wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 53

To c o ś i eliksir Lupina


Amortencja siedziała naburmuszona w swoim pokoju. Severus może nawet bardziej przejmował się Potterem niż wilkołakiem w pobliskim lesie. Jeśli to był wilkołak. Jak to miał w zwyczaju najpierw chodził w tę i z powrotem po pokoju, potem denerwował Hermionę, a następnie usiadł i już się nie odezwał. Westchnęła ciężko, patrząc na niego. Teraz w skupieniu pisał coś na pergaminie, włosy zasłaniały jego twarz. Starała skupić swoją uwagę na czymś innym, ale wciąż zerkała w jego stronę.
-Co piszesz?- zapytała w końcu.
Severus zawsze powtarzał jej, że jej wrodzona ciekawość kiedyś ją zgubi. Wiele razy upominał ją i starał się zgasić jej zapał do pytania o wszystko. Ona jaka uparta Gryfonka na pełny etat nic sobie z tego nie robiła. W takich sprawach nigdy go nie słuchała. Skrytykował ją spojrzeniem.
-List do Dumbeldore'a.- mruknął, nie przerywając pisania.
-Dlaczego nie wyślesz patronusa?- zdziwiła się.
-Dlaczego zadajesz tyle pytań?- warknął.
Miała dość. Podeszła do niego i położyła mu ręce na ramionach. Pogłaskała go po włosach, a on wyjątkowo nie wyzwał ją od "bezmyślnych Gryfonów". Uśmiechnęła się lekko i schyliła się, by pocałować go w policzek. Uważała, że za dużo się martwił, był spięty i bardziej drażliwy niż zwykle. 
-Nie możesz tyle się zamartwiać.- szepnęła.-Bo niby czym? Może to był zwykły wilk?
Wstał nagle i znów zaczął chodzić po pokoju. Hermiona patrzyła na niego przez chwilę, ale jego kroki dudniące w pomieszczeniu coraz bardziej ją denerwowały. Nie mogła tego dłużej wytrzymać. 
-Skoro już musisz chodzić, to może pójdziemy na spacer?- zapytała z nadzieją.
O dziwo, skinął niechętnie głową. Z uśmiechem splotła palce dłoni z jego palcami i wyszli z domu. Pogoda była piękna, jak zawsze wtedy, gdy zbliżał się koniec wakacji. Liście na drzewach poruszał chłodny wiatr, chmury przesuwały się leniwie po niebie. 
-Przepraszam.- wyszeptał ledwie słyszalnie.
-Wiem, że to cię przytłacza, ale czym ty się właściwie martwisz? Alem?- zachichotała.-Sev, oni mają dopiero po czternaście lat, będą chodzić, trzymając się za rękę i całować w policzek, póki nie skończą szesnastki. 
Zgromił ją wzrokiem.
-Naprawdę nie wiem, co wy macie z tymi Potterami. Jak nie ty, to ona, najpierw ty, teraz ona. Oni są jakoś specjalnie przystojni, inteligentni?- prychnął z pogardą.
Hermiona roześmiała się.
-Ach, więc o to chodzi. Jesteś zazdrosny. W niej, widzisz młodszą mnie.- powiedziała wesoło.
Burknął nieokreślone przekleństwo, coś o durnym rodzie Potterów, a potem westchnął głęboko. Tak naprawdę mało go obchodziło to, z kim jego córka trzymała się za rękę. Była tak uparta, że prędzej czy później i tak postawiłaby na swoim. Albus Severus Potter przypominał mu jednak Lily. W jego zielonych oczach widział jej spojrzenie, w jego uśmiechu, cień jej uśmiechu. Tak naprawdę bał się, iż Al okaże się podobny do babci. Bał się, że jego córka podzieli jego los. Wzdrygnął się mimowolnie. 
-Myślisz o niej.- nagle stwierdziła smutno Hermiona.
Pomiędzy jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka. Mocniej ścisnął jej rękę. Jak ona tak łatwo interpretowała jego zachowanie? Sam Lord Voldemort nie zorientował się, że był szpiegiem, a jej, zwykłej kobiecie, wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz i już? 
-Jesteś zazdrosna?- sam nie wiedział, dlaczego o to zapytał.
Pokręciła głową z nikłym uśmiechem.
-Sev, ty zawsze będziesz ją kochał, choćby nie wiem co, nawet jeżeli w tym samym czasie kochasz najbardziej na świecie mnie.- rzekła z dziwną nutą w głosie.-Tylko, że ja nie zostawiłabym cię, nawet gdybyś pięćdziesiąt razy nazwał mnie szlamą. Bo o miłość się walczy.- Severusowi nagle przypomniało się, że jego córka powiedziała mu to samo.-Widać ona nie kochała.
Severus złożył pocałunek na jej skroni. 
-Dziękuję.- spojrzała na niego pytająco.-Za to, że mnie pokochałaś.
Potem uśmiechnął się chytrze.
-Mam pomysł. 
-Jaki?
-Dasz mi skończyć?- zniecierpliwił się.-Pomysł udobruchania Amortencji, myślę, że i tobie się spodoba.


Pokój Amortencji był raczej miłym miejscem. Przynajmniej dla niej. Mogła tam siedzieć, chciała pokazać im, że nie ma zamiaru się z nimi sprzeczać, bo i tak wygra. Scorpius nie odzywał się, Albus był u siebie w domu, po Rose ani śladu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Podeszła do biurka, ale z przerażeniem stwierdziła, że nie ma ochoty czytać podręcznika do eliksirów. Nie mogła się skupić, w uszach dzwoniło jej wycie z wczorajszego wieczoru. 
Usiadła przy biurku i z westchnieniem włożyła słuchawki w uszy. Po chwili zorientowała się, że nawet muzyka nie jest w stanie zagłuszyć wspomnienia wycia. Miała serdecznie dość. Chodziła w kółko, po pokoju, rozmyślając. Doszła do wniosku, iż może jednak powinna skontaktować się ze Scorpiusem. Żwawym krokiem ruszyła w stronę okna i usadowiła się na wyścielanym parapecie. Czekała i czekała, cierpliwie, nawet za bardzo cierpliwie jak na nią. Nie pojawił się, a przecież zwykle to robił. 
Uśmiechnęła się chytrze pod nosem. Wyjęła z szuflady komody Uszy Dalekiego Zasięgu, dawno już ulepszone przez Freda i George'a. Wyszła na palcach z pokoju i spuściła Ucho poza barierkę schodów. Nasłuchiwała chwilę i z zadowoleniem zeszła po stopniach na dół. W domu panowała absolutna cisza. Amortencja postanowiła poszukać jakiejś ciekawszej książki do czytania, albo wyrwać się do gabinetu ojca, gdzie mogłaby uwarzyć jakiś eliksir. Ostatecznie zatrzymała się przy biurku Severusa i zerknęła na nie. Na blacie położony był zwój pergaminu, do połowy zapisany drobnym, pochyłym pismem Snape'a. Wzięła kartkę do rąk i przesunęła po niej wzrokiem.

Albusie,
Znowu się zaczyna. Mówiłem Ci. Amortencja usłyszała wycie w pobliskim lesie, prawdopodobnie wilkołaka. Nie pytaj lepiej, po prostu tam poszła, jak to ona. Błagam nie pisz, jaka to nie jest do mnie podobna, ja nie szwendałem się po lesie z Potterem. 
Myślę, że trzeba będzie załatwić składniki do eliksiru, który uleczył częściowo Lupina. 
S.S.

Amortencja prychnęła lekceważąco. Odrzuciła list na biurko. Zaciekawiło ją jedno: eliksir, który częściowo uleczył Lupina. Zaczęła zastanawiać się jak stary albo wręcz przeciwnie, jak nowy musi być przepis na eliksir? Jakich składników ojciec potrzebował, jak je znaleźć? Nie zagłębiła się całkowicie w rozmyślaniach, więc częściowo docierało do niej to, co działo się wokół. Usłyszała dziwny trzask i rozpoznała dźwięk kichania i kaszlenia, po podróżowaniu kominkiem. 
Pobiegła szybko do swojego pokoju, wzięła podręcznik do rąk i usiadła w fotelu, udając znudzoną. Była w tym świetna.
Po chwili jednak ktoś zapukał do jej drzwi, wszedł Snape z Hermioną. Hermiona uśmiechała się szeroko i była w ogóle jakaś taka rozpromieniona, jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Severus stał obok niej i w milczeniu przyglądał się córce. 
-O co chodzi?- zapytała rodziców, obojętnym tonem.
Snape uśmiechnął się przebiegle i wyjął zza pleców c o ś dziwnego. Na pierwszy rzut oka to c o ś wyglądało jak futrzana kulka. Postawił to coś na podłodze i czekał na reakcję córki. Hermiona wpatrywała się w to c o ś z czułością. Amortencja spostrzegła, że to c o ś nie było c z y m ś, a zwykłym kotem. Zwykłym. Tak... Kot  był smukły i poruszał się z gracją, jego czarna sierść połyskiwała, a ogon, którego koniec był dziwnie puchaty, jak szczotka do czyszczenia butelek, zawadiacko unosił ku górze. Jedno oko miał niebieskie i błyszczące, drugie intensywnie zielone. Węszył wokół siebie i prychał na wszystko, zachowywał się z dumą i wyższością, nie okazywał zainteresowania niczym. Podszedł powoli, na sprężystych łapach do Amortencji, wskoczył jej na kolana i zwyczajnie zasnął. Nic poza jego mruczeniem nie było w tejże chwili słychać w pokoju.
Amortencja bała się poruszyć. Kot spodobał jej się i chciała zdobyć jego zaufanie. 
-To dla mnie?- szepnęła w stronę rodziców.
-Tak. Nie ma imienia.- powiedziała Hermiona jakby to była najlepsza wiadomość na świecie.-Świetny jest, prawda?
-Twoja matka ma skłonności do dziwnych zwierząt.- uzupełnił Snape.
Amortencja uśmiechnęła się.
-Dziękuję.
Przesunęła niepewnie dłonią po sierści kota, a ten zamruczał głośniej. Od raz go pokochała.

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wymyślisz coś fajnego, nwm jakąś sytuacje by Hermiona nie miała powodów do zamartwiania się tym, że Lily zawsze będzie między nimi. Jednakże rozdział bardzo mi się podobał.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się kiedy Hermiona i Sev dowiedzą się o zdolnościach animagicznych Amortencji, bo kiedyś się dowiedzą no nie? :D
    Ogólnie rozdział bardzo fajny i mimo, że nie lubię kotów to ten przypadł mi do gustu :P
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  3. Kici kici, koteczku :3 Ciekawi mnie imię kota... I czekam na kłopoty :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Słooodki i niesamowity rozdział! Czarny kot :3
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! :d
    sil

    OdpowiedzUsuń
  5. Po kolei xD
    Wymyślę jakąś sytuację, miałam taki pomysł : 3
    Dowiedzą się, ale jak najpóźniej xD Po co zdradzać jej tajemnicę :D
    Z imieniem kota mam na razie problem. Kombinuję xD Kłopoty będą.

    Dziękuję < 33

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotek :3 Jestem ciekawa czy Amortencja jako animag dogada się z kotem xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kotecek <3 :D Imię po eliksirze? xD Haha już to widzę...Kot Felix Felicis xD Suuuuuuuuuper (ja zwykle) rozdział ~sadystka

    OdpowiedzUsuń