Wycie
Wakacje chyliły się ku końcowi, a jednak nikt w Dolinie nie chciał o tym myśleć. Nie dopuszczali do siebie czegoś takiego, zwłaszcza, zważając na to, co zdarzyło się w poprzednich latach nauki w Hogwarcie. Amortencja siedziała albo zamknięta w swoim pokoju i obrażona na cały świat poza Scorpiusem i Rose albo włóczyła się z nimi po miasteczku. Ona nie zapominała tak łatwo, nawet jeśli Albus nie zdążył jej obrazić, wiedziała, co takiego chciał powiedzieć o Huncwotach. Pomyślała, że jeśli ktoś jeszcze raz nazwie ich Nowymi Huncwotami, to ją szlag trafi. A ona niby za kogo miała robić? Za Lily? Prychnęła sama do siebie.
Wyszła z domu i chłodny wieczorny wiatr uderzył ją w twarz. Nie lubiła siedzieć bezczynnie. Wolała już iść na spacer i popatrzeć na iskrzące się nad jej głową gwiazdy niż znowu słuchać muzyki i zastanawiać się nad tym wszystkim.
Zadarła głowę. "No, to jest już śmieszne", prychnęła ze złością. Niebo było całkowicie ciemne, poza lekko zaróżowionym horyzontem, pozostałością po zachodzącym słońcu. Nie widniała tam żadna gwiazda, tylko wielki, okrągły księżyc rozświetlał okolicę nikłym blaskiem. Zrobiło jej się zimno, spróbowała otulić się szczelniej turkusowym swetrem. Pożałowała, że włożyła czarne, krótkie spodenki. Nie miała zamiaru jednak wracać do domu i ruszyła przed siebie.
Byłoby dobrze, gdyby nie pojawił się Albus. Kiedy przechodziła obok jego domu zauważył ją i wybiegł za nią. Przyspieszyła kroku, bo nie miała ochoty słuchać jego tłumaczeń, czy czegokolwiek, co zamierzał powiedzieć.
-Tencja.- położył jej rękę na ramieniu.
Wzięła głęboki oddech.
-Nie nazywaj mnie tak.- odwróciła się, ale nie uszła nawet kilku kroków.
Dogonił ją i znowu położył jej rękę na ramieniu. Zgromiła go wzrokiem i strąciła ją stanowczo. Odsunęła się i spojrzała na niego wyczekująco.
-O co chodzi?- zapytała z wyższością.
Z roztargnieniem przesunął dłonią po czarnych włosach, które już i tak były rozczochrane, jak zawsze zresztą. Pod tym względem przypominał jej Jamesa, przynajmniej tego z opisu ojca i dlatego nie lubiła jak tak robił. Kiedy tak na niego patrzyła, widziała jednak, że ten ruch był raczej czymś w rodzaju szczerej skruchy. Zachowała kamienną twarz.
-Słuchaj, Amortencja, ja wcale nie miałem nic złego na myśli.- westchnął ciężko.-Wiem jak to mogło zabrzmieć, ale nie chciałem się zachwycać Huncwotami, wiem, że w szkole byli straszni. Nie chcę, żebyśmy tacy byli, chodziło mi o inicjatywę spędzania czasu razem, o to, żebyśmy nie byli jak wszyscy uczniowie, żebyśmy zostali przyjaciółmi na dobre i na złe, rozumiesz?- spojrzał na nią.
Odwróciła wzrok od jego zielonych oczu w kształcie migdałów i zacisnęła usta w wąską linię, walcząc z emocjami. I nagle zdała sobie sprawę z czegoś bardzo ważnego. Te zielone oczy o czymś jej przypomniały. Jak musiała teraz wyglądać, ile przykrości mu sprawiać? Nagle złagodniała. Poczuła się jakby udawała Lily, obrażającą jej ojca za jedno głupie słowo. Za ostro zareagowała. Ale przecież zawsze tak robiła, zawsze jakoś wszystko brała na poważnie.
Z cichym westchnieniem przytuliła się do niego. Zrobiło jej się cieplej na sercu, objął ją i mocno trzymał.
-Masz rację, jestem idiotką. Przepraszam.- wyszeptała.
Pogłaskał ją po włosach.
-Nie jesteś idiotką, rozumiem, że nie trawisz Huncwotów, z powodu ojca.- powiedział cicho.
Skinęła w milczeniu głową i uśmiechnęła się. Złapała go za rękę i splotła swoje długie palce z jego palcami. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, miał takie ciepłe dłonie. Zamierzała pójść w stronę domu, ale zamiast tego stanęła jak wryta. Za nimi rozległo się wycie wilka. Och, jak ona by chciała, żeby to był tylko jeden głupi, zwykły wilk. Spojrzała na Ala i skinęła głową. Zmieniła się w ocelota, a przemianie jak zawsze towarzyszyło dziwne uczucie i jakieś ciarki. Nie potrafiła tego określić.
Hermiona martwiła się o córkę. Bolało ją to, iż ufała bardziej Severusowi, niż jej. Wściekała się, bo z nią ledwie utrzymywała rozmowę, a z ojcem śmiała się i żartowała najswobodniej na świecie. Wiedziała, że Severus był wzorem dla córki, ale w pewnym sensie czuła się zazdrosna, to jemu zwykle zwierzała się z problemów, to do niego biegła, kiedy w Hogwarcie zdarzyło się coś złego. Czasem myślała, że to być może wina tej utraty pamięci w poprzednim roku. Ale to przecież nie była jej wina!
-Tak właściwie, gdzie ona jest?- zapytała Severusa.
Westchnął ciężko i rozłożył ręce jak do uścisku. Podeszła i przytuliła się do niego.
-Na spacerze.- rzekł spokojnie.
Wyjrzała przez okno. Nie wiedziała, czego się spodziewać po córce o charakterze Severusa.
-Jest późno.
-A ona nie jest dzieckiem.- zaprotestował szybko.
Spojrzała na niego z czułością. Wciąż ją zaskakiwał. Jego czarne włosy sięgały mu ramion, niesforny kosmyk opadał na policzek, ciemne, nieprzenikliwe oczy patrzyły na nią z troską, o jaką nie podejrzewałaby tego akurat profesora eliksirów. Miał pociągłą twarz i niezdrową cerę, którą kochała. Wszystko w nim kochała.
Ale o to stwierdzenie, że Amortencja nie jest dzieckiem by go nie podejrzewała.
-Nie jest?
Usiadła obok niego na kanapie i splotła swoje palce dłoni z jego palcami.
-Mam wrażenie, że raczej nie.- powiedział.
-Mam wrażenie, że raczej tak.- odgryzła się.
-Nie kłóć się ze mną.- zaprotestował.
-Będę się kłócić, dopóki starczy mi argumentów.- uśmiechnęła się szeroko.
-Głupia Gryfonka.- prychnął drwiąco.
Westchnęła ciężko i jej wzrok zatrzymał się na oknie, wpatrywała się w nie w skupieniu. Na wpół świadomie znowu zaczęła bawić się jego włosami. Nie wiedziała nawet, że to robiła póki nie warknął na nią groźnie. Lubiła jego włosy, a kiedy o czymś myślała, zastanawiała się, to właściwie nie obchodziło ją co dzieje się wokół. Otrząsnęła się i wybuchnęła melodyjnym i nieopanowanym śmiechem. Kosmyki jego włosów splecione były w pojedyncze warkoczyki.
-Ja je zetnę, obiecuję.- syknął, przez zaciśnięte zęby.-Bezmyślny Pufek.- dodał.
-Nie pozwolę.- zadeklarowała całkowicie poważnie, ale gdy spojrzała jeszcze raz na czarne warkoczyki parsknęła śmiechem.
Amortencja pomyślała, że to głupi pomysł. Bardzo głupi. Oni jednak jako animadzy pobiegli w stronę najbliższego lasu. Przekroczyli granice miasteczka i zapuścili się dalej niż zamierzali. Wycie ucichło. Ucichło, a potem ze zdwojoną siłą wzrosło. Amortencji aż sierść zjeżyła się na karku. Drzewa, rzucające długie cienie peszyły ją, niebo było teraz całkowicie ciemne, ani jednej gwiazdy, księżyc za czarnymi chmurami. Spojrzała na Albusa.
Pies nie wyglądał najlepiej. Oboje stwierdzili, że lepiej ulotnić się niż głupio i nierozsądnie narażać życie. Powoli, krok za krokiem, oglądając się na wszystkie strony, w miarę możliwości, wyszli z lasu i biegiem wrócili do miasteczka. Wiatr był teraz ostry i nieprzyjemny, ale wyostrzony wzrok Amortencji oraz jej koci węch płatał jej figle, wyobrażała sobie nie wiadomo co. Skupiając się na celu powoli poczuła jak jej ręce i nogi wydłużają się, futro znika wraz z wiatrem. Oczy stopniowo odzyskały prawdziwe pole widzenia człowieka, pazury zniknęły. Przeciągnęła się, wciągnęła nosem nocne powietrze i ruszyła przed siebie, trzymając za rękę Albusa.
Turkusowy sweter wcale nie dawał jej ciepła, którego potrzebowała, oglądała się za siebie z niepokojem. "Skup się, skup...", mówiła sobie w głowie. Zaczęła się zastanawiać nad wyciem. Kilka razy w życiu słyszała zawodzenie wilkołaka, nawet nie tak dawno, ale teraz po prostu nie mogła myśleć. Zerknęła na chłopaka. Patrzył uparcie przed siebie i mocno zaciskał szczękę.
Pogłaskała go po ramieniu. Skinął głową z bladym uśmiechem.
Weszli do domu Amortencji, a ona głupia dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że trzeba będzie im to wyjaśnić. Postanowiła zachować kamienną twarz. Hermiona z przerażoną miną weszła do przedpokoju i uśmiechnęła się chytrze.
-Masz rację, Sev, nie jest już dzieckiem.- zaśmiała się krótko.
Severus zmierzył spojrzeniem córkę, a jego prawa brew uniosła się tak wysoko jak nigdy dotąd, gdy jego wzrok zatrzymał się na złączonych dłoniach Albusa i Amortencji. Usta miał wykrzywione w drwiącym grymasie.
-Tato, proszę, możesz się teraz nie zajmować zwalczaniem wszelkich Potterów w twoim życiu?- Amortencja westchnęła.-Słyszeliśmy w lesie wilkołaka.
Hermiona wytrzeszczyła na nich czekoladowe oczy.
-Co?- zdziwiła się.
Amortencja opowiedziała im historię, pomijając szczegóły o animagach i myśleniu o sprawdzeniu, czy to naprawdę wilkołak. Sądząc po minach rodziców sytuacja nie wyglądała najlepiej, choć starała się ją w jakiś przystępny sposób przedstawić. Severus wyglądał jakby zaraz miał rozerwać Albusa na strzępy, ten starał się pokazać Amortencji, iż nie boi się jej ojca.
-Mam rozumieć, że wy, szwendaliście się po lesie, z którego dochodziło wycie wilkołaka?!!!- wrzasnął najgłośniej jak mógł Snape.
-To była pierwsza myśl, sprawdzić.- rzekła ze stoickim spokojem Amortencja.
Severus prychnął najbardziej lekceważąco jak mógł.
-Potterowie.- warknął.-Same kłopoty.
______________________________________________________
Nie nudzi Wam się to? Bo mnie jakoś wena ostatnio opuściła :/
Z cichym westchnieniem przytuliła się do niego. Zrobiło jej się cieplej na sercu, objął ją i mocno trzymał.
-Masz rację, jestem idiotką. Przepraszam.- wyszeptała.
Pogłaskał ją po włosach.
-Nie jesteś idiotką, rozumiem, że nie trawisz Huncwotów, z powodu ojca.- powiedział cicho.
Skinęła w milczeniu głową i uśmiechnęła się. Złapała go za rękę i splotła swoje długie palce z jego palcami. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, miał takie ciepłe dłonie. Zamierzała pójść w stronę domu, ale zamiast tego stanęła jak wryta. Za nimi rozległo się wycie wilka. Och, jak ona by chciała, żeby to był tylko jeden głupi, zwykły wilk. Spojrzała na Ala i skinęła głową. Zmieniła się w ocelota, a przemianie jak zawsze towarzyszyło dziwne uczucie i jakieś ciarki. Nie potrafiła tego określić.
Hermiona martwiła się o córkę. Bolało ją to, iż ufała bardziej Severusowi, niż jej. Wściekała się, bo z nią ledwie utrzymywała rozmowę, a z ojcem śmiała się i żartowała najswobodniej na świecie. Wiedziała, że Severus był wzorem dla córki, ale w pewnym sensie czuła się zazdrosna, to jemu zwykle zwierzała się z problemów, to do niego biegła, kiedy w Hogwarcie zdarzyło się coś złego. Czasem myślała, że to być może wina tej utraty pamięci w poprzednim roku. Ale to przecież nie była jej wina!
-Tak właściwie, gdzie ona jest?- zapytała Severusa.
Westchnął ciężko i rozłożył ręce jak do uścisku. Podeszła i przytuliła się do niego.
-Na spacerze.- rzekł spokojnie.
Wyjrzała przez okno. Nie wiedziała, czego się spodziewać po córce o charakterze Severusa.
-Jest późno.
-A ona nie jest dzieckiem.- zaprotestował szybko.
Spojrzała na niego z czułością. Wciąż ją zaskakiwał. Jego czarne włosy sięgały mu ramion, niesforny kosmyk opadał na policzek, ciemne, nieprzenikliwe oczy patrzyły na nią z troską, o jaką nie podejrzewałaby tego akurat profesora eliksirów. Miał pociągłą twarz i niezdrową cerę, którą kochała. Wszystko w nim kochała.
Ale o to stwierdzenie, że Amortencja nie jest dzieckiem by go nie podejrzewała.
-Nie jest?
Usiadła obok niego na kanapie i splotła swoje palce dłoni z jego palcami.
-Mam wrażenie, że raczej nie.- powiedział.
-Mam wrażenie, że raczej tak.- odgryzła się.
-Nie kłóć się ze mną.- zaprotestował.
-Będę się kłócić, dopóki starczy mi argumentów.- uśmiechnęła się szeroko.
-Głupia Gryfonka.- prychnął drwiąco.
Westchnęła ciężko i jej wzrok zatrzymał się na oknie, wpatrywała się w nie w skupieniu. Na wpół świadomie znowu zaczęła bawić się jego włosami. Nie wiedziała nawet, że to robiła póki nie warknął na nią groźnie. Lubiła jego włosy, a kiedy o czymś myślała, zastanawiała się, to właściwie nie obchodziło ją co dzieje się wokół. Otrząsnęła się i wybuchnęła melodyjnym i nieopanowanym śmiechem. Kosmyki jego włosów splecione były w pojedyncze warkoczyki.
-Ja je zetnę, obiecuję.- syknął, przez zaciśnięte zęby.-Bezmyślny Pufek.- dodał.
-Nie pozwolę.- zadeklarowała całkowicie poważnie, ale gdy spojrzała jeszcze raz na czarne warkoczyki parsknęła śmiechem.
Amortencja pomyślała, że to głupi pomysł. Bardzo głupi. Oni jednak jako animadzy pobiegli w stronę najbliższego lasu. Przekroczyli granice miasteczka i zapuścili się dalej niż zamierzali. Wycie ucichło. Ucichło, a potem ze zdwojoną siłą wzrosło. Amortencji aż sierść zjeżyła się na karku. Drzewa, rzucające długie cienie peszyły ją, niebo było teraz całkowicie ciemne, ani jednej gwiazdy, księżyc za czarnymi chmurami. Spojrzała na Albusa.
Pies nie wyglądał najlepiej. Oboje stwierdzili, że lepiej ulotnić się niż głupio i nierozsądnie narażać życie. Powoli, krok za krokiem, oglądając się na wszystkie strony, w miarę możliwości, wyszli z lasu i biegiem wrócili do miasteczka. Wiatr był teraz ostry i nieprzyjemny, ale wyostrzony wzrok Amortencji oraz jej koci węch płatał jej figle, wyobrażała sobie nie wiadomo co. Skupiając się na celu powoli poczuła jak jej ręce i nogi wydłużają się, futro znika wraz z wiatrem. Oczy stopniowo odzyskały prawdziwe pole widzenia człowieka, pazury zniknęły. Przeciągnęła się, wciągnęła nosem nocne powietrze i ruszyła przed siebie, trzymając za rękę Albusa.
Turkusowy sweter wcale nie dawał jej ciepła, którego potrzebowała, oglądała się za siebie z niepokojem. "Skup się, skup...", mówiła sobie w głowie. Zaczęła się zastanawiać nad wyciem. Kilka razy w życiu słyszała zawodzenie wilkołaka, nawet nie tak dawno, ale teraz po prostu nie mogła myśleć. Zerknęła na chłopaka. Patrzył uparcie przed siebie i mocno zaciskał szczękę.
Pogłaskała go po ramieniu. Skinął głową z bladym uśmiechem.
Weszli do domu Amortencji, a ona głupia dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że trzeba będzie im to wyjaśnić. Postanowiła zachować kamienną twarz. Hermiona z przerażoną miną weszła do przedpokoju i uśmiechnęła się chytrze.
-Masz rację, Sev, nie jest już dzieckiem.- zaśmiała się krótko.
Severus zmierzył spojrzeniem córkę, a jego prawa brew uniosła się tak wysoko jak nigdy dotąd, gdy jego wzrok zatrzymał się na złączonych dłoniach Albusa i Amortencji. Usta miał wykrzywione w drwiącym grymasie.
-Tato, proszę, możesz się teraz nie zajmować zwalczaniem wszelkich Potterów w twoim życiu?- Amortencja westchnęła.-Słyszeliśmy w lesie wilkołaka.
Hermiona wytrzeszczyła na nich czekoladowe oczy.
-Co?- zdziwiła się.
Amortencja opowiedziała im historię, pomijając szczegóły o animagach i myśleniu o sprawdzeniu, czy to naprawdę wilkołak. Sądząc po minach rodziców sytuacja nie wyglądała najlepiej, choć starała się ją w jakiś przystępny sposób przedstawić. Severus wyglądał jakby zaraz miał rozerwać Albusa na strzępy, ten starał się pokazać Amortencji, iż nie boi się jej ojca.
-Mam rozumieć, że wy, szwendaliście się po lesie, z którego dochodziło wycie wilkołaka?!!!- wrzasnął najgłośniej jak mógł Snape.
-To była pierwsza myśl, sprawdzić.- rzekła ze stoickim spokojem Amortencja.
Severus prychnął najbardziej lekceważąco jak mógł.
-Potterowie.- warknął.-Same kłopoty.
______________________________________________________
Nie nudzi Wam się to? Bo mnie jakoś wena ostatnio opuściła :/
No widzę, że nowe kłopoty się szykują :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :)
Miona
Kłopoty kłopoty :3 Czekam!
OdpowiedzUsuńOch... Księżniczka w Akcji;)
OdpowiedzUsuńBezmyślny Pufek... nie no nie wytrzymamxD
Liczę na więcej;)
Ty tylko mi przypadkiem nie zakochuj Amortencji w Albusie. Ona ma ze scorpiusem chodzić xD A jak będą kłopoty to nudno na pewno nie będzie :)
OdpowiedzUsuńCoś ciekawego,MmmmM... Fajny wilkołak,ale Seeeeeverus lepszy.Ammmgr.No,ej!!! Amortencja ma być ze Scorpiusem i Z Potterem :/ Bezmyślny Pufek wymiata B) Super :D ~SADYSTKA
OdpowiedzUsuńA nie z Potterem. Na fonie jestem także :/
Usuń