Magiczny kompromis
Pogoda
na terenie Hogwartu ani trochę się nie zmieniła, a więc także nie poprawiła.
Sowy niezmiennie wykonywały swoją pracę i co rusz lądowały na herbatce u
Hagrida, który coraz częściej zatrzymywał je u siebie na dłuższy pobyt. Śnieg
nieprzerwanie uniemożliwiał zobaczenie czegokolwiek poza swoim osobistym nosem,
a zimny jak ostrze sztyletu wiatr nie dawał za wygraną. Zima nie ustępowała, a do
świąt zostawało jeszcze trochę czasu. Uczniowie zastanawiali się czy poza
Szkołą Magii i Czarodziejstwa mugole również siłują się z nieuniknionym
chłodem. Wydawało im się to niemalże nierealne. Tak ostra pogoda musiała być
wynikiem magii. Czy coś. Powzięte przypuszczenia i gdybanie sprawiały, że
atmosfera w szkole była jeszcze bardziej napięta, a uczniowie z
niecierpliwością oczekiwali przerwy świątecznej i rozwiania swoich wątpliwości.
Bardziej
napięta? Tak, już i tak była nie do zniesienia. Jakżeby inaczej, skoro
Nietoperz i Panna Wiem-To-Wszystko nadal pozostawali skłóceni? Charakter sporu
nie przeszedł jeszcze w fazę obwiniania się i płaczu. Może nigdy nie miał w tę
fazę przejść. Hermiona najwyraźniej postanowiła nie okazywać słabości – Severus
nigdy jej nie okazywał. Oboje zgodnie odwracali od siebie wzrok, a przy
pierwszej lepszej okazji rzucali na wszystkie strony i w niewinnych uczniów
obelgami. Jakby zaczęli wyznawać zasadę: „Zawsze jest dobry czas i miejsce na zwymyślanie
jakiegoś Salazarowi ducha winnego tępaka”. Ich podopieczni zdążyli się do tego
przyzwyczaić, ale na Merlina! Ile można? Powoli wszystkim zaczynało to
brzydnąć.
Nie
można było jednak omijać Snape’a i jego żonę wiecznie – pozostawały w końcu
zajęcia z nimi.
W
gronie zarówno uczniów jak i nauczycieli wykształciła się nowa zabawa dla
zabicia nudy. Mianowicie wynajdywanie coraz to bardziej nienormalnych, a nawet
niemoralnych, a co najmniej śmiesznych powodów kłótni Nietoperza z żoną. Nikt
tak naprawdę nie wiedział o co się spierają, więc zabawa sprawdzała się
znakomicie.
Bacznie
obserwując parę siedzącą w pokoju nauczycielskim jak najdalej od siebie
wszechwiedząca i wszechwidząca Trelawney stwierdziła nawiedzonym głosem, że
ktoś rzucił klątwę na Hermionę, która dzięki niej upodobniła się w takim
stopniu do męża, że ten nie mógł z nią wytrzymać. Evanna z dziecięcą prostotą
wyznała, że to pewnie przez te „okropnie niesforne chandry”. Neville wpatrzony
w nią nie przyznał jej racji, a jedynie orzekł, że Snape ma humorki – i tyle.
Hagrid powiedział, że nie ważne o co się znów pokłócili, bo Dumbledore i tak to
jakoś załagodzi. „Ale cholibka, szkoda mi tych dzieciaków, co to biedne muszą
znosić. Tencji też.”
Zdania
były podzielone. McGonagall, Dumbledore i Amortencja nie brali udziału w
zabawie. Wszystko by tylko zepsuli. Poza tym, nie interesowało ich to. Tencja
nie mieszała się już ani w próby negocjowania z matką, ani w próby pogodzenia
rodziców. Nie chodziła też już na eliksiry, co znacznie wpływało na jej
samopoczucie. Innymi słowy: lepiej było nie zbliżać się do niej, nie zagadywać
jej i nie patrzeć na nią.
Amortencja
Snape z natury jakoś specjalnie entuzjastyczne i mile nastawiona do ludzi nie
była, a przez ostatnie wydarzenia zachowywała się jak tornado – zwykle cicha,
wybuchała tak nagle i niespodziewanie, że nawet nauczyciele byli narażeni. A
przecież nauczycieli tornada się nie imają.
Nauczycieli
właściwie nic się nie ima. Uczniowie mają wrażenie, że to jakiś odrębny gatunek
ludzi. Zwykle też żyją w przekonaniu, że te często nieludzkie istoty sypiają w
szkole, a życia prywatnego nie posiadają. Och, jakiż to zawód widzieć, że
znienawidzony pedagog ma partnera, który zdolny jest z nim wytrzymać i rodzinę!
Nauczyciele to krwiopijcy atakujący za dnia, ale można się od nich wiele
nauczyć. Niekoniecznie z ich wykładów.
Wracając
do Amortencji – starała się nie przejmować kłótnią rodziców. Nie ma tego złego,
nawet jeśli chodzi o Snape’ów. W końcu się pogodzą. Przynajmniej taką miała
cichą nadzieję. Wiedziała jednak, że nadzieja to podłe i niewdzięczne uczucie.
Inne
podejście do sytuacji miała Minerwa McGonagall. Także miała tego wszystkiego po
czubek tiary, ale była nieustępliwa. Mimo, że ograniczyła rozmowy zarówno z
Hermioną, jak i z Severusem nieustannie główkowała jakby to podejść Nietoperza
i namówić go na zgodę. Doskonale wiedziała, że nie miała łatwego zadania.
Jedno
było pewne. Znowu wszystko kręciło się wokół Severusa i Hermiony Snape’ów. Absorbujący
jak dzieci i równie uparci.
McGonagall
wytrzymała równo kilka dni bez podejmowania żadnych konkretnych kroków, ale
dłuższe znoszenie spojrzeń i wyczuwalnego napięcia jakie powstało między
Severusem a Hermioną było niewykonalne. Czuła się bezsilna, gdy patrzyła na
Mionę zwijającą się podczas niespokojnego snu i na Snape’a, który nie mógł
pracować, ani na niczym się skupić. W milczeniu ich obserwowała, ale jej serce
krwawiło. O ile serce może krwawić. Niemoc to uczucie gorsze od jakiegokolwiek
innego.
Pewnego
dnia nie wytrzymała. Był to mroźny i leniwy poranek, pachnący chłodem.
Zdradliwy wiatr wkradał się przez liczne, ale nieszkodliwe szczeliny w ścianach
zamku i poruszał od niechcenia językami zapalonych pochodni. Surowość atmosfery
wymagała pochodni. Duchy przemykały korytarzami ziewając i przeciągając się
bezsensownie – przecież nie odczuwały zmęczenia. Nic nie odczuwały. I może to
było najgorsze w egzystencji ducha.
Lekkie
stukanie obcasów McGonagall niosło się po wnętrzu zamku. Czysty i melodyjny
dźwięk zakłócały tylko nieliczne szmery, nieraz jakieś przyciszone rozmowy
duchów. Uczniowie pierzchli przed nauczycielką, uciekając w pośpiechu. Dzisiaj
nawet ona siała postrach. A to coś nowego, bo Minerwa choć surowa, była dobrą
nauczycielką i świetnym opiekunem. Nie grzeszyła życzliwością i uśmiechem dla
każdego, ale każdy, kto zasługiwał na odrobinę jej uwagi – dostawał ją.
McGongall
przyspieszyła kroku na schodach prowadzących do lochu. W powietrzu wyczuwało
się wyraźną wilgoć. Było to nawet miłe, choć trochę przywodzące na myśl węże
uczucie.
Minerwa
przystanęła na chwilę i przeanalizowała swoje postanowienie. Jako Gryfonka
miała nieokiełznany temperament, lecz nie była wcale głupia. Oparła się dłonią
o mur, a zimno ściany otrzeźwiło ją. Pokręciła ze złością głową i ruszyła w dół
schodów. Z Severusem trzeba było ostro i po gryfońsku. „Inaczej sierota nie
zrozumie.”
Gniewnym
krokiem zeszła do lochów i rozejrzała się. Nie tracąc czasu na zastanawianie
się szybko podeszła do odpowiednich drzwi i dyskretnie wyciągnęła różdżkę. W
lochach nie było żadnego ucznia i o dziwo, żałowała tego. Im więcej uczniów,
tym lepiej. To był element jej planu.
Machnęła
pewnie różdżką, a klamka ustąpiła. Schowała różdżkę. Nie będzie jej potrzebna.
Może jemu, ale nie jej. Pchnęła drzwi, które zaskrzypiały żałośnie. Severus
siedział przy biurku i pisał coś. Jak zwykle. Zdziwiony podniósł głowę na
dźwięk skrzypiących drzwi.
-Minerwo.-
rzekł sztywno.
-Ja ci
dam Minerwo.
Podeszła
do niego zdecydowanym krokiem i bezceremonialnie sięgnęła ku jego uchu.
Szarpnęła za nie, tak jak szarpie się uszy niegrzecznym, małym chłopcom. Severus
jęknął przeciągle.
-Co ty
u licha wyprawiasz?!
Starał
się jej wywinąć, ale próby pozostawały bezsensowne. Każdy ruch sprawiał mu
tylko większy ból. Minerwa sapnęła ciężko i nadal ciągnąc go za ucho nakazała
mu wstać.
-Skoro
zachowujecie się jak dzieci, to tak będziemy was traktować.
Snape
spojrzał na nią jak na wariatkę. Z surową miną szarpnęła za jego ucho mocniej.
Wyrwał mu się kolejny jęk bólu. Co za świat. Bóg musiał go nienawidzić.
Wytrzymywał wieloletnie tortury Czarnego Pana, a nie potrafił wyrwać się
staruszce.
-Odsuń
się ode mnie, stara plotkaro.
Zacisnęła
szczękę i nic nie powiedziała. Ruszyła na przód, ciągnąc go za sobą. Jej obcasy
ponownie stukały miarowo i trochę gniewnie w podłogę, a temu jakże ciekawemu
dźwiękowi towarzyszyły postękiwania Severusa. W końcu poddał się jej i pozwolił
prowadzić – zapewne na śmierć.
-Stara,
podła, zdradziecka…- Minerwę doszło mamrotanie.
Szarpnęła
mocniej za jego ucho i mamrotanie momentalnie ustało. Magia.
Severus
miał wrażenie, że wszechogarniająca wilgoć lochów wokół McGonagall zamieniała
się w białą parę. Czy to możliwe? Zaczął się poważnie zastanawiać czy prababka
Minerwy nie kręciła się obok jakiegoś smoka.
Wyprowadziła
ich z lochów i podążyła korytarzem. Uczniowie, których spotkali po drodze do
jej gabinetu wytrzeszczali na nich oczy. W końcu nie był to codzienny widok –
widzieć Nietoperza w tak niezręcznej sytuacji. Żaden nawet nie śmiał się
uśmiechnąć, dobrze wiedzieli czym to groziło.
Tymczasem
Severus miał poczucie, że coraz bardziej puchnie mu ucho.
-Zrzucę
cię z wieży astronomicznej.- wymamrotał w stronę Minerwy, szarpiąc się z nią.
Odwróciła
się gwałtownie.
-Mówiłeś
coś może?- ścisnęła mocniej jego ucho.
-Nie,
proszę pani.
Skinęła
głową. Gdyby nie zaistniała sytuacja, pewnie parsknęłaby śmiechem. Nie miała
jednak na to czasu. Szybko skierowała się do swojego gabinetu. Otworzyła pewnie
drzwi, za którymi czekała Hermiona.
Młoda
Gryfonka wytrzeszczyła oczy. Przez chwilę zwracała wzrok to ku Minewrze, to ku
Severusowi i z powrotem. Potem przetarła oczy, nie dowierzając widokowi jaki
ujrzała przed sobą. Severus kulący się przed McGonagall. Ona ciągnąca go za
ucho. Jej.
-I co
się tak patrzysz?- wściekła się McGonagall.-Severus. Przeproś.
-Za co
mam przepraszać, ty stara wiedźmo?!
-Jeszcze nie wiesz?!
Syknął
przeciągle, gdy znowu pociągnęła go za ucho. Potem pchnęła go mocno w stronę
Hermiony. Chwycił się za ucho i powoli zaczął je rozmasowywać. Hermiona
zapomniała o tym, że jest na niego obrażona i zajęła się oglądaniem
poturbowanej części ciała.
-Przeproś,
Severusie.
Snape
zmroził wzrokiem McGonagall i zrobił minę zbitego psa.
-Przepraszam.-
burknął.-Choć nie wiem za co. Nic przecież…
-Przeprosiłeś
i wystarczy. Nic już nie mów.- przerwała mu ostro McGonagall.-Hermiono.
Hermiona
zrobiła oburzoną minę, ale pod presją spojrzenia nauczycielki wymamrotała
przeprosiny.
-A
teraz poproszę jakiś magiczny kompromis.
Snape
spojrzał na Hermionę i westchnął ciężko. Odgarnął jej gęste włosy i szepnął jej
coś do ucha – tak cicho, że Minerwa nie usłyszała nawet szmeru wypływających
słów. Młoda Gryfonka spłonęła ognistym rumieńcem.
-Czyli,
jakby powiedział Hagrid: sprawa załatwiona, ma się rozumieć.- rzekła McGonagall
i uśmiech rozjaśnił jej twarz.
____________________________________________
Bardzo krótki rozdział. Pisany pod presją, można powiedzieć. W połowie, jak już się zorientowałam o czym piszę odechciało mi się pisać. Zrozumcie xD Pisany pod dwie piosenki:
http://www.youtube.com/watch?v=f0dJeB3RAtc
http://www.youtube.com/watch?v=vI8yzy0pDv8
Można zmysły postradać. Czy ktoś w ogóle pamięta gdzie ja chciałam Mary posłać, na którym roku jest Tencja i co za eliksir przygotowuje Sev? "Diabeł tkwi w szczegółach. Więcej szczegółów, więcej diabłów" ~~ Martin.
Przepraszam za moją nieudolność.
Super piszesz. Fajny rozdział. Kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Meredith
Rozdział bardzo ładny, choć jak sama zaznaczyłaś - krótki. Cały czas hihrałam się i choć praktycznie nic się nie zdarzyło (opisówka, tak to nazywam) to jednak był on bardzo potrzebny. Co do twoich pytań
OdpowiedzUsuń1. Nie wspominałaś, gdzie chcesz Mary posłać. To my ci sugerowaliśmy rozpoczynając od św. Munga, po przez azkaban, kończąc na mogile. No chyba, że coś mi umknęło. ;)
2. Amortencja (ona nie lubi swojego zdrobnienia) jest aktualnie na trzecim roku w Slytherinie. Towarzyszą jej Albus Potter i Scorpius Malfoy z jej domu i czasami Rose Weasley z domu lwa :)
3. Severus przygotowywał eliksir mający powstrzymać nietypowe przemiany w wilkołaka Mary. Taki sam gotował już dla Lupina. XD
Mam nadzieję, że pomogłam. Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i oczekuję kolejnego rozdziału
~Olciak ;)
A!! Zapomniałam!! Twojego bloga przeczytałam w wakacje trzy razy, ale później nic nie pisałaś i dopiero dzisiaj odnalazłam go ponownie, dlatego dopiero dzisiaj komentuję. ;D
Usuń~O. ;)
Tak jakoś słodko wyszło *u*
OdpowiedzUsuń„Inaczej sierota nie zrozumie.” aż się zaczęłam śmiać xD
Dobrze jest,weź się za to opowiadanie,Ok? ;c
Eee...nie wiem,gdzie Marry chciałaś posłać,Tencja jest chyba na 3 roku,a ten eliksir to było właśnie coś dla Marry,czy coś takiego,nie?
~ Sadystka.
Super rozdział i czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńBiedny Sev, ale jakby nie było, mógł sam przeprosić... Zaczęłam się śmiać w momencie:
OdpowiedzUsuń„Inaczej sierota nie zrozumie''.
I tak z uśmiechem do końca:)
Może nie jest najdłuższy, ale wspaniały:)
Witaj!
OdpowiedzUsuńChciałam cię poinformować, iż twój blog został przeze mnie nominowany do nagrody Liebster Award.
Więcej informacji znajdziesz tutaj:
http://magiaprzyjazinimoc.blogspot.com/
Wreszcie się doczekałam! Mam cichą nadzieję, że teraz będziesz nieco częściej pisać. :) Rozdział oczywiście świetny. Szkoda mi Seva, ale chociaż się pogodzili. :D
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy, czekamy na coś nowego! Pokochałam Twoją historię i ciężko mi przeżyć takie rozstanie.. Weny!
UsuńRozdział się wymyśla. Znaczy, jakiś postęp jest. Chyba. W każdym razie ostatnio przejrzałam kilka poprzednich rozdziałów - pobieżnie - i musiałam to wyłączyć, takie mi się to wydało infantylne i okropnie przesłodzone. Nie wiem, co może się w tym komukolwiek podobać ;-; Ale coś się wymyśla, ja po prostu mam odmienne poczucie czasu i wieczności.
UsuńFajny rozdział, spodobała mi się postawa Minerwy. ma kobieta pomysły ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część
Fajny blog, ale czekam na nastepna notke! :( Swoja draga - Twoj styl pisania jest coraz lepszy. Mam nadzieje, ze 75 czesc pojawi sie niedlugo :(
OdpowiedzUsuńJeej, Twój blog jest genialny każdą notkę czytałam z wypiekami na twarzy. Czekam z niecierpliwością na następną notkę !!
OdpowiedzUsuńrozdział jest naprawdę doskonały, czekam na kolejny, który to już ? 72 ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńWitaj. Co kilka dni sprawdzam czy jest cos nowego,a tu nic...wrocisz do nas? CZEKAMY...
OdpowiedzUsuńJa chcę nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuńBłagam nie zostawiaj nas, ten blog jest genialny...
Mam nadzieję, że dawna wena wróci ze zdwojoną mocą, a wtedy Ty powrócisz razem z nią na bloga. Chciałabym się dowiedzieć co dalej z naszymi bohaterami. Pozostaje czekać..
OdpowiedzUsuńBłagam cię, wróć!!!!
OdpowiedzUsuńWracaj do nas! Nie idź w stronę światła!
OdpowiedzUsuńOstatni wpis był bardzo dawno, mam nadzieję że jako autor czasem tu zaglądasz i czytasz te komentarze. W przeciągu ostatniego miesiąca przeczytałam wiele historii o Sevimone i ta jest jedną z lepszych, ponieważ jest całkowicie inna. Wiem że czasem jest ciężko pisać, ale też jest mi już ciężko czytać gdy kolejna historia która wciąga urywa się w połowie. Mam nadzieję że to opowiadanie doczeka się twojej kontynuacji, jednak jeśli nie to zamieść informację o niedokończeniu historii bo naprawdę dołujące jest to że na ok 20 blogów, które czytałam tylko 3 były skończone. Poza tym naprawdę chcę się dowiedzieć co tu się dalej wydarzy :P Życzę weny i wytrwałości.
OdpowiedzUsuń