Syndrom naiwności gryfońskiej
Hermiona może i nie lubiła Mary, ba, nienawidziła jej, ale zdecydowanie źle czuła się z myślą, że kobieta, naszpikowana Eliksirem Tojadowym, leżała w Skrzydle Szpitalnym samotna i bezbronna. Hermiona taka już była, choć czasem wybuchowa, zawsze tliło się w niej dobro. Nawet Voldemortowi współczuła, chociaż był strasznym czarnoksiężnikiem i dopełnił się wielu zbrodni, żył bez miłości. Czasami myślała, że wiodąc życie bez jakiejkolwiek prawdziwej miłości, po prostu musiał się stać, takim, jakim był. Ona miała Severusa, Severus kiedyś miał Lily, a taki Tom po prostu nie był zdolny do kochania.
Wracając do Mary, Hermionie po prostu było jej żal, nie przesadnie, ale dość, by zadręczać się tą myślą. Zwykle martwiła się wszystkim, co choć trochę dotyczyło jej osoby. Lubiła pomagać, nieraz swoje problemy zaniedbywała tylko, dlatego, że chciała pomóc rozwiązać problemy innych. Severus karcił ją za takie zachowanie, nazywając je "syndromem naiwności gryfońskiej". Jak to ona, nie zwracała na jego docinki zbyt wielkiej uwagi. Nigdy się obelgami z jego strony nie przejmowała, chyba, że naprawdę się z nią kłócił, a w jego głosie naprawdę było słychać żal i chłód.
Hermiona pragnęła bez wiedzy męża pójść do Mary i porozmawiać z nią. Była pewna, że Severus by jej na to nie pozwolił, za bardzo się o nią troszczył. Zawsze ceniła tę jego wyjątkową naturę, trzeba było odkryć jego prawdziwy charakter, otwierał się tylko na najbliższych, dla innych był zwykłym Nietoperzem z Lochów. Ile razy słyszała od Rona czy Harry'ego, jakie ona musi mieć w domu piekło z takim facetem. Uśmiechała się wtedy sama do siebie, nawet nie wiedzieli jaki Severus potrafił być czuły dla tych, którym naprawdę ufał i których naprawdę kochał.
Była w połowie drogi do Skrzydła Szpitalnego, kiedy zauważyła męża. Zagrodził jej drogę i z uniesioną wysoko prawą brwią westchnął ciężko. Wymownie spojrzała w sufit, ale jego twarz nadal pozostawała poważna, a może nawet trochę straszna.
-Czy ty naprawdę musisz się pakować w kłopoty jak jakiś szczeniak?- warknął.-Po co do niej idziesz?
-Ja, chcę z nią porozmawiać, a ty mnie nie zatrzymasz.- zrobiła minę podobną do miny obrażonego dziecka.
Westchnął po raz drugi.
-Dlaczego pakujesz się do miejsca pobytu rozchwianego emocjonalnie, pragnącego twojej rychłej śmierci, wilkołaka, który w dodatku coś do mnie czuje?- teraz jego czarne oczy wypełnione były troską.-Nie wiem, co czuje, coś naprawdę chorego, ale właśnie, dlatego, tym bardziej nie powinnaś tam iść. Albo nie powinnaś iść sama.
Jej wzrok zatrzymał się na suficie, westchnęła przeciągle.
-Nie jestem dzieckiem, rozumiem, ale chcę to zrobić i mnie nie powstrzymasz.
-Nie jesteś dzieckiem, ale tak się zachowujesz.
-I dobrze.
-Dobrze.
Stali tak przez chwilę i nagle oboje zdali sobie sprawę, że to wyglądało jak kłótnia dwojga ludzi z jakiejś tandetnej komedii romantycznej dla nastolatków. Severus podszedł do niej i odgarnął włosy z jej czoła. Przeszedł ją dreszcz.
-Nie przemówię ci do rozsądku?
Pokręciła głową.
-Więc idź, ale ja będę blisko. Za drzwiami.- rzekł spokojnie.
-Za rogiem.
-Za drzwiami.
-Za rogiem.
-Niech ci będzie.- westchnął ostatni raz i przepuścił ją.
Amortencja zachowywała przyjazne stosunki zarówno z Albusem, jak i Scorpiusem i jak na razie wszyscy byli szczęśliwi. Obrażali się nawzajem jak dawniej, Amortencja twardo obstawała przy nierobieniu im zadań domowych, szwendali się po szkole, błoniach i chodzili do Hagrida. Można było pomyśleć, że nie mieli problemów, oprócz tych codziennych. Jednak Amortencja nadal miała ukryty przepis na eliksir, Scorpius nadal nie wiedział co myśleć o zdarzeniu w pociągu, a Albus jakoś tak czuł się odrzucony, miotał się pomiędzy nimi jak niepotrzebne, piąte koło u wozu albo jak mawiali czarodzieje w Hogwarcie, jak niepotrzebny, drugi Mistrz Eliksirów.
Skoro mieli wrócić wszyscy do poprzednich, przyjacielskich stosunków, Amortencja czuła potrzebę wyjawienia im swojej tajemnicy. Zamierzała przygotować ten eliksir, coś ciągnęło ją do tego. A może tylko chciała dorównać ojcu? W końcu, zawsze miała go za autorytet. Zawsze starała się być taka jak on, zawsze liczyła się z jego zdaniem, po prostu miała go za wzór odwagi i rozsądku. Choć popełnił w życiu wiele błędów, naprawił je wszystkie. I za to go ceniła.
Poszła do swojego dormitorium. Zastała tam dwie dziewczyny, które siedziały na łóżku jednej z nich i śmiały się wesoło. Jedna była blondynką, o niebieskich oczach, druga zaś miała oczy brązowe jak czekolada i splątane w loki, podobne kolorem do oczu, króciutkie włosy. Nigdy nie miała ochoty zaprzyjaźniania się ze swoimi rówieśnicami, przyjaźniła się ze Scorpiusem, Albusem i Rose, to jej wystarczało. Kiedy ją zauważyły nagle ucichły i spojrzały na nią z zazdrością.
Była idealnym połączeniem najlepszych cech obu rodziców. Miała nieokiełznaną naturalność Hermiony i ostre rysy Severusa, czarne włosy, głębokie jak ciemne tunele oczy i wyostrzone kości policzkowe, po ojcu oraz małe, kształtne usta, układające się w lekki uśmiech i mały nos, po matce. Jej włosy, nie były całkowicie proste, jak u Severusa, skręcając się na końcu w loki, opadały na jej ramiona. Była wysoka i smukła, a poruszała się z jakąś nonszalancją, jakimś dystyngowaniem i nawet znudzona, wydawała się opanowana niezwykłą lekkością w ruchach i gracją.
Dziewczyny patrzyły na nią z zazdrością, była perfekcyjnym odzwierciedleniem najlepszych cech Slytherinu. Amortencja sięgnęła do kufra i wyciągnęła potrzebną kartkę. Wybiegła i usiadła na fotelu, w kącie pokoju wspólnego, obok foteli Albusa i Scorpiusa.
-Zamierzam uwarzyć to.- pokazała im kartkę.
Scorpius przestudiował ją dokładnie, Albus nie był najlepszy z eliksirów i wcale nawet nie lubił tego przedmiotu, więc czy to miały być kły węża, czy róg jednorożca, nie robiło mu różnicy.
-Nie za trudne? Skoro to taki stary eliksir? W ogóle po co ty...- zaczął Scorpius, ale nie dała mu dokończyć.
-Bo chcę się przekonać czy potrafię.
A w jej czarnych oczach zabłysnął błysk entuzjazmu.
Faust nie był kotem, który gardził otrzymanymi rzeczami. Nigdy nie był szczęśliwy, ciągle siedział w tym durnym sklepie i patrzył, jak kolejni czarodzieje przechodzili obok niego, nie mając najmniejszej chęci na jego kupno. Bolało go to. Może i był zwykłym kotem, ale miał uczucia i czuł się urażony, kiedy ktoś zamiast niego wybierał zwykłego, różowego Pufka Pigmejskiego. Kot, też swoją dumę ma. Ba. Może nawet większą niż, niektórzy ludzie.
Musiał jednak przyznać, że przeszkadzało mu to, iż jego pani nie miała dla niego czasu. Przesadził zdecydowanie z tym planem. Teraz włóczyła się nie tylko z Blondynem, ale i Czarnowłosym. Czasem towarzyszyła im ta W Loczkach. Nie chodziło mu o to. Teraz większość czasu spędzał w gabinecie rodziców jego pani. Tego o smukłych palcach nazwał Krukiem, bo często mu go przypominał, a ta z blizną na twarzy, zdaje się, nazywała się Pufek. Dziwne imię. Co też ci czarodzieje nie wymyślą.
Ale i im z biegiem czasu przybyło zajęć i obowiązków, rzadko kto miał czas go pogłaskać czy podrapać za uchem. Dlatego musiał znaleźć sobie kogoś, kto chętnie by to zrobił...
______________________________________________
;-; O, matko, jak ja piszę ;-;
No halo halo
OdpowiedzUsuńCo to sie dzieje z Toba? Hmm?
A z reszta nie bd marudzic, zobaczymy jak dalej pojdzie.
Oh... biedny Faust...
OdpowiedzUsuńHermionie troszkę odwala, znów w coś się wpakuje, jest bardziej nieogarnięta niż Amortecja, która swoją drogą nie wiem czy dobrze robi kombinując z tym eliksirem :P
Miona
Przykro mi to mówić, lecz miałaś racje. Czytając odnosi się wrażenie, że na "chama" próbowałaś coś w ten rozdział upchać. Wiele perspektyw, dużo poruszonych wątków i na żadnym nie skupiłaś się do końca. Widać, że pisząc owy rozdział miałaś gorszy dzień. Nawet najlepszym się to zdarza. Akcja pozostaje wartka, nadal ciekawa. Mam nadzieję, że gorszych dni będzie jak najmniej ;)
OdpowiedzUsuńKarolina Ulka, która jest chyba zbyt surowa...
Żadnego z wątków nie skończyłam, bo chciałam Was zaciekawić. Naprawdę nikogo nie zastanawia, jaka będzie rozmowa Mary z Hermioną, kogo na zastępstwo do głaskania znajdzie Faust? To chyba jasne, że nie mogę wszystkiego wyjaśnić w jednym rozdziale. Przepraszam, że się wkurzam, ale to tylko dowód na to, że być może nie czytacie uważnie. Może i rozdział jest gorszy od poprzednich, ale wszystko robiłam według zwykłego schematu "tajemnic niewyjaśniony".
Usuń*niewyjaśnionych
UsuńNie chodziło mi o to, że nie wyjaśniasz tych wątków lecz o to, że jest ich bardzo dużo. Jak już wcześniej mówiłam pomysł goni pomysł. I to widać.
UsuńKarolina Ulka
Pisałam tak od początku. To dla tego, że mam 3 wątki główne, 1 Sevmione, 2 Amortencji, 3 Fausta. ;D
UsuńTym razem to się tak jakoś cholernie rzuciło w oczy :D
UsuńKarolina Ulka
X.X
UsuńXDD
Ok nie jest najgorzej,na to chyba oczywiste,że wszystkiego nie możesz wyjawić,bo to będzie nudne głupie i ogólnie beee... No tak hogwarcka patologia nie ma czasu dla Fausta,i ciekawego kogo znajdzie sobie do drapania xD ACH,TE GŁUPIE GRYFONKI -.- Masakra... Rozdział nie należy do najgorszych,nie wiem o co wam chodzi.Masz tu bardzo dużo nawet troszkę za dużo akcji,ale ja wierze że dasz sobię radę. Wierze w Ciebie Księżniczko Półkrwi.~sadystka ;)
OdpowiedzUsuńDziękuuuję <3 Hogwarcka patologia nie ma czasu dla Fausta xD padłam .
UsuńA ja nie mam zastrzeżeń! Rozdział jest niesamowity, jest tyle niewyjaśnionych wątków, że aż żal nie czekać na kolejne rozdziały! Toż to normalnie się doczekać nie można! Tyle niepewności! :>
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie, mam nadzieję, że kolejny rozdział zaraz się ukaże ;)
Sil :>
Nie xD Dzisiaj mam wolne, skoro albo jest za dużo akcji albo za mało, według niektórych, to muszę to przemyśleć ;D Dziękuję <3
UsuńImię Hermiony zna doskonale. xd M.
UsuńNo, ba xD
UsuńByłoby bez sensu, gdybyś w jednym rozdziale zaczynała wątek i go kończyła, przynajmniej ja bym tego nie czytała, ale z Faustem przesadziłaś, nie może on iść do innej rodziny, chyba, że zastąpisz go jakimś mopsem. M.
OdpowiedzUsuńNie :O On nie pójdzie do innej rodziny - za dużo wie XDDD Dzięki ;D
UsuńByłoby bez sensu, gdybyś w jednym rozdziale zaczynała wątek i go kończyła, przynajmniej ja bym tego nie czytała, ale z Faustem przesadziłaś, nie może on iść do innej rodziny, chyba, że zastąpisz go jakimś mopsem. M.
OdpowiedzUsuńJest ciekawie, ale wciąż nie widać takiej akcji jak była na początku. Mam nadzieję, że znowu się rozkręcisz i tak wiem, że chcesz dać im odpocząć, ale jest tak jakoś zbyt leniwie. Mam nadzieję, że rozmowa z Mary wniesie do opowiadania więcej akcji, a jak na razie cierpliwie czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńTwoja wierna Puchonka, która ma przez ciebie mordercze skłonności,
Angella.