środa, 1 maja 2013

Rozdział 49

Powrót Panny Wiem-To-Wszystko-I-Jeszcze-Więcej


Severus kompletnie nie miał pojęcia co robić. Jeszcze tego samego dnia Dumbeldore zlecił mu uwarzenie jakiegoś eliksiru dla Remusa. Zabrał się do pracy, ale myśląc o Hermionie nie potrafił się skupić. Nigdy nie było potrzeby jej podrywać, ona po prostu się w nim zakochała i tyle. To była prosta relacja, romans, a potem związek. Nigdy nie musiał zdobywać jej zaufania i zapewniać o swoich uczuciach, bo ona dobrze wiedziała, iż on samym już tym faktem, że się z nią związał, dawał jej tego najlepszy przykład. Westchnął ciężko i zerknął do kociołka, w którym warzył eliksir mający pomóc wilkołakowi. Średnio go teraz obchodził, ale miał pewność, że jeżeli wilkołak się nie wyleczy, nadal będzie zagrożeniem. 
Przez głowę przeleciał mu obraz Mary. Miał tego dość. Dlaczego kobiety zawsze musiały utrudniać mu życie? Odszedł od kociołka, opary akurat tego eliksiry źle na niego działały. Ktoś zapukał do drzwi. Snape zastanawiał się, kto to mógł być. Pukanie za grzeczne jak na Minerwę, ale i za delikatne na dyrektora. Podszedł do drzwi i otworzył je. 
W progu stała Hermiona. Uśmiechnął się delikatnie na widok jej splątanych loków i ufnych, czekoladowych oczu, okolonych gęstymi rzęsami. Te oczy jednak nie były takie same, nie było w nich tej oddanej miłości, którą widział u niej, kiedy się budził i gdy zasypiał, tej wierności i ogników radości na jego widok. 
Wrócił do zwykłego wyrazu twarzy i przyglądał jej się uważnie jeszcze przez chwilę.
-Profesor McGonagall, znaczy, Minerwa mnie przysłała.- powiedziała znowu przygryzając wargę.
Westchnął.
-Ile razy mam ci mówić, żebyś tak nie robiła?- uniósł prawą brew.-Nie musisz pukać, to są tak samo twoje komnaty, jak moje.
Wpuścił ją do środka, ale ona wyraźnie czuła się nieswojo. Stała, obejmując się ramionami i wpatrywała w kominek. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Popchnął ją lekko w stronę fotela, na którym zwykle siedziała. Opadła na siedzenie. Machnął różdżką, a w kominku zapłonął ogień. Nie podniosła na niego wzroku. Usiadł w drugim fotelu i przyjrzał jej się uważnie.
-Niemożliwe.- szepnął.
-Co, niemożliwe?- zapytała, wyrywając się z zamyślenia.
-Moja Gryfonka się boi.- jego usta wykrzywił drwiący uśmiech. 
-Pańska?- zdziwiła się.
-Możesz z łaski swojej przestać?- warknął.-Wyda ci się to dziwne, ale wolę, żebyś nazywała mnie Severusem.- rzekł.-I, tak. Dotąd byłaś moja. Minerwa chyba wszystko ci wyjaśniła, w każdym razie przystępniej niż ja.- dodał.
Hermiona milczała przez chwilę. Severus przyglądał się jej słodkim ustom. Spojrzała na niego.
-Czy to jest prawda? Naprawdę byliśmy małżeństwem?
Ujął jej dłoń i pogładził pierścionek na jej palcu. Przeszedł ją dreszcz.
-Nadal jesteśmy.- wyszeptał.
Hermiona cofnęła rękę i uśmiechnęła się lekko. Rozejrzała się. Z pewnością nie było tu już tak ponuro i widziała, naprawdę widziała w tym swój pomysł. Zerknęła na biurko. Nie miała nic do stracenia. Skoro to wszystko miało być prawdą... Podeszła do biurka i przejrzała szybko porozrzucane po nim papiery. Na niektórych rozpoznała swoje pismo. Eseje uczniów, zadania domowe.
-Byłam nauczycielką?- zaśmiała się.
Poczuła na ramionach jego ręce i mimowolnie westchnęła. Uśmiechnął się. Czuła, że gdyby to wszystko, to byłaby prawda, to na pewno pamiętałaby te dłonie i jego zapach, nie mogłaby ich zapomnieć. I nie mogłaby zapomnieć tego uczucia, które w niej wywoływały. 
-Tak. Uczysz Obrony Przed Czarną Magią.- usłyszała nad uchem głęboki głos.
-I przetrwałam więcej niż rok?
-Bo miałaś mnie.
Odwróciła się do niego. Zadarła głowę, żeby móc widzieć jego oczy i utonęła, dosłownie utonęła w ich bezgranicznej czerni, czerni zlewającej się niemal ze źrenicami. Zamknął oczy i zbliżył się do niej, a wyglądał tak łagodnie, iż nie mogła się temu nadziwić. Zawsze uważała profesora Snape'a za mężczyznę o ostrych zasadach i wrodzonej wrogości do ludzi ogólnie. 
Poczuła na policzku jego oddech i nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie go pocałować, ani dać się pocałować. Nie miała pojęcia, dlaczego, po prostu nie pasowało jej to, prawie go nie znała. 
-Nie.- szepnęła, a głos miała dziwnie zachrypnięty.-Przepraszam.
Odsunął się od niej błyskawicznie, ale wraz z nim odszedł jego zapach i jego dłonie. A to akurat jej się nie podobało. Spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. Mimowolnie pomyślała, że "on się chyba naprawdę naćpał". On nigdy nie przepraszał, a przynajmniej nigdy go takiego nie widziała.
-To ja powinienem cię przeprosić, Hermiono.- powiedział spokojnie.-Przepraszam, ale... przyzwyczaiłem się do tego, iż zawsze kiedy chciałem cię pocałować, nie miałaś nic przeciwko. 
Zdał sobie sprawę z tego co powiedział i roześmiał się. Pierwszy raz usłyszała jego prawdziwy śmiech, bez cienia jadu, nienawiści, sarkazmu. I zakochała się w tym śmiechu. Naprawdę miała ochotę podejść do niego, pocałować go mocno i śmiać się z nim już zawsze. On jednak w pewnym stopniu ją onieśmielał. Onieśmielał PannęWiem-To-Wszystko-I-Jeszcze-Więcej, też coś.
Snape uspokoił się i przeszył ją spojrzeniem. Wstrzymała oddech, znajdując się pod presją czarnych oczu. 
-Prroffesorzee... Znaczy.- otrząsnęła się.-Severusie.- uśmiechnął się na dźwięk swojego imienia.-Chcę wiedzieć wszystko.
-Wróciła PannaWiem-To-Wszystko, tak?
-I-Jeszcze-Więcej.


Deszcz siąpił nieustannie. Odczuwali to uczniowie siedzący w wieżach Gryffindoru i Ravenclawu, ale i w lochach, dało się to wyczuć. Wielkie krople uderzały o dach zamku, spływały po kamiennych gargulcach, dobijały się do okien. Kieł ucichł w chatce Hagrida, paliło się tam światło.
Amortencja, zamyślona siedziała w pokoju wspólnym Slytherinu. Uczniowie odrabiali prace domowe, czytali albo grali w coś. Panowała tu nadzwyczajna jak na tyle osób cisza, wszystko działo się jakby w tle, za mgłą. Amortencja westchnęła. 
-I co teraz zamierzasz zrobić?- usłyszała Albusa.
-Raczej nie będę swatać własnego ojca, z własną matką.- mruknęła nieobecnym głosem.
-Ale wiesz...
-Cicho. Nie są małymi dziećmi, poradzą sobie.- burknęła wściekle.
Czasem miała dość jego uciążliwych pytań. Po co zadawać tyle pytań? Nie była typem dziewczyny, która mówiła, co jej ślina na język przyniesie. Ona najpierw zastanawiała się nad odpowiedzią lub ripostą, nieprzemyślane wypowiedzi uważała za głupie.
-Tylko, że twój ojciec...- rzekł Al spokojnie.
-Co mój ojciec?- zgromiła go spojrzeniem.-Zakochała się w nim raz, to zakocha i drugi, nie?
Skinęli niechętnie głowami. Scorpius przyglądał się jej przez chwilę, a potem odwrócił twarz ku kominkowi. 


Hermiona siedziała w zielonym fotelu, przed kominkiem, w gabinecie Snape'a i słuchała uważnie swojej historii. Miejscami śmiała się razem z Severusem, miejscami stawała się ponura, a wtedy Snape łapał ją za rękę i delikatnie gładził jej skórę. Nic poza tym nie robił, ale to i tak było dla niej za dużo. Jakież to było dziwne! Siedzieć i słuchać uważnie, co i jak stało się w swoim życiu, co mówiła, o czym myślała, kiedy się śmiała, a kiedy płakała. To, co ją zdziwiło, to to, że on tyle o niej wiedział. Nie wiedziała czy Harry byłby w stanie powiedzieć tyle o Ginny albo Ron o Lavender. A Severus wiedział to wszystko, ba, pamiętał dobrze większość ich rozmów.
-Prof... Severusie.- poprawiła się.-Jak ty to wszystko spamiętałeś?
-Nie jestem byle jakim ignorantem. Szanuję cię, Hermiono, zawsze słuchałem tego co mówiłaś.- rzekł poważnie.-Bez względu na to jakie to były głupoty.
Czuła się w jego towarzystwie tak dobrze, że była pewna, iż gdyby się nie powstrzymała, zmierzwiłaby jego czarne włosy i rzuciła się na niego ze śmiechem. Stłumiła w sobie tę ochotę i uśmiechnęła się tylko do niego uroczo. Nagle przypomniało jej się coś.
-A co z Krzywołapem?- zapytała z przejęciem.
-Krzywołap... Zdechł.- odparł Severus zdawkowo.-Ku mojej radości.
-No, wiesz.- oburzyła się.
W jego czarnych oczach pojawił się błysk. On też zauważył, że czuła się pewniej. Nagle zaczął wierzyć, że zakocha się w nim jeszcze raz i stopniowo pamięć jej wróci. Na jego ustach wykwitł drwiący uśmieszek.
-Wiesz, ten okropny kocur chciał mi cię zabrać.- rzekł spokojnie.-Poza tym. Drapał, gdy byłem za blisko ciebie, a on był tego świadom. Raz, kiedy chciałem cię pocałować, wyskoczył na mnie i przez kolejny tydzień nosiłem bliznę po pazurach na policzku.
-To musiało wyglądać strasznie.- skrzywiła się.
-Raczej wszyscy myśleli, że to ty mnie podrapałaś.- w kącikach jego ust można było dostrzec blady uśmiech.-Często się kłóciliśmy, ale kłótnie te trwały nie dłużej niż dzień, dwa, a kończyły się jeszcze bardziej szczerą miłością.
-Och.- westchnęła. 
Miała go teraz pocałować? Nie była w stanie. Coś w nim przyciągało, oczy hipnotyzowały, uśmiech zachęcał, ale ona nie potrafiła się na to zdobyć. A on nie nalegał. Wiedział, że prędzej czy później ją pocałuje, widział, że sama tego chciała, ale nie miała pojęcia jak do tego doprowadzić.
-A co mówiłam o tobie?- spytała nagle.
-O mnie?- uniósł do góry obie brwi. Skinęła głową.-Czasem wspomniałaś coś o moim głosie czy dłoniach, ale to bzdury.
-Nie, to nie bzdury, bo ja to mówiłam.- posłała mu uroczy uśmiech.-Więc?
Westchnął ciężko.
-Mówiłaś, że uwielbiasz słuchać mojego głosu, nieważne czy zdenerwowanego czy jedwabistego tonu, mówiłaś, że moje dłonie i tylko one potrafią cię uspokoić.- jego głos posiadał nutę melancholii.-Od początku miałaś złe sny, tylko ja potrafiłem cię uspokoić. Czasem lunatykowałaś. 
-Lunatykowałam? I co wtedy robiłeś, przywiązywałeś mnie do łóżka, żebym nie wyszła i nie zabiła się, skacząc z balkonu?- uśmiechnęła się lekko, ledwie dostrzegalnie.
-Przytulałem cię. 
Powiedział to takim tonem i głosem, że wydało jej się to po prostu "słodkie". Jego spojrzenie wyrażało jedynie troskę i oddanie, prawdziwe uczucia. Jak ona mogła go nie pamiętać. 



Położyła się spać. Severus odstąpił jej łóżko, a sam poszedł spać na kanapę w salonie. Nadal była oszołomiona jego zachowaniem. Nie mogła się nacieszyć jego delikatnością wobec niej i minimalną ilością obelg. Tak bardzo, bardzo chciała go na pożegnanie pocałować, chociaż w policzek. Ale coś ją powstrzymywało. Zasnęła spokojnie, miała jednak wrażenie, że kogoś obok jej brakuje. Kogoś kto objąłby ją silnymi ramionami i pocałował, uspokoił i wyszeptał do ucha zapewnienia miłości. 
Severus wpatrywał się w sufit gabinetu i nie potrafił zamknąć oczu. W głowie miał tylko jej włosy i oczy, słodkie usta i nos. Miał dziwne wrażenie, iż Lily była tylko odległą zjawą senną, a jej leśny zapach już zastąpił inny, magnoliowy. Zapach Hermiony, która spała w drugim pomieszczeniu, z łagodną twarzą i delikatnie zmarszczonym czołem, z zamkniętymi oczyma i lokami rozrzuconymi na poduszce. 
Usłyszał dziwny dźwięk. Znał ten cichy szept, wzywający o pomoc. Zerwał się z kanapy i najciszej jak mógł wszedł do sypialni, gdzie spała Hermiona. Spojrzał na nią. Kuliła się na łóżku i wyraźnie szukała kogoś wokół siebie. A wzywała jak zwykle, kiedy coś złego jej się śniło - jego imię. Z westchnieniem usiadł na łóżku i przyciągnął ją do siebie. 
Skuliła się na jego kolanach i zarzuciła mu ręce na szyję. Gładził ją uspokajająco po włosach, jednocześnie wdychając jej cudowny zapach. Po chwili doszło do niej, gdzie jest i co robi. Odskoczyła od Severusa i westchnęła. Zapaliła różdżkę i przyjrzała mu się uważnie. Dech jej zaparło. Był w samych spodniach od piżamy. Z tego, co zobaczyła był bardzo dobrze zbudowany, miał umięśnione ramiona i tors, ciało blade i obsypane bliznami. Blizny te jednak nie kontrastowały z nim, wręcz przeciwnie, dodawały mu uroku. Wpatrywała się w niego, a on w nią. Zauważyła też, iż jest strasznie chudy. Dotknęła delikatnie jego boku, a on zadrżał pod wpływem jej ciepłego dotyku.
-Profesorze, czy pan coś w ogóle je? I kto panu zafundował tyle blizn?- zapytała, odsuwając się odrobinę.
-Jako moja żona zdążyłaś się przyzwyczaić do tego, że taki już jestem.- powiedział.-Blizny to głównie wina Czarnego Pana i mojego ojca.
Otworzyła szeroko usta.
-Ojca?
Skinął głową. Wyobraziła sobie małego Severusa, kulącego się w kącie przed barczystym mężczyzną i przylgnęła do niego znowu. Miała ochotę szepnąć: "obroń mnie przed tym wszystkim". Zamknął oczy i głaskał ją przez chwilę po włosach.
Nawet nie zauważyła, kiedy dotknął swoimi ustami, delikatnie, jej ust. Potem jednak była pewna, że jej podejrzenia się sprawdziły. Nie mogła czegoś takiego zapomnieć. Jego usta smakowały Ognistą, a całowały tak wprawnie i z taką zachłannością, że po prostu rozpływała się w jego objęciach. Silne ramiona trzymały ją mocno. Przylegała do jego chłodnego torsu, tak jakby oboje byli robieni do siebie na miarę. Miała wrażenie, że jeszcze nikt nie całował jej z takim zaangażowaniem, z tak wyraźnym oddaniem, z taką bijącą z ust miłością. Gdyby była w stanie jednocześnie myśleć i oddawać pocałunek pewnie przypomniałby się jej Krum, Harry i Ron. Och, żaden nie dorównywał umiejętnościom ustom Severusa. I żaden z nich nie wydałby się jej tak... męski jak Severus. Nawet Krum był tylko szczeniackim chłopcem wobec Severusa. Wplótł smukłe palce w jej włosy, a ona nadal próbowała zatrzymać, zachować jak najwięcej smaku jego ust. 
Jak mogła coś takiego zapomnieć?

____________________________________________________________
Jest trochę dłużej niż zwykle : 3 Dużo Sevmione, podobało się? ; ))



8 komentarzy:

  1. Mało :( Chcę więcej !!:)
    Rozdział bardzo mi się podobał, nareszcie dużo Sevmione :3
    Czekam na nn
    Pozdrawiam i weny życzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww <3 <3 <3 Czekam dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesssssst sevmione <3 Tylko żeby szybko tej pamięci nie odzyskała :D Suuuuuuper :3 ~sadystka

    OdpowiedzUsuń
  4. Malo, malo maloooooooooo! ;D na nastepny rozdzial rowniez masz godzine moja droga ;D o 21 chce widziec nowy rozdzial XD
    Rozplywam sie... meskiee dlonie Severusa wplatane w moje wlosy... twarde a za razem miekkke usta muskajace...
    Sorry, rozmarzylam sie ;p ODDAJ JEJ PAMIEC BO POLECI CRUCIO!
    Nie wazne ze to bylo urocze, swietnie napisane i wgl aww
    ODDAJ JEJ PAMIEC.
    ZA GODZINE MAM WIDZIEC ROZDZIAL
    AMEN.
    Bledy wybacz - telefon.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tak malo???
    Jutro chce miec nowosc;)
    Licze na cb;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow. Sev i jego usta potrafią zdziałać cuda. I prawdopodobnie doprowadzą do mojej śmierci, bo może byłabym w stanie wymyślić następny rozdział, ale napisać... Nie xD To jest mało? xD Odzyska, odzyska, zobaczycie kiedy i jak xDD
    Dziękuję za komentarze i pozdrawiam tych, co czytają <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby dużo, ale wciąż za mało xD Tego opowiadania nigdy nie będzie dość :) A pomysł Amortencji swatającej własnych rodziców...no cóż jest dość ciekawy,a le dziewczyna ma racje mówiąc, że jej rodzice sobie poradzą :) Jestem ciekawa jak Hermiona zareaguje rano.
    Pozdrawiam i życzę dalszej, niekończącej się weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu, boziu, jak bosko! Kilka błędów wyłapałam, ale ogólnie fajnie :D
    Gdybyś jeszcze linka do mojego bloga nie dostała: http://snape-granger-story.blogspot.com/ XD

    OdpowiedzUsuń