środa, 24 lipca 2013

Rozdział 72

Niemożliwie uparci



Gabinet Minerwy McGonagall wydawał się miłym miejscem. Choć często byli tam zapraszani uczniowie, którzy coś przeskrobali, pokój wyglądał przytulnie. Znajdowało się tam biurko, a na nim zwykle spoczywały jakieś papiery, dokumenty, listy oraz nieodłączna puszka na ciasteczka w kształcie salamander. Hermiona poszła tam z nadzieją zastania przyjaciółki i wyśmiania razem z nią zachowania Severusa. Gabinet jednak był pusty. Hermiona wiedziała, gdzie McGonagall mogła się znajdować.
Zatrzymała się przed chimerą, która nie chciała jej przepuścić. Była wściekła, wzięła głęboki oddech.
-Cytrynowe dropsy…?- spytała z nadzieją.
Chimera usunęła się jej z drogi. Kobieta z wyrazem triumfu na twarzy weszła na schody, które ruszyły powoli w górę. Zapukała w miarę grzecznie w drzwi gabinetu dyrektora. Okrągły pokój, feniks w klatce, widok na Zakazany Las – to wszystko zawsze ją urzekało.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam.- powiedziała cicho. Nagle odwróciła się do drzwi.-Zresztą, nie powinnam wam zawracać głowy… Nieważne.
Miała zamiar wyjść, ale Minerwa złapała ją za ramię. Dumbeldore posłał jej uspokajający uśmiech. Spojrzała w oczy starszej przyjaciółce. Westchnęła przeciągle.
-Kto jak kto, Hermiono, ale ty zawsze możesz nam zawracać głowę.- rzekł Albus.
-Co się stało?- zapytała z troską Minerwa.
Hermiona pokręciła wolno głową.
-Nic.- zacisnęła dłonie w pięści.-Tylko jestem niemożliwie wkurzona.
-Wiedziałam, że nie obejdzie się bez waszej popisowej kłótni.- McGonagall westchnęła ciężko.
-Słucham?
W tej chwili do Hermiony zwrócił się Dumbeldore. Oczy błyskały mu przyjaźnie zza okularów-połówek, które były jednym z jego znaków rozpoznawczych. Hermiona nie wyobrażała go sobie bez okularów. Zapewne nawet by go bez nich nie rozpoznała.
-Minnie…- McGonagall zmroziła go wzrokiem zabójcy.-Minerwa miała na myśli to, że ognisty, męski temperament Severusa w połączeniu z twoją gryfońską wolą walki to mieszanka, która musi wybuchnąć przynajmniej kilka razy do roku.
Minerwa zakaszlała.
-Albo kilkanaście.
Hermiona zrobiła obrażoną minę. Minerwa przewróciła teatralnie oczyma i złapała ją za rękę.
-Dosyć, tak tylko powiedziałam, chodź.
Obie wyszły z gabinetu. Hermiona patrzyła przed siebie i złość powoli ustępowała poczuciu winy. Może nie powinna tak ostro reagować. On też nie powinien. W sumie, mogłaby go przeprosić i wszystko byłoby dobrze. Zeszły do lochów. Severus właśnie, wściekły wychodził ze swojego gabinetu. Minerwa zatrzymała go i bez słowa poprowadziła z powrotem. „Albus miał rację”, pomyślała. „Te sieroty same nie dadzą sobie rady”.
Postawiła ich obok siebie i spojrzała na nich. Severus zadarł dumnie podbródek. Z Hermiony, tak jak wyparowała złość, teraz wyparowało całe poczucie winy. Znowu była wściekła. Przeklęty, dumny Nietoperz.
-Dobrze. O co tym razem poszło?- zapytała zmęczonym głosem Minerwa.
-O nic.- burknęła Hermiona.-Przynajmniej dla Severusa to nie jest nic ważnego.
-To jest dla mnie niesamowicie ważne, ale skoro ty już podjęłaś za nas decyzję to nie mamy po co ze sobą rozmawiać, prawda?- jego głos ociekał jadem.
Minerwa załamała ręce. I nadal nie wiedziała, o co się pokłócili.
-To powiecie mi, o co poszło?!- coraz bardziej drażniło ją zachowanie tej dwójki.
-Niech Nietoperz ci powie.- mruknęła wściekle Hermiona.
-Nie, lepiej niech zrobi to podstępna famme fatale.- odgryzł się Severus.
-Famme fatale?- Minerwa była w takim stanie, że jej stalowe nerwy ledwo wytrzymywały.-Ile wy macie lat?! Kłócicie się jak dzieci!
-Dwadzieścia lat różnicy.- beznamiętnie rzekł Severus.
Minerwa miała ochotę usiąść przy biurku i zacząć tłuc głową w jego blat.
-I dopiero teraz jakoś specjalnie uderzył cię fakt, że Hermiona sypia z facetem dwadzieścia lat starszym?! Jakoś ci to wcześniej nie przeszkadzało.- syknęła McGonagall w stronę mężczyzny.
Snape zwęził oczy w szparki i zrobił minę jak rodowy Malfoy, któremu coś nie pasuje. Prychnął lekceważąco i jeszcze bardziej zadarł podbródek. Hermiona pokręciła głową i odsunęła się od niego ze wstrętem. Minerwa naprawdę miała ochotę rzucić na nich jakieś zaklęcie zapomnienia czy cokolwiek, ale nadal nie wiedziała o co się pokłócili.
-O co poszło?!
Hermiona spojrzała na nią.
-O dziecko.- wzruszyła ramionami.
Minerwa mało zawału nie dostała. Jakie dziecko?! Podeszła do kobiety chwiejnym, ale pewnym krokiem i położyła jej ręce na ramionach.
-Hermiono, jakie dziecko?!- potrząsnęła nią lekko.
-To, które ja chcę mieć, ale ten tutaj Mistrz Eliksirów od siedmiu boleści – nie.- rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
-Ja chcę mieć tylko święty spokój.
-I tylko to się dla ciebie liczy!- krzyknęła.
-Nie! Ty się liczysz, Amortencja się liczy i święty spokój się liczy. Tyle. Rozumiesz?- spytał chłodno.
-Phi.- odwróciła od niego wzrok.
Minerwa usiadła przy biurku i zaczęła rozmasowywać sobie skronie. Dopiero teraz zauważyła, że rękawy szaty Severusa zostały podwinięte, co wskazywało na to, że pracował. To przynajmniej tyle. Im szybciej zrobi ten eliksir dla Mary, tym szybciej odeślą ją daleko, a najlepiej do Azkabanu. Nie, do Azkabanu raczej nie…
Do pokoju wkroczyła Amortencja z niewinną miną. Oczy miała dziwnie zaczerwienione jakby przed chwilą płakała, spoglądała przed siebie smutno. Minerwa pomyślała, że talent aktorski to po ojcu odziedziczyła. Kiedy jednak zobaczyła, że Severus nagle ją zauważył i aż zakipiał złością, szybko wycofała się z pomieszczenia.
-Nie. Tak. Szybko.- szepnął chłodno Snape.
Amortencja zwiesiła smętnie głowę i wróciła.
-Jeżeli jeszcze raz zechcesz coś wykraść z mojej pracowni, to obiecuję ci, że osobiście cię poćwiartuję i zakopię w ogródku albo tak sprytnie podsunę twoje szczątki Faustowi, żeby je zjadł. A zarówno twoja matka jak i ty wiesz, że jestem. Do tego. Zdolny.- każde słowo wypowiadał wolno i wyraźnie, dobitnie i z taką dawką jadu, że spokojnie mógł się nim udusić, gdyby go nie wypluł.-Zero Hogsmeade, zero wakacji, zero eliksirów. Zero książek. Jeśli zobaczę cię w pobliżu Scorpiusa albo Albusa w te wakacje, obiecuję ci, ani ty, ani oni nie przeżyją. To i tak za mała kara, ale nie bój się, jeszcze coś wymyślę. A teraz oddasz mi grzecznie kartkę z recepturą eliksiru dla Mary. I pójdziesz się wypłakać chłopakom, póki jeszcze masz szansę się z nimi widywać. Już.- wystawił otwartą dłoń w jej stronę.
Z miną męczennicy wyjęła z kieszeni pomiętą kartkę i podała mu ją. Wskazał palcem drzwi. Przeszywając rodziców wzrokiem zasalutowała i szybko uciekła, żeby nie dostać jeszcze gorszej kary. O ile to było możliwe.
-Więc Hermiona chce mieć kolejne dziecko, a ty się nie zgadzasz, tak? O to się kłócicie?- Minerwa chciała to wszystko zrozumieć.
-Tak!- krzyknęli chórem.
Spojrzeli po sobie, prychnęli i oboje odwrócili się od siebie.
-Już nigdy więcej związków Gryfonów i Ślizgonów. Nigdy więcej.





Amortencja wróciła do pokoju wspólnego rozdrażniona i obwiniająca wszystkich wokół siebie za swoje nieszczęście, co było standardem. Każdy, komu coś się nie udaje w pierwszej chwili stara się zwalić winę za to na kogoś innego. Dopiero później uświadamia sobie swoją i wyłącznie swoją winę.
Podążyła naburmuszona do pokoju wspólnego i usiadła w zielonym fotelu przed kominkiem. Pokój powoli pustoszał, coraz więcej ludzi szło do swoich dormitoriów, rozmowy cichły, prace domowe zostały odrobione, ogień w kominkach przygasał. Podciągnęła kolana pod brodę i siedziała tak, wgapiając się w tlący się ogień, póki nie poczuła znajomej ręki na ramieniu i drugiej znajomej na drugim ramieniu. Podniosła smętnie głowę i zobaczyła blond czuprynę Scorpiusa oraz jaskrawe, zielone oczy Albusa.
Usiedli obaj na oparciach jej fotela.
-Potyczka z Mistrzem Eliksirów nieudana?- zapytał Albus.
-Wyglądałaś wiarygodnie.- dodał Scorpius.
Westchnęła.
-Może i by się udało, gdyby nie to, że domyślił się, iż wzięłam recepturę na eliksir dla Mary.- prychnęła wściekle.
-Wiesz, to było do przewidzenia.- zauważył spokojnie Scorpius.
-Mój ojciec raz uwarzonego eliksiru nie zapomina, dobrze go znam.- wpatrywała się uważnie w kominek.-Ale to rzeczywiście było bezmyślne.
Scorpius spojrzał na Albusa.
-Więc koniec z obsesją na punkcie eliksiru?
-Nigdy nie miałam obsesji.
-A ja jestem rudy.- uśmiechnął się złośliwie Scorpius.
-Dajcie mi spokój.- schowała twarz w dłoniach.-Wlepił mi taki szlaban, że się do końca Hogwartu nie pozbieram.
Albus zaśmiał się krótko.
-Córeczka tatusia się nie pozbiera? Wystarczy kilka mrugnięć, kilka sekund trzepotania rzęsami i nawet Severus Snape się złamie.- odsunął się od niej na wszelki wypadek, ponieważ rzuciła mu spojrzenie w stylu swojego ojca w złym humorze, a to wystarczało, by przestraszyć nawet brawurowego Gryfona.
-Zakazał chodzić do Hogsmeade, a przecież niedługo będzie pierwszy wypad, zakazał czytać książki…- wyliczała. Chłopcy skrytykowali ją spojrzeniem.-Zakazał eliksirów…
-I to cię tak martwi?- wtrącił się Albus.
-Zakazał się z wami spotykać.
-Jak to?!
Zdziwiła się i popatrzyła na nich. Czymże się tak przejęli? Jeszcze w te wakacje Albus czuł się podobno jak „substytut Scorpiusa”, a Scorpius za to wmawiał jej, że jest egoistką, bo widywała się tylko i wyłącznie z Albusem. Wakacje minęły im na kłótniach i włóczeniu się po okolicy Doliny Godryka. Jeżeli sami będą się włóczyć, bez niej, to chyba praktycznie nic się nie stanie, prawda?
-Normalnie, powiedział, żebym poszła się wam wypłakać, póki jeszcze mogę się z wami widywać. I obawiam się, że na tym się nie skończy. Jeżeli najdzie go natchnienie, to równie dobrze może wymyślić coś gorszego.- westchnęła.-A jedyny pośrednik jaki nam pozostał to Faust, bo on wymknie się nawet mojemu ojcu. Nawet animagiczne zdolności teraz mogą jedynie posłużyć przeciwko nam.
-Nie może być aż tak źle.
Amortencja spojrzała na Albusa. Próbował ją pocieszyć. Niestety teraz nic nie dodawało jej otuchy, nawet jego zielone oczy, nawet grzywka opadająca na oczy Scorpiusa. Odgarnęła ją delikatnie. Włosy wróciły po chwili na swoje miejsce, a Scorpius uśmiechnął się szeroko. Albus spoglądał na niego nienawistnie. Amortencja zaśmiała się. Jednak potrafili ją pocieszyć. Wstała i przeczesała palcami czarne, długie, gęste włosy.
-Może jeszcze coś wskóram?
Scorpius uśmiechnął się do niej, ale Albus wydawał się naburmuszony. Westchnęła i zmierzwiła żartobliwie jego włosy.
-Jak dzieci…- westchnęła.
Nie czekając na ich reakcję wybiegła z pokoju wspólnego. Zauważyła kilka znaczących rzeczy. Rodzice znowu się o coś pokłócili, do tego w tym uczestniczyła Minerwa McGongall, więc albo to było tak głupie, że aż śmieszne, albo bardzo ważne. I jeśli odpowiednio porozmawiałaby z ojcem może… może choć trochę darowałby jej karę. Wątpiła w to, ale zawsze można spróbować. Zapukała grzecznie do komnat ojca i weszła.
Snape pracował, to było pewne. Kilka niesfornych kosmyków włosów opadało mu na czoło, oczy miał podkrążone, minę zmęczoną. Spojrzał na córkę i prychnął pogardliwie.
-Wiem, że jesteś zły, ale może przynajmniej powiesz mi o co się znowu pokłóciliście?- usiadła w fotelu matki.
Severus przeszył ją karcącym spojrzeniem.
-Spostrzegawcza jesteś.
Zapadła cisza. Powoli miała tego dość. I to nie było sprawiedliwe. On mógł sobie wdychać zapach warzonego eliksiru, patrzeć w jego głębie, zataczające się koła, tworzące się na jego powierzchni, mógł analizować jego kolor i właściwości, obserwować składniki, a jego ręce mogły wpaść w ten cudowny mechaniczny, mimowolny trans, to odprężenie… Uważała to za niesprawiedliwe.
-Powiesz mi? Chyba powinnam wiedzieć.
-Jakoś nie przypominam sobie, by ojciec miał obowiązek informować córkę o kłótniach jakie prowadzi z jej matką.- powiedział, nie odrywając się od pracy.
-Zawsze lepiej, żebym wiedziała od ciebie niż na przykład od mamy, która zwykle koloryzuje.- odezwała się z błyskiem w oku, a po jej ustach błąkał się chytry uśmieszek.
-Twoja matka zawsze koloryzuje.- syknął.
Znowu zamilkł. Zamieszał dwa razy w prawo i dwa razy w przeciwną stronę w kociołku i westchnął ciężko. Widocznie ten eliksir mu się nie podobał. Nachylił się nad nim i dokładnie przypatrzył się jego konsystencji.
-Dobrze.- rzekł, nie patrząc na córkę.-Twoja matka chce mieć kolejne dziecko.
-A ty nie i dlatego będziesz się z nią kłócił miesiąc, by po tym miesiącu skapitulować?- spytała spokojnie.
-Jesteś bezczelna.
-Tak, zgadnij po kim to mam.
-Po matce. Zawsze była bezczelną Panną Wiem-To-Wszystko-Ale-I-Tak-Zapytam.
-Wy jesteście jacyś nienormalni!- złapała się za głowę.-Nie widziałam ludzi bardziej w sobie zakochanych od was, ale i tak każde z was będzie się upierało przy tej dumie. Ona przy gryfońskiej, ty przy ślizgońskiej.- zamilkła na chwilę.-Ciekawe która gorsza…
-Amortencja!- warknął ostrzegawczo.
-Nieważne, was naprawdę nikt do niczego nie przekona. Uparci jak… na to nawet nie ma określenia.
-Odezwała się potulna córeczka rodziców.
Podeszła do niego i zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Dokładnie tak samo czarne, tak samo zimne dla obcych i tak samo głębokie. Już i tak była wysoka jak na swój wiek.
-Tylko, że w sprawie nowego dziecka to ja też mam coś do gadania, prawda?
-Naprawdę jesteśmy podobni. Ale wiesz, co mnie przeraża?- uniosła obie brwi.-To, że czasem jednak przypominasz małą Hermionę Granger.
Uśmiechnął się blado i pocałował ją w czoło.
-A od kary i tak się nie wywiniesz, więc nie masz na co liczyć.
Wyszła wściekła. A tak dobrze szło. Nie chciała wracać jeszcze do pokoju wspólnego, do dormitorium… Dobrze wiedziała, że znajdzie jakiś sposób i wakacje i tak spędzi z chłopakami, ale pewna obawa istniała. Dlatego wolała porozmawiać z matką, żeby wykorzystać w pełni szansę… I dlatego, że jeżeli oni tak będą trwać w tej kłótni, to oboje będą ją jeszcze bardziej pilnować.
Ruszyła korytarzem pod gabinet Minerwy McGongall. Nagle usłyszała miauknięcie. Pomyślała o Pani Norris, ale kiedy się  odwróciła, zobaczyła jak zwykle dumnie idącego Fausta. Wyglądał na naburmuszonego. Przystanęła i wzięła go na ręce.
-Mam nadzieję, że to nie na mnie jesteś obrażony.- podrapała go za uchem. Zamruczał cicho.
Odstawiła go na podłogę i poszła dalej. Trzymał się blisko niej, ale kiedy spostrzegł, że jego pani zamierza zapukać do gabinetu Minerwy, odsunął się, usiadł i z dumą polizał łapę.
Amortencja usłyszała pozwolenie na wejście do gabinetu. Otworzyła drzwi. Minerwa McGonagall siedziała przy biurku i zmęczonym wzrokiem patrzyła na Hermionę, która, wyraźnie była rozdrażniona. Hermiona spojrzała na córkę i próbowała się uśmiechnąć.
-Nie musisz udawać, wszystko wiem. Prawie.- Amortencja pokręciła głową na znak, że to i tak nie ważne.-Kiedy w ogóle zamierzałaś przedyskutować temat nowego dziecka?
Hermiona otworzyła usta, ale nic nie powiedziała.
-Chyba mam jakiś głos w tej sprawie?
-Właśnie?- McGonagall spojrzała wymownie na Hermionę.
Hermiona przeczesała nerwowym ruchem włosy.
-Jeszcze o tym nie myślałam. Najpierw trzeba przekonać ojca.- odchrząknęła.-Zgadzasz się?
-Bylebyście się nie kłócili, bo mam tego dosyć.
Minerwa ochoczo przytaknęła Amortencji skinieniem głowy.
-Wiesz, że to nie takie proste z charakterem twojego ojca, on…
-Oboje jesteście niemożliwie uparci.- podeszła do niej i szybko pocałowała ją w policzek.
I wyszła.
Hermiona spojrzała na Minerwę. Kobieta wyglądała tak jakby popierała Amortencję. Potwierdziła to skinieniem głowy i westchnieniem.
-Niemożliwie…- westchnęła ciężko po raz drugi.
-Ale…- jęknęła Hermiona.-Może… - zaczerwieniła się aż po same koniuszki uszu.-Może ja już go nie pociągam?
Głowa Minerwy opadła bezwładnie na biurko. Tiara czarodziejska jej spadła, ale było jej wszystko jedno. Miała tych dwoje i ich kłótni dosyć po prostu. Podniosła ostrożnie głowę i zaczęła rozmasowywać sobie skronie.
-Ja naprawdę już zarówno z tobą jak i z nim nie wytrzymam. Ty powiesz, że już go nie pociągasz, on zaraz przyjdzie i się wyżali, że może nie jesteś z nim szczęśliwa, może jeszcze wrócimy do waszej relacji sprzed Drugiej Bitwy, co?- zironizowała.-Wiesz jaki on jest, uparty, jeżeli ktoś ma absolutną rację, przyzna mu ją, ale wystarczy jeden mały szczegół, kruczek, a zapewniam się, że będzie przekonywał do swojego zdania i nie ustąpi. Nie wiem po co ci to mówię, skoro znasz go lepiej ode mnie. A co do twoich wątpliwości, to wiesz, on to najchętniej zamknąłby cię w tych lochach i nie wypuszczał przez dwa tygodnie, żeby mieć cię tylko dla siebie. Więc nie gadaj bzdur, bo Severus nie jest typem faceta, który zmienia kobiety jak rękawiczki.
Wzięła głęboki oddech, a jej głowa znowu opadła na biurko.
-Naprawdę tak myślisz?
-Mhm.- wymruczała przytakująco, nie podnosząc głowy.-Ale nie mam zamiaru przekonywać go do twojego zdania, bo to wasza sprawa.
Hermiona westchnęła.

      
 __________________________________________

Coś nam się przedłuża ten rok w Hogwarcie… Po pierwsze: nadal obstawiam przy braku Snapeiątek. Po drugie: nie nudzi się Wam to?

9 komentarzy:

  1. Mhaha, mnie opowiadanie wciągnęło, więc nie ma mowy, żeby mi się nudziło ;D
    No jak to tak bez kolejnego Snapeiątka? Taki słodki podobny do Hermiony Gryfonek :D
    Minerwa genialna! Uwielbiam ją w tym opowiadaniu! :D A kłótnie Mistrza Eliksirów z żoną są obłędne :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :-)
    Na pewno nie znudzi mi się to opowiadanie :-)
    Ale czemu bez Snapiątka???

    OdpowiedzUsuń
  3. walnęłam na: -Ale…- jęknęła Hermiona.-Może… - zaczerwieniła się aż po same koniuszki uszu.-Może ja już go nie pociągam?
    Głowa Minerwy opadła bezwładnie na biurko. Tiara czarodziejska jej spadła, ale było jej wszystko jedno. Miała tych dwoje i ich kłótni dosyć po prostu. Podniosła ostrożnie głowę i zaczęła rozmasowywać sobie skronie. to było genialne :D ale ja chcę dzidziusia! mimo, że dzieci nie lubię, ale ma być! i nie nie nudzi mi sie to i czekam na dalszy ciąg :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja chcę bliźniakixD
    Nigdy mi się nie znudzi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne opowiadanie, chętnie poczytalnym o małych Snapiątkach, bo tego w tym opowiadaniu nie było - Severus i Hermiona w potyczce z niemowlakiem :) mogłoby być uroczo. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. snapiątka !!! To byłoby meeega ciekawe :) chciałabym zobaczyć Sevka zmagającego się z małymi upiorami, a nuż podałyby się na któreś z rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawe opowiadanie.
    Zrób małe snapeiki :D Ciekawa byłyby relacja ciężarna Hermiona - gburowaty Severus. Proooszę!! ^^
    I koniecznie żeby Amortnecja była ze Scorpiusem. Oni są tacy kochani! :)
    Bardzo fajny klimat wprowadziłaś w tym ff-e. Serio, aż ciężko było się od niego oderwać. Przeczytałam to co napisałaś w dwa dni i mam ochotę na więcej! Tak, więc pisz, pisz. I miej więcej takich sympatycznych pomysłów.
    Życzę weny.
    XYZ

    OdpowiedzUsuń
  8. Twojego bloga odkryłam przypadkowo i zaczęłam czytać. Już po pierwszych postach tak się wciągnęłam, że w ciągu kilku dni przeczytałam całość. Odkąd zobaczyłam, że to już koniec postów to się załamałam. Pokochałam tą historię ♥ Severusa i Hermionę, Albusa i Minerwę, Amortencję i chłopaków ♥
    Dlatego pytam się, kiedy nowe rozdziały? Hm. A może nie będę się pytała.. Ja żądam nowych wpisów! :D
    Mam nadzieję, że będziesz jeszcze pisała. Życzę przypływu weny! : )
    Pozdrawiam, Agnieszka

    OdpowiedzUsuń