wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 71

Durna hogwarcko-patologiczna miłość




W Hogwarcie rozpętała się prawdziwa burza śnieżna. Śnieg sypał nieustannie, a towarzyszący mu wiatr (czasem i deszcz) powodował, że nie wszystkie sowy wracały zdrowe z pocztą. Niektóre od razu lądowały u Hagrida, który starał się jakoś je wszystkie wyleczyć. Faustowi nie podobała się ta pogoda.
Wszystko jakoś dziwnie się układało. Minnie okupowała gabinet Dropsa, przez co nie mógł się tam nawet pokazywać, niestety. Była nieugięta i jej twarde zasady bardzo mu przeszkadzały. Jak się chce wyżyć na kimś, to niech się wyżywa na uczniach, nie na biednym kocie. Pufek postanowiła przybrać smętny wyraz twarzy i chodzić tak bez przerwy, niby bez celu. Wiadomo było jednak, przynajmniej dla niego, że chciała coś wskórać, jakoś wpłynąć na decyzję w jakiejś tam sprawie u Kruka, którego z niewiadomych powodów nazwała Nietoperzem. Dziwny pomysł.
Jego pani nie miała dla niego czasu, znowu. Od afery z wilkołakiem cały czas spędzała na zastanawianiu się jak uniknąć kary za okłamywanie rodziców i wagary. Nadal też myślała nad tym durnym eliksirem. Jak dla niego to było bezsensowne, co ona niby chciała tym udowodnić? Wolał się nie zastanawiać. W końcu w jej żyłach płynęła krew zarówno nadpobudliwej Gryfonki jak i rodowego Ślizgona. Do tego oboje uczestniczyli w hogwarckiej patologii. Rzeczywiście, po ich córce można się było tego spodziewać.
Kot błąkał się bez celu po szkole, ale stwierdził, że jest za zimno. Zszedł do lochów. Tak, tutaj to będzie zdecydowanie cieplej! Na pewno. Zwinnie przeszedł korytarzem i zatrzymał się przed mosiężnymi drzwiami, prowadzącymi do komnat Snape’ów. Przez dłuższą chwilę siedział przed drzwiami, potem nagle skoczył ku klamce i zawiesił się na niej. Klamka ustąpiła i drzwi uchyliły się delikatnie. Kot z zadowoloną miną wszedł do gabinetu.
Ze znudzeniem i dystyngowaniem godnym czarnego kota rozejrzał się. Pufek tłumaczyła coś Krukowi. Ten odwracał wzrok i kręcił głową. Faust zaciekawiony przysiadł na dywanie przed kominkiem i patrzył. Pufek skończyła mówić.
-Nie, Hermiono, ile razy mam ci powtarzać? Nie namówisz mnie, nie ma mowy.- powiedział ponuro Kruk.
Faust patrzył na niego i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mimo twardych zaprzeczeń, Kruk raczej skłaniał się do zgody, cokolwiek by to nie było. Co też Pufek znowu wymyśliła?
-Sev, proszę!- jęknęła.-Dlaczego nie chcesz się zgodzić?
Westchnął.
-Czy tobie trzeba tłumaczyć to za każdym razem? Inaczej nie dociera, co?- prychnął.
-Przestań ze mnie kpić.- rzekła ostro.-Severus…- jej głos złagodniał.
Zarzuciła mu ręce na szyję. Pogłaskał ją po włosach. Faust spojrzał na nią z zazdrością. Pewnie, ją to głaska, ale na niego nie ma czasu. Oczywiście Pufek jest ważniejsza od tępego kota, który kilka razy ocalił jego córkę.
-Podstępna famme fatale, to nic ci nie da.- uśmiechnął się złośliwie.-Zrozum, ja nie przeżyję kolejnego dziecka, które choć w małym stopniu będzie podobne do Amortencji. Albo do ciebie. Po prostu mam dość kłopotów z jedną córką. I z tobą do kompletu.
Famme fatale? To jakiś nowy pseudonim? Jak on, biedny kot miał za nimi nadążyć? Jeszcze miesiąc temu była Pufkiem, teraz Famme Fatale, co potem? Dobrze. Nie ma sprawy. Niewyżyta Famme Fatale chciała kolejne dziecko. Ale to znaczy… Że może ktoś nareszcie miałby czas go głaskać! Podszedł do Kruka i otarł się delikatnie o jego nogi. Zgódź się, no, zgódź. Famme Fatale, Pufek czy jak ona tam się nazywała spojrzała na niego zdziwiona i chyba nareszcie zrozumiała o co mu chodzi.
-Widzisz? Nawet Faust tego chce.- szepnęła z nadzieją.
-Faust nie ma nic do gadania. Hermiono, daj mi spokój, muszę w końcu wziąć się za eliksir dla Mary.
-Och, on nie ma nic do gadania?! Mary. Więc stawiasz ją wyżej ode mnie?
Jak to?! Co za dyskryminacja! Kot prychnął wściekle. Kruk uklęknął i podrapał go za uchem. No, no tak, ale jak się stawiać, kiedy głaszczą cię takie długie, zwinne palce jak palce Kruka? Zamruczał z przyjemnością.
Famme Fatale, nie, no, niech Kruk wymyśli jej jakiś krótszy pseudonim… Famme Fatale prychnęła ze złością jak rozwścieczona kotka i odwróciła się na pięcie. A, idź sobie, idź… Tymczasem kot poczuł, że długie palce odrywają się od jego sierści. Miauknął głośno. Kruk ostatni raz podrapał go za uchem i wstał. Z westchnieniem podążył za Famme Fatale.
-Przepraszam, Faust, ale muszę uspokoić swoją przeklętą famme fatale.- mruknął. Faust pokręcił głową i miauknął znowu w proteście.-Przykro mi, zrozum moją sytuację, jeżeli teraz nie powiem jej, że jeszcze się zastanowię, będę musiał spać najbliżej na kanapie w salonie.- odwrócił się w stronę zamkniętych drzwi, za którymi zniknęła Famme Fatale.-A najdalej gdzieś w okolicach chatki Hagrida. Albo Durmstrangu. Jeżeli się wkurzy.
Faust pokiwał ze zrozumieniem głową. Tylko dlaczego taki wysoki, przewyższający przynajmniej o głowę tę kobietę, Kruk, dlaczego taki potężny czarodziej, a nawet czarnoksiężnik, dlaczego tak zdolny Mistrz Eliksirów martwił się o zdanie swojej żony? Ach, durna, hogwarcko-patologiczna miłość.




Prawdą było, że Minerwa często przebywała w gabinecie u Dumbeldore’a. Nie wpuszczała tam Fausta, bo źle wpływał na dyrektora. Jeden meloman dropsów, to jeszcze świat jest w stanie wytrzymać, ale dwóch, do tego jeden Snape (co prawda kot, ale jednak Snape), tego już nikt by nie wytrzymał. Poza tym, sprawiało jej jakąś dziką radość patrzenie, jak czarny kot prycha wściekle, a jego niebieskie oko błyska złowieszczo.
Tak, Dumbeldore, mimo, iż był największym czarodziejem na świecie, nie był całkowicie normalny i miał swoje dziwactwa. A kot, który polubił cytrynowe dropsy, to coś tak zaskakującego, że nie mógł się oprzeć przebywania w jego towarzystwie. Minerwa dobrze wiedziała, że Faust pozostawał niesamowicie wierny swojej pani, która przecież jako animag mogła z nim rozmawiać. Lepiej było nie wpuszczać szpiega do gabinetu dyrektora. Trzeba było jednak przyznać, że kot Amortencji jak i ona sama odznaczał się niezwykłą inteligencją i sprytem. Krótko, mówiąc: Ślizgon jakich mało.
-Kto teraz pilnuje Mary?- Minerwa usłyszała pytanie Dumbeldore’a.
Nadchodził wieczór. Za oknami okrągłego pokoju, urzekającego pięknem sypał śnieg, niemal zasłaniając widok Zakazanego Lasu. W kominku jarzył się ogień, Fawkes był zaledwie pisklęciem, niedawno na nowo odrodził się z popiołów. Dumbeldore siedział przy biurku. Minerwa usadowiła się w fotelu przed biurkiem i spojrzała uważnie w bladoniebieskie oczy mężczyzny.
-Flitwick.- powiedziała beznamiętnie.-Mam jej serdecznie dość.
Dumbeldore uśmiechnął się dobrotliwie, jak to miał w zwyczaju. Może to i dobrze, że tak potężny mag skrywał się za maską staruszka rozdającego dropsy?
-Zaczynasz mówić jak nasza droga Hermiona.- rzekł dyrektor.-Wiesz w ogóle co u nich?
-Jesteśmy ich przyjaciółmi, ale może rzeczywiście za bardzo interesujemy się ich życiem?- zagryzła delikatnie dolną wargę. Poprawiła okulary na nosie.-To musi dziwnie wyglądać, nie rozmawiamy praktycznie o niczym innym, tylko o nich.
-To są takie, przepraszam, kochana Minerwo, sieroty, że trzeba ich było pilnować odkąd Hermiona wyznała mu miłość. Pamiętasz? Tydzień albo nawet dwa gryzł się z myślą, że może robi to wszystko z litości, a kiedy w końcu zdołaliśmy ich przekonać do tego, że są dla siebie stworzeni nie odzywali się do siebie kolejny tydzień.
Zaśmiała się.
-W końcu bez siebie nie wytrzymali.- pokręciła głową ze śmiechem.-Kiedy pojawiła się Amortencja byli jak nie oni. Żadnych kłótni, cisza, spokój, a Sev chodził szczęśliwy jak wariat.
-Potem wrócili do normalnego trybu życia i spokój się skończył.
-Tak. Ale…
-Jak, według Severusa, największa plotkara Hogwartu może nie mieszać się w sprawy swoich najlepszych przyjaciół?- dotknął lekko jej dłoni.
-Teraz to ty zachowujesz się jak Severus.- prychnęła wściekle.
-Więc jesteśmy siebie warci.
Zachichotała. Wyjrzała przez okno. Widoczność się nie zmieniła. Nadal śnieg zasłaniał wszystko. Przeniosła wzrok na niego.
-Stary dureń.
-Zaczynam rozumieć, dlaczego Severus z Hermioną lubią się nawzajem obrażać.
Parsknęli oboje śmiechem. W końcu Minerwa uspokoiła się. Sięgnęła po jakiś dokument, leżący na biurku.
-A jak tam sprawy Hogwartu?- spytała.
-Jak tam nasze sprawy?
Odłożyła pergamin i znowu spojrzała w te niebieskie oczy. Miała wrażenie, że w nich tonie. Nie myśleli nawet o ślubie od dłuższego czasu. Za dużo było innych spraw na głowie. Minerwa uśmiechnęła się do niego.
-Jak to jak? Czekam na pierścionek.- zarumieniła się.
Dumbeldore uśmiechnął się, uspokojony.


Hermiona usiadła na łóżku i wzięła książkę z szafki obok. Nawet nie przeczytała tytułu tomu, zaczęła czytać, żeby uwolnić się od złych myśli. Nie, nie może dać wygrać Severusowi. Ze złością odłożyła książkę i wstała. Weszła do łazienki i spojrzała w lustro, na swoje odbicie. Nie lubiła siebie i nie lubiła swojej urody. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Z westchnieniem wzięła szczotkę i bez specjalnego zaangażowania przeczesała swoje splątane loki.
Tak jak się tego spodziewała, otoczyły ją ramiona Severusa, a w lustrze pojawiła się i jego twarz. Naprawdę byli tak różni? Przyjrzała się bliżej tym odbiciom, ich odbiciom i nie mogła uwierzyć. Który już raz uświadamiała sobie, że pod względem wyglądu różnili się jak kot z psem, a może bardziej? On, blady, z niezdrową cerą, ona rumiana, z rumieńcami, on o czarnych tęczówkach, nieprzeniknionych tunelach, ona o wielkich, ufnych, brązowych oczach, jego twarz otoczona była ciemnymi jak heban włosami, jej puszystymi, podobnymi kolorem do oczu lokami. On zawsze wysokie czoło miał odsłonięte, ewentualnie zasłaniały je jakieś niesforne kosmyki włosów, jej nieposkromiona grzywka zawsze sięgała brwi. Przeciwieństwa się przyciągają. Dotknęła delikatnie jego dużych dłoni, oplatających jej brzuch.
-Severusie, teraz to ja powinnam powiedzieć, że coś kombinujesz.- szepnęła z uśmiechem.
Nagle jego twarz spoważniała, zacisnął szczękę i oderwał się od niej. Zgromił ją wzrokiem. Odwróciła się do niego z bojową miną.
-Mam tego dosyć. Czy musimy rozmawiać wyłącznie o dziecku, którego przecież nie chcę mieć?- warknął.
-Oczywiście, bo ty w ogóle nie pomyślałeś jak ja mogę się czuć!- odgryzła się.
-Cały czas o tym myślę! To nie znaczy, że nie mogę mieć własnego zdania w tej jednej ważnej sprawie!- syknął.
-Jesteś okropny!
-Och, a ty spostrzegawcza.- zironizował.
-Wychodzę.- rzuciła chłodno.
-Świetnie!
-Cieszę się, że jesteś z siebie zadowolony!
Trzasnęła drzwiami. Wzdrygnął się. Nie wiedział, dlaczego tak ostro zareagował. Po prostu nie chciał, żeby rozmawiali wyłącznie o tym, na przemian denerwując siebie nawzajem. Czy ona nie mogła dać sobie spokój? Tak bardzo tego potrzebowała? Schował twarz w dłoniach.
Potem szybko wyszedł do pracowni. Przywołał do siebie zaklęciem butelkę Ognistej i szklankę. Nalał sobie, wypił wszystko jednym haustem, odesłał butelkę. Poczuł się pewniej. Podwinął rękawy szaty i stanął przed kociołkiem, zastanawiając się, co najpierw. Mniej więcej pamiętał przepis na eliksir dla Mary, raz uwarzonego eliksiru nie zapominał, ale ten był wyjątkowo trudny. Gdzie się podziała ta kartka? Zbladł. To po to była w lesie.
-Amortencja!!! 

_______________________________________________
Przepraszam za moją niepoczytalność umysłową.

8 komentarzy:

  1. Hahah, biedna Hermiona, Kruk nie chce mieć dziecka ... "Niewyżyta Famme Fatale chciała kolejne dziecko." - myślałam, że umrę ze śmiechu :3 Rozdział świetny, czekam na dalszy ciąg :3

    OdpowiedzUsuń
  2. phahahahahaha rozdział super ! współczuję Amortencji xd Jestem ciekawa czy Sev się złamie co do decyzji o drugim dziecku - coś czuję że tak ;p Nie mogłam z tg jak Dumbledore nazwał Snape'ów sierotami haha oczywiście zniecierpliwiością czekam na kolejny rozdział
    -- życzę weny, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kruk ma się zgodzić, agrrr! :D
    Jak ja lubię ich kłótnie, zgryźliwości i obrażanie, genialni są :>
    Minnie i Albus są największymi plotkarzami w Hogwarcie :D
    Czekam na kolejny rozdział! :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłam z wakacji i nadrabiam twojego bloga. :D W końcu jakieś wiadomości o ślubiep. Severusowi pasowało by kolejne dziecko, ale uważam, że określenie hogwarcka patologia jest już niesmaczne i nudne ciągnięte przez tyle rozdziałów. Oczywiście nie chciałabym Cię obrazić. Minerva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny komentarz to się doda 5 razy. -,- /MinervA

      Usuń
  5. Wróciłam z wakacji i nadrabiam twojego bloga. :D W końcu jakieś wiadomości o ślubie. Severusowi pasowało by kolejne dziecko, ale uważam, że określenie hogwarcka patologia jest już niesmaczne i nudne ciągnięte przez tyle rozdziałów. Oczywiście nie chciałabym Cię obrazić. Minerva

    OdpowiedzUsuń
  6. Wróciłam z wakacji i nadrabiam twojego bloga. :D W końcu jakieś wiadomości o ślubie. Severusowi pasowało by kolejne dziecko, ale uważam, że określenie hogwarcka patologia jest już niesmaczne i nudne ciągnięte przez tyle rozdziałów. Oczywiście nie chciałabym Cię obrazić. Minerva

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę Snape'iątka;)
    Sev ma się zgodzić. Chodźby pod Imperiusem, ale ma się zgodzić;)

    OdpowiedzUsuń