Rozchwiani emocjonalnie
Hermiona westchnęła ciężko i objęła się ramionami jakby było jej zimno. To nic dla niego nie znaczyło i widziała to, wiedziała o tym. Mimo to, nie mogła znieść widoku tego krótkiego pocałunku. Chodziła tam i z powrotem, nie mogąc myśleć. Usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach. Usłyszała kroki i znajomą rękę na ramieniu. Chciała odwrócić się i rzucić prowokujące spojrzenie mężowi, ale zamiast niego ujrzała Amortencję. Córka usadowiła się obok niej i objęła ją jednym ramieniem. Hermiona zagryzła nerwowo dolną wargę. Nie miała ochoty teraz patrzeć na Severusa, ani na swoją "severusopodobną" córkę. Wzięła głęboki oddech, wypuściła z płuc powietrze i niecierpliwie przeczesała włosy palcami.
-To Bella?- zapytała nagle czarnowłosa dziewczyna.
Hermiona niemal uśmiechnęła się. Och, jak bardzo chciałaby, żeby to była szalona i zakochana w Voldemorcie Bellatrix, a nie ta tleniona, napalona... Ale musiała przyznać, że na pewno ładniejsza od niej samej. I to było najgorsze. Mary miała rację. Jej niebieskie oczy, roziskrzone jak tafla jeziora w świetle księżyca, pociągła twarz i idealna sylwetka biły na twarz jej blizny i poskręcane włosy.
-Nie.- westchnęła przeciągle Hermiona.-To Mary.
Amortencja wytrzeszczyła na nią czarne oczy. Hermiona wzruszyła ramionami.
-Nie powiesz mi chyba, że ta dziwka żyje?!- warknęła wściekle.
Hermiona spiorunowała córkę wzrokiem.
-Nie wyrażaj się.- rzuciła stanowczo.
Amortencja westchnęła i opadła na oparcie kanapy. Miała dość. Co roku to samo. Co roku jakieś kłopoty. Jak tak dalej pójdzie, to ona nie zacznie czwartego roku, a co dopiero ostatniego. Odwróciła twarz ku oknie.
-Ale ona jest dziwką.- powiedziała od niechcenia.
Hermiona uśmiechnęła się. Do pokoju wmaszerował czarny kot. Amortencja właśnie na to czekała. Kot zgrabnie wskoczył jej na kolana, a ona zaczęła głaskać go i drapać za uszami. Poza tym, że był trochę brudny, nic mu się nie stało i naprawdę ją to cieszyło. Gdyby nie on i jego durne, kocie, szczęście... Nagle wpadła na pomysł.
-Faust.- szepnęła.-Faust.- powtórzyła głośniej.
Na czole Hermiony pojawiła się drobna zmarszczka.
-Jaki Faust?- spytała.
Amortencja ucałowała czubek głowy kota. Hermiona z bladym uśmiechem pogłaskała delikatnie jego sierść, co wyraźnie mu się spodobało, bo zamruczał głośniej.
-Faust, mamo, oznacza szczęście, tak? Szczęśliwy, przynoszący szczęście, pomyślny.- rzekła w zamyśleniu Amortencja.-A ten kot taki właśnie jest.
-Widać, że jednak masz coś z matki.- usłyszały za sobą głos.
Odwróciły się i obie spiorunowały go wzrokiem. Najwyraźniej, mówiąc, że Amortencja odziedziczyła coś po matce, miał na myśli skłonności do wymądrzania się. Przysiadł się do nich, ale Hermiona odwróciła od niego wzrok. Amortencja gwałtownie wstała i odwróciła się na pięcie. Nie patrząc na niego, powiedziała:
-Możesz się w końcu ode mnie odczepić.
-Nie masz prawa mnie osądzać. Nie masz, a ja tak, bo wpakowałaś się do lasu, w którym grasował wilkołak. Czego oczekiwałaś?! Nie możesz zgrywać bohaterki przez całe życie, myślałem, że jesteś choć trochę rozsądna. A ty wykazałaś się gryfońską głupotą!- warknął wściekle.
Hermiona też wstała. Kot wdrapał się mu na kolana, a ten machinalnie zaczął głaskać go długimi palcami. Zamruczał głośno z zadowolenia. Kobiety rzuciły mu zniecierpliwione spojrzenia.
-Faust, idziemy.- rzekła z wyższością Amortencja.
Kot z wyraźną niechęcią zsunął się z kolan mężczyzny i dumnie, unosząc ogon pobiegł na lekkich łapach za swoją panią. Severus wykrzywił usta w grymasie.
-Zdrajca.- syknął cicho.
Faust prychnął na niego wściekle, a niebieskie oko zaiskrzyło mu się. Zielone jakby pociemniało. Hermiona zawsze miała słabość do dziwnych zwierząt.
Był tylko zwykłym kotem. Nie miał nic do powiedzenia w sprawach rodzinnych Snape'ów, a jednak wnosił coś do ich życia. Pocieszał Amortencję, poprawiał humor Hermionie, gdy jego pani tego nie widziała, wspierał Severusa. Właściwie, nikt nie potrafił głaskać tak jak on. Szczególnie, kiedy się czymś martwił, w stanie głębokiego zamyślenia sprawiał, że kot wielbił jego smukłe palce, które drapały go za uszami. Obiło mu się o uszy, że mieli kiedyś innego kota. Ten to musiał być szczęśliwy.
Chodził po domu i wyłapywał strzępki rozmów rodziców Amortencji, a potem szedł do pokoju Amortencji i na swój sposób zdawał jej raport. Była mu wdzięczna, tak bardzo starał się ją chronić i wywołać uśmiech na jej twarz.
Może i nie wiązał losów tej rodziny, ale sprawiał, że jeszcze się wszyscy nie pozabijali, zwłaszcza, że w jednym z pokoi znajdowała się Mary pod wpływem Imperiusa, naszpikowana całkowicie Eliksirem Tojadowym.
Amortencja wiedziała, że ten dzień nadejdzie. Rok temu cieszyła się na powrót do Hogwartu, dwa lata temu cieszyła się, że w ogóle pójdzie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, teraz nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Pakowała rzeczy do dużego kufra z ociąganiem i jakąś obawą. Może ojciec miał rację? Może nie powinna była zgrywać jakiejś wielkiej bohaterki? Wyciągnęła z kieszeni dżinsów zmiętą kartkę z przepisem na eliksir. W pierwszej chwili chciała ją podrzeć, ale kiedy dotknęła palcami pergaminu, nie była w stanie. Odłożyła kartkę do kufra.
Wyjrzała przez okno. Scorpius coraz rzadziej pojawiał się w swoim. Brakowało jej go. Nie wiedziała dlaczego, ale naprawdę jej go brakowało. Miała nadzieję, że jakoś to wszystko nadrobią. Spojrzała na łóżko, na którym wylegiwał się czarny kot i równo jak zegar, uderzał ogonem o pościel.
Stwierdziła, że nie będzie schodzić na dół i stawać oko w oko z ojcem, jak na razie nie chciała go widzieć, a co dopiero prosić go o pozwolenie wyjścia na dwór. Na małej karteczce wybazgrała: "Przyjdziesz?" i podała ją kotu.
Mogłaby przysiąc, że przewrócił oczami. Wybiegł z pokoju, a ona padła na łóżko, zmęczona całym tym pakowaniem. Czekała cierpliwie i myślała, że Scorpius zaraz pojawi się i jakoś ją pocieszy. Zamiast tego usłyszała prychnięcie i wzięła ze zdziwieniem kartkę od Fausta.
Dlaczego mam narażać się Twojemu ojcu, bo Ty tak chcesz? Nie jestem na każde skinienie, poproś Albusa, może on przyjdzie. Ostatnio przecież jesteście tacy nierozłączni.
Litery były drobne, a tekst najwyraźniej pisany z krzywym uśmieszkiem oraz jawną złośliwością. Wściekła opadła z powrotem na pościel i westchnęła przeciągle. A może była egoistką? Może jednak go wykorzystywała? Zrobiło jej się strasznie smutno, wtuliła bladą twarz w poduszkę, a lekko poskręcane w loki, czarne włosy, rozsypały się wokół niej. Do pokoju ktoś wszedł.
Odwróciła się i zobaczyła ojca. Nie miał najciekawszej miny. Usiadła po turecku i zmierzyła go wzrokiem.
-Spakowana?- zapytał oschle.
-Uważaj, bo się przed tobą rzucę na kolana i będę błagać o wybaczenie.- prychnęła wściekle, a Faust poparł ją zgodnie.-Nie mam zamiaru przepraszać.
-Jak chcesz.- warknął niskim głosem.
Po chwili zjawiła się u niej Hermiona. Usiadła na łóżku obok córki i złapała ją czule za rękę. Amortencja spojrzała na nią spojrzeniem, typu "Avada Kedavra". Mimo dobrych chęci kobiety, Amortencja miała jej za złe mieszanie się w jej sprawy.
-Co to, jakiś pokój odwiedzin?- syknęła, patrząc prosto w czekoladowe oczy Hermiony.
-Coś ty mu zrobiła, jest jeszcze bardziej nabuzowany niż wczoraj!- rzekła Hermiona, nie zwracając uwagi na przytyk córki.
Amortencja wzruszyła ramionami.
-Oboje zachowujecie się jak rozchwiane emocjonalnie kopie Bellatrix.- powiedziała Hermiona.
Amortencja właściwie nie zwróciła na to uwagi. Jej wzrok powędrował do okna. Widziała dom Scorpiusa, coś mignęło jej zza zasłon okna w jego pokoju. To chyba była blond czupryna jego włosów. Poczuła ukłucie w sercu. Zerknęła całkowicie poważnie na matkę.
-Czy ja jestem egoistką?- rzuciła beznamiętnie.
Matka poklepała ją po ramieniu, potem przytuliła mocno i spojrzała w czarne oczy córki. Amortencja nie miała pojęcia, czego spodziewać się po Hermionie. Kobieta westchnęła, uśmiechając się i zakładając za jej ucho czarne włosy. Kosmyki w tej samej chwili wróciły na swoje miejsce, lekko skręcone.
-Tencja.- Amortencja słuchała uważnie, nawet zignorowała użycie zdrobnienia jej imienia.-Ty jesteś córką Snape'a.
I wyszła.
___________________________________________________________
Wcześniej dzisiaj :) I jak? ;D
Pierwsza część... No normalnie kobieta foch.Obrażony pufek mnie rozwala! :D Ładne imię.Faust.Aj aj aj,być tym kotem...Drapanym przez Severa <3 Mrrr... Tak,odpowiedź na wszystko "Ty jesteś córką Snape'a." ;) Nom,szuper :) ~sadystka
OdpowiedzUsuńObrażony Pufek jest świetny XD Kolana Seva XD <3 Dziękuję :D
UsuńA mi się imię Faust kojarzy z "Królem Szamanów" - jeden z szamanów zwał się Faust i był dziwny <3
OdpowiedzUsuńKiedyś oglądałam "Króla Szamanów", ale to było dawno i właściwie tego nie pamiętam : 3
UsuńTeż od razy o królu szamanów pomyślałam :3
UsuńNiesamowity i wyczekiwany rozdział, uwielbiam Twoją twórczość! :>
OdpowiedzUsuńFaust! :3 Lubię tę książkę, a imię kotu bardzo pasuje, chociaż dwa różne kolory oczu skojarzyły mi się bardziej z jednym z bohaterów "Mistrza i Małgorzaty".
Ochoch, to, że jest córką wszystko wyjaśnia! :D
Czekam na jakąś rozmowę Sev-Herm ;>
Weny! :3
Amy
Rozmowę planuję w następnym rozdziale, a Faust, skojarzyło mi się właśnie z "Mistrzem i Małgorzatą". Właśnie kończę tę książkę ;D Dziękuję <3
UsuńNo hej ;p
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Faustowi *_* siedziec sb na kolanach Severusa... *͵* Grrr ;D ogolnje, rozdzial mi sie podobal, ja tu widze zenska solidarnasc hmm? Bardzo dobrze Tencja, trzeba byc szczerym w zyciu ;D
A jak! XD Wszystkie chciałybyśmy być na miejscu Fausta. <3
UsuńNie wiem czemu, ale ten rozdział mi się nie podoba... Może za dużo w nim złości... Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńNo nic czekam na kolejny.
Weny!
Miona
Dziękuję. Złość? Czy ja wiem, no może, jak dojadą do Hogwartu to będzie weselej, przynajmniej z Evanną i Minerwą ;D
Usuń