sobota, 11 maja 2013

Rozdział 55

Wielki powrót



Kot okazał się bardzo przydatny. Amortencja obserwowała go dokładnie z okna, więc widziała jak zgrabnie, nawet nie zauważony przeszedł przez ulicę i przemknął do domu Scorpiusa, a potem wyleciał z niego jak strzała i zaplątał się w nogi Luny, która upadła. Draco musiał pomóc jej wstać, a rzucanie przekleństw w kota, który uciekł trochę mu zajęło. W tym czasie Amortencja zdążyła zmienić się w ocelota i wybiec na sprężystych łapach z domu. Kiedy Draco i Luna odwrócili się, aby nadal obserwować dom Snape'ów, ona była już niedaleko lasu. Teraz nie liczyło się dla niej nic. Nie ważne było, że ojciec może ją za to zabić, że wilkołak może grasować w lesie, że jakaś "ona" wróciła. Teraz nie była człowiekiem, była zwierzęciem, miała takie instynkty, takie potrzeby. Tylko biec. 
Znalazła się pod osłoną lasu. Widziała wszystko wyraźniej, oddychała szybciej, czuła mnóstwo zapachów naraz, do wszystko uderzało jej do głowy. Odwróciła się i niemal warknęła na widok białej fretki oraz czarnego, dużego psa z wielkimi zielonymi oczami, błyszczącymi się jak gwiazdy.
Otrząsnęła się i skupiła uwagę na tym, co zostało w niej ludzkie. Jej łapy powoli zmieniły się w dłonie, sierść została rozwiana przez wiatr, oczy wróciły do normalności. Wzięła głęboki oddech i zobaczyła przed sobą chłopaków. Scorpius wyższy od Albusa, z niemal białymi włosami, z grzywką opadającą na oczy i Albus, z czarnymi włosami oraz z troską w zielonych tęczówkach. Westchnęła i poczuła nagłą potrzebę przytulenia, któregoś z nich. Nie mogła tak po prostu wybrać. Przygarnęła ich obu do siebie i stała tak przez chwilę. Potem odsunęła się i spojrzała na nich poważnie.
-Nowi Huncwoci, tak?- zapytała z pewnym trudem. Skinęli niepewnie głowami.-Mamy informację, że "ona" wróciła. Domyślam się, iż ona to Bella.
Miała wrażenie, że całą trójką wstrzymali oddech. Stopniowo uspokoiła się.
-Nie wiem jakim cudem uciekła z Azkabanu, jakim cudem stała się wilkołakiem, jeżeli się stała, mam to gdzieś.- rzekła stanowczo.-Nie chcę ani siebie, ani was narażać na niebezpieczeństwo, nie mam takiego zamiaru. Wyprawa do lasu, głupi pomysł. Lada dzień wracamy do szkoły. Zamierzam poszukać jakichś śladów. Tutaj.- wskazała gestem dłoni las dookoła.-Nie mam wprawy w szukaniu wilkołaków, ale tej... nieważne. Nie odpuszczę jej. Nie może się za nami po raz drugi włóczyć do szkoły.
Przez chwilę milczeli.
-Nie uważasz, że Ministerstwo, wie, że uciekła, jeśli uciekła?- zapytał podejrzliwie Scorpius.
-Tego nie możemy określić. Ministerstwo jest zawodne.- rzucił Albus.
-Nie w czasach, kiedy panuje Kingsley.- Amortencja posmutniała.-Ale mogą jej szukać po cichu, żeby nie wybuchł skandal.- uśmiechnęła się blado.
Wyciągnęła z kieszeni czarnych dżinsów złożoną kartkę i westchnęła.
-Mam tu też eliksir, który podobno uleczył częściowo Lupina.- odezwała się cicho.-Ale czy zdołam...- nie dokończyła. 
Szybko włożyła kartkę do kieszeni i z przerażeniem w oczach spojrzała przed siebie. Czerwone, dziwnie połyskujące na niebiesko ślepia wychylały się zza drzewa. Z gardła wilkołaka wydobywał się dziki charkot, jedną łapą nerwowo szurał po ziemi. Amortencja przełknęła ślinę i spróbowała wziąć się w garść. Wyciągnęła różdżkę. Zorientowała się, iż nie mogą czarować poza szkołą. Koniec.
Wielkie zwierzę zbliżało się do nich, warczało, szybko oddychało z charakterystycznym świstem. Obnażyło zęby, dziwnie pożółkłe i ociekające śliną. Amortencja zadrżała na dźwięk kolejnego dzikiego warknięcia. 
I wtedy, kiedy myślała, że to już koniec, że choćby chciała uciekać, wilkołak dogoniłby ich, że choćby chciała czarować, jej zaklęcia to marne próby podrabiania ojca, coś miauknęło donośnie i prychnęło z wyższością. Amortencja nie myśląc wiele, chwyciła za rękawy koszulek chłopaków i pobiegła jak mogła najszybciej. W biegu zmieniła się w ocelota, przyspieszyła i zmierzała prosto do domu.
Wyczuła coś znajomego. Czyżby magnolie? Dała Albusowi i Scorpiusowi znak i we trójkę zmienili się w ludzi. Hermiona i Severus biegli w ich stronę, Severus wyglądał jakby chciał poćwiartować obu chłopaków, a córkę rozedrzeć na strzępy, Hermiona wcale nie była weselsza. Zatrzymali się przy nich.


Severus nie wiedział, co miał myśleć. Szalała w nim taka złość na tę całą nową Złotą Trójcę, że nie mógł wytrzymać. Zatrzymał się przed córką i obdarzył ją tak jadowitym spojrzeniem, że zabiłoby trzech dorosłych ludzi. Ona jednak wyprostowała się i próbowała dodać sobie odwagi. Jeszcze bardziej go to rozzłościło. Czy ona nie mogła choć na chwilę przestać zgrywać przed nim bohaterki?
-Możesz mi łaskawie powiedzieć, co ci odbiło?!- syknął przez zaciśnięte zęby.
Pokręciła głową, zrezygnowana i z daleka usłyszała warkot wilkołaka. Jeżeli to wstrętne, wyrośnięte wilczysko zeżarło jej kota, to ona już mu pokaże.
\-Tato, nie pora na wyrzuty, wilkołak jest w lesie.- wybuchnęła.
Hermiona zrobiła przerażoną minę, serce na moment jej stanęło, na myśl o tym, że jej córka mogłaby zyskać, podobną do jej, bliznę. Severus zachował zimną krew. Wziął głęboki oddech i rozglądnął się dokoła. Dobrze, że w takich sytuacjach, w miarę szybko opracowywał plany działania.
-Wy.- wskazał na trójkę przyjaciół.-Do domu, już. Hermiona, idź z nimi.- zwrócił się do żony.
-Nie zostawimy cię.- powiedziały chórem i na milisekundę uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo.
Prychnął drwiąco.
-Nie czas na bezmyślną, gryfońską odwagę.- warknął wściekle.
Hermiona skinęła głową.
-Masz rację, Amortencja, wracajcie, szybko.
Charkot z lasu nasilił się. Najwyraźniej jednak wilkołak nie chciał opuścić granicy drzew. Hermiona zerknęła tam nerwowo. Miała złe wspomnienia, jeśli chodzi o wilkołaki. Westchnęła.
-Ale ja idę z tobą.- zwróciła się do Severusa.
Zanim zdążył zareagować złapała go za rękę i stanowczo ruszyła do przodu. Zrównał z nią swój krok i obejrzał się do tyłu. Amortencja wcale nie paliła się do odejścia, ale spostrzegła wzrok ojca, więc odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę domu, a wraz z nią chłopcy.
Dobrze. Severus właściwie nie wiedział, co zrobiłby córce, gdyby po tym wszystkim nadal obstawała przy zgrywaniu bohaterki. Spokojnie przeszli przez granicę lasu, granicę drzew i wszystko ucichło. Słychać było tylko pojedyncze szumy, szelest liści... Z wyciągniętymi różdżkami postąpili krok do przodu. Coś przebiegło ciężko za nimi. Severus odwrócił się, ale nic dziwnego tam nie zastał. "Co za banał, jak w tanim, mugolskim horrorze", pomyślał z niesmakiem. Kto zwykle ginął w takim horrorze pierwszy? On czy ona? Nie pamiętał. Znowu coś usłyszeli.
Kiedy odwrócił się, stanął twarzą w twarz z jakąś kobietą. W pierwszej chwili jej nie rozpoznał. Intensywny błękit jej oczu przygasł, odzyskała naturalny kolor włosów. Blond kosmyki miała poplątane i zmierzwione, usta spierzchnięte. Tylko, że ta dzika uroda i jakaś pewność w jej ruchach jeszcze bardziej przyciągała. Na pewno nie jego. Za dużo przez nią przeszedł, za dużo miał problemów. Ona jednak zbliżała się do niego coraz bardziej, coraz szybciej oddychając, z pozoru niewinnym, szaleńczym uśmiechem.
-Sev.- wymruczała.
Jej głos brzmiał inaczej. Jakby od dawna go nie używała. Z cichym westchnieniem ułożyła usta na jego ustach i zaczęła delikatnie, ledwie wyczuwalnie gryźć jego dolną wargę. Poczuł jak ręka Hermiony ze zrezygnowaniem wysuwa się z jego dłoni, bezwładnie i bez siły. W pierwszej chwili chciał oddać pocałunek, sam nie wiedział czemu. Jej usta smakowały jakoś dziwnie, inaczej niż słodkie usta Hermiony. Potem potrząsnął mocno głową i odepchnął kobietę tak, że upadła na ziemię. Uśmiechnęła się, niby przepraszająco i z chytrym uśmieszkiem zwróciła się w stronę Hermiony. 
-Co on widzi w twoich bliznach i szopie na głowie?- zapytała, bez cieniu złości, można by powiedzieć, nawet w miły sposób.
Hermionie ścisnęło się serce. Powstrzymała łzy i wycelowała różdżką w wysoką kobietę.
-Incarcerous.- powiedziała drżącym głosem.
Kobieta zaczęła rzucać się i próbowała uwolnić się z więzów, które niespodziewanie ją oplotły. Hermiona westchnęła i wzięła głęboki oddech.
-Petrificus Totalus.- szepnęła, ponownie celując różdżką w kobietę. 
Znieruchomiała.
-Teraz ją sobie nieś.- rzuciła do Severusa i odeszła, a za nią pomaszerował cały i zdrowy czarny kot.

__________________________________________________________
Cieszycie się z "wielkiego powrotu", co? xD Mam wrażenie, że te rozdziały piszę coraz później w nocy ^^

11 komentarzy:

  1. Jak mogłaś przywrócić do życia tę... tę SIKSĘ?! No ja się pytam, po jaką cholerę?!
    Miona

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko Jezusa, no i po co komu ONA?!
    Tylko namiesza...
    -.-
    Jestem wściekła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko nie ona! Wlep mnie do opowiadania, jako psychopatkę z siekierą i będzie po sprawie :D Albo wskrześ Voldemorta on ją zabije i teraz będzie pozytywnym bohaterem... Po prostu ją zabij :D xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasze pomysły całkowicie powalają. :O Nie mogę wskrzesić Voldka, bo Bella siedzi w Azkabanie, znowu byłaby o niego zazdrosna i w ogóle XD
      Ale... mam nadzieję, że Ty nie Puchonka? Bo jak skłaniam Puchonkę do takich pomysłów to masakra... XDDD

      Usuń
    2. Nie wiem jak Niezrozumiana, ale ja Puchonką jestem i skłaniasz mnie do jeszcze gorszych pomysłów. Nie mogłaś jej po prostu zabić? Rozszarpanie przez wilkołaka to i tak byłaby dla niej za łagodna śmierć -,-

      Usuń
  4. Czemu???????? Jak mogłaś? I czemu Sev sam nie rzucił na nią Avady czy czegoś? CZEMU NAM TO ROBISZ????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo chcę Was wkurzyć. Rowling stworzyła Lockharta i Umbridge, a ja Mary. A propos Lockharta... Może, nie, a może? XDD

      Usuń
  5. Merlinie,wiedziałam,po prostu wiedziałam że Mary wróci.I się wzięło i zaczęło.Jak nie Lily to Mary -.-'' Foszki pufka powalają xD "Teraz ją sobie nieś."-Kobiecy foch.Ta dziunia jeszcze namiesza ;) ~Sadystka

    OdpowiedzUsuń