Przeklęty ślizgoński urok.- mruknęła cicho.
Skinął głową z chytrym uśmieszkiem i przyciągnął ją do siebie. Nawet nie zdążyła poczuć smaku jego ust, ponieważ, jakby nastąpiło jakieś dziwne uczucie powtórzenia, rozległy się kroki. Harry zapukał do drzwi i wszedł. 
-Wiedziałam.- szepnęła Hermiona.
Zawsze musieli im przerywać. Harry skrzywił się i cofnął o krok, jakby pokój był pod wpływem jakiegoś promieniowania, którego on nie miał zamiaru do siebie dopuścić. Severus prychnął wyniośle, Hermiona usiadła na łóżku i znowu założyła niesforne loki za ucho. 
-Przepraszam, myślałem...
Zamilkł. Severus uniósł wysoko prawą brew.
-Co? Jak ty masz słabe życie małżeńskie, nie znaczy, że my też musimy takie mieć.- powiedział po chwili.
Harry otworzył usta i zrobił wściekłą minę. Severus już nie zwracał na niego uwagi. Patrzył teraz na Hermionę, która z lekkim niepokojem wpatrywała się w przyjaciela o zielonych oczach Lily. Jego śliczna Gryfonka znowu zamartwiała się Potterem. Dosyć.
-No to szykuje się rozmowa.- burknął w stronę czarnowłosego chłopaka.



Faust nie był zachwycony tą całą Minnie. Czasem Drops nazywał ją tak, gdy o niej opowiadał. Faust zauważył, że Drops bardzo ją lubił i darzył szacunkiem. Kiedy o niej mówił, kiedy wypowiadał jej imię, oczy mu się iskrzyły i wtedy nawet dropsy go nie interesowały. Osobiście Faustowi się nie podobała. Była oschła i ostra, a ten kok związany ciasno tylko dodawał jej twarzy jakiejś zasadniczości. Nie lubił jej, umiała tylko syczeć na niego i nazywać wstrętnym kociskiem. Wpatrywała się w Dropsa jak zaklęta. 
Szedł, któregoś dnia korytarzem, a promienie słońca oświetlały jego czarne futro. Pogoda nareszcie się zmieniła, choć ku niezadowoleniu Kruka. Wiatr przestał wiać, deszcz ustał, po burzy nie zostało ani śladu, tak jakby nigdy nie nastąpiła. 
Zatrzymał się pod jedną z klas, a była to klasa transmutacji. Prychnął drwiąco.
-Głupie, wstrętne kocisko, głupi kot...- mruczał ktoś w klasie.
Faust, wściekły na tego kogoś wszedł do klasy i wskoczył na biurko. Stanął oko w oko ze smukłą kotką z obwódkami wokół przenikliwych oczu. Prychnęła pogardliwie.
-Dlaczego wciąż nazywasz mnie kociskiem, to takie... obraźliwe!- miauknął. 
-A dlaczego nie?- syknęła.-Wracaj do gabinetu Dumbeldore'a i baw się dropsami!
Nie miał pojęcia, dlaczego nazwała Dropsa Dumbeldorem, ale powoli dostrzegał jakąś straszliwą zazdrość o Dropsa. Nawet nie przyjmowała do wiadomości, że Faust może chcieć ugody. Uniosła dumnie głowę i czekała, aż on coś powie.
-Słuchaj, Minnie, nie wiem czy wiesz, ale Drops tak cię nazywa.- odezwał się. 
W pierwszej chwili dostrzegł w kocich oczach błysk, potem zezłościła się. Na pokaz, na pewno. Hogwarcka patologia... Trzeba było coś zrobić z tym Dropsem i Minnie, bo ich też już miał dość. I gdzie on by sobie znalazł miejsce, jeśli i im zabrakłoby czasu?
Uczniowie w klasie nie wiedzieli co robić, więc przyglądali się dwóm kotom z zaciekawieniem. 

8 komentarzy:

  1. Hue hue a myślałam, że tylko ja gadam z kotami xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie! bardzo mi sie podoba, urocza minnie! ;d Scena sevmione niesamowita, ten debilny harry sie przypaletal ;p
    niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ;d
    zec

    OdpowiedzUsuń
  3. Seeeevmione <3 Super ^^ Ja się z tymi Gryfonami zamęczę na śmierć ... Takie sceny sevmione przerywają,że... Taki,Potter,albo McGonagall... (Ci to mają wejścia xD ) Podoba mi się opisywanie przez Fausta. Takie,COŚ innego xD. Super,Super ~sadystka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co zrobię z tymi przeklętymi Gryfonami następnym razem? xD
      Tak, takie COŚ <3

      Usuń
    2. Nie,nie wiem,ale już mi się mordka cieszy 3:) ~sadystka ;)

      Usuń
    3. To dobrze xD Ale na serio nie wiem, co z nimi zrobię XDD <3

      Usuń
    4. xD xD xD Mam nadzieję,że coś strasznego ;) :D ~sadystka ;)

      Usuń
  4. Super :P Faust jest genialny xD Szczególnie ta jego rozmowa z Minerwą :D Jestem ciekawa co zrobisz z Rose, Amortencją i Scorpiusem, bo mam nadzieję, ze te "blond loki" nie odnosiły się do tej pierwszej, tylko córki pozostałej dwójki gdzieś w przyszłości xD Tak wiem odbija mi xD Ale już przynajmniej nie mam zamiaru mordować wszystkich dookoła :) No może Potter'a za takie chamskie przerywanie xD No ale w końcu jestem Puchonką to się powstrzymam :) Trochę się rozpisałam, ale co tam xD
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny :)
    Twoja wierna Puchonka Angella.

    OdpowiedzUsuń