poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 67

Witaj ślicznotko


Rozdział dedykowany mojej Wiernej Sadystce, z którą wypiłyśmy za dużo Ognistej i dlatego ten rozdział jest taki jaki jest xD


Hermiona ze zgrozą pomyślała, że właśnie zaczęła się, ta ich "ukochana rutyna" (Faust nazwałby to inaczej) i chwyciła się ramienia Severusa. Nigdy nie była tchórzem, teraz też się nie bała. Miała tylko dość. Ta szkoła i jej córka do siebie nie pasowały, nie mogły współistnieć, tylko sprowadzały wzajemnie na siebie kłopoty. Spojrzała smutno na Minerwę. Severus szarpnął ramieniem i wyrwał się żonie. Minę miał wściekłą. Podszedł do Harry'ego i wymierzył w niego wskazujący palec. 
-Ty. Dlaczego od razu nie powiedziałeś?!- warknął wściekle.
-Przecież chciałem! Ale ty...
-Powiedziałem, że to co nie dotyczy mojej rodziny mnie nie obchodzi. Czy naprawdę jesteś tak głupi, czy tylko udajesz? To raczej bezpośrednio mojej rodziny jednak dotyczy!- parsknął ogarnięty furią.
-Nie dałeś mi powiedzieć!
-Przeklęty pseudo Gryfon.
Wyszedł szybko, a czarne szaty powiewały za nim jak skrzydła kruka. Hermiona przewróciła teatralnie oczami i rzuciła przepraszające spojrzenie Harry'emu. Minerwa wzruszyła bezradnie ramionami. Popatrzyła z ukosa na swojego byłego ucznia i złożyła ręce na piersi. 
-Powinieneś wiedzieć, że kiedy Severus jest z Hermioną, nic poza nią go nie obchodzi.- powiedziała. 
Wyszła szybko za Hermioną, której loki właśnie zniknęły w drzwiach. Niósł się za nią magnoliowy zapach. Żarty się skończyły, teraz naprawdę Severus się zdenerwował. Wolała za nim iść, nie wiadomo gdzie mogło go ponieść zanim zacząłby na poważnie poszukiwania córki. Dogoniła go i objęła delikatnie jego twarz, chciała go uspokoić. 
-Uspokoić? Kobieto, zastanów się, nie wiadomo, gdzie jest nasza córka, a ty każesz mi się uspokoić? Czy otaczają mnie sami kretyni?
Znowu się jej wyrwał. Harry nadal stał w jego gabinecie i sam do siebie odpowiedział na komentarz Minerwy. 
-Nic go nie obchodzi? Może nie ma podzielnej uwagi...
Prychnął i wyszedł za nimi. W końcu ktoś normalny musiał za nimi iść. Westchnął ciężko i wyglądał na korytarzu Snape'a. Severus właśnie, mimo protestów Minerwy i Hermiony, zbliżał się do klasy transmutacji. Bez żadnego ostrzeżenia otworzył drzwi z rozmachem i przeszył wzrokiem każdego z uczniów. Większość robiła coś, za co zwykle skazałby ich na szlaban. Wredne dzieciaki. Scorpius siedział ze spuszczoną głową i rysował coś piórem na pergaminie. Albus też milczał i wpatrywał się w tylko sobie znany punkt. Severus wparował do klasy.
Scorpius w ogóle nie zauważył obecności nauczyciela. Nie odrywał wzroku od rysunków, blond włosy i grzywka sprawiały, że nie było widać jego wyrazu twarzy. Był bardzo skupiony na pracy i nawet kiedy Albus szturchnął go lekko, ten tylko warknął coś nieokreślonego pod nosem. Snape nie miał czasu na uprzejmości. 
-Potter, Malfoy, za mną.- rzucił szybko.
Scorpius podniósł głowę i przeszył profesora spojrzeniem.
Podniósł się niechętnie z krzesła i ruszył za mężczyzną. Na pergaminie narysowane były dziwne zawijasy, pozwijane w pętle. Namazane czarnym atramentem bazgroły wypełniały całą kartkę. Snape nawet na to nie spojrzał. Zatrzymał się przed wyjściem z klasy i spojrzał ostatni raz na uczniów. Gryfoni i Ślizgoni. 
-Niech ktoś ruszy się poza klasę, a zyska całoroczny szlaban.- w klasie rozległy się niepokojące szepty.-Tak, mam takie prawo i chętnie z niego skorzystam. Mój gabinet, składzik i inne ciekawe pomieszczenia Hogwartu, od lat niesprzątane potrzebują czasem gruntownej przemiany. Oczywiście przemiany bez użycia magii. O ile wiem, Filch też ucieszy się na wieść o tym, że może poznęcać się nad uczniami, wykorzystując stare dobre metody. 
Zostawił uczniów w stanie osłupienia i przyjrzał się uważnie Albusowi oraz Scorpiusowi. Obaj byli ponurzy, ale bardzo się od siebie różnili. Błękitne, niemal szare oczy blondyna kontrastowały z zielonymi oczami czarnowłosego, odziedziczonymi po babci. Obaj byli bladzi, ale jednak Albus wyglądał przy Scorpiusie na niemal rumianego. Pod oczami obu widniały oznaki zmęczenia. 
-Nie ma czasu. Gdzie mogła pójść moja córka?
Słowa: "moja córka" podkreślił tak mocno jakby chciał powiedzieć, że naprawdę jest tylko jego i żaden z nich nie ma prawa nigdy jej mu zabrać. Hermiona stała z boku razem z Minerwą i zastanawiała się, ile jeszcze razy temperament i zaborczość jej męża przyprawi ją o kłopoty. 
-Amortencja?- zainteresował się Albus.-Co z nią?
Scorpius nie odzywał się, stał tylko z miną wyrażającą wyłącznie wyższość.
-Słuchaj, ty...- Hermiona dała mu sójkę w bok. Syknął z bólu i powstrzymał się przed obraźliwym nazwaniem chłopaka.-Wilkołak jest na wolności, a jeżeli naprawdę się z nią przyjaźnisz, to jej nie zostawisz. Musisz powiedzieć, co wiesz.
-Bo prawdziwi przyjaciele, nigdy nas nie zostawiają.- dopowiedziała Hermiona i ukradkowo złapała Severusa za rękę.
Wzmocnił uścisk i pogładził lekko kciukiem jej skórę. Scorpius westchnął ciężko i spojrzał na Albusa. Obaj skinęli głowami. 
-Pewnie poszła do Zakazanego Lasu. 
Severus nie potrzebował więcej. Delikatnie oderwał swoją dłoń od jej dłoni i nie zwlekając pobiegł korytarzem. Hermiona jęknęła. Bohater się znalazł. Rzuciła w stronę chłopaków, żeby wrócili na lekcje, a sama podążyła za mężem. Minerwa ruszyła za nimi. Nie mogła bezczynnie stać i patrzeć. Nikt nie pomyślał o tym, by powiadomić Dumbeldore'a. Severus z Hermioną chcieli tylko odnaleźć córkę, Minerwa chciała im tylko pomóc. Myśleli tylko o tym. 


Scorpius czuł się dziwnie. Stał na środku korytarza, a za oknem zaczynał padać pierwszy w tym roku śnieg. Mógł się tego spodziewać. Kłopoty zawsze zaczynały się w tym okresie. Czy to zima tak na nich działała? Zerknął ukradkiem na Albusa. Również nie wiedział, co robić. Czy mieli wrócić do klasy? A może pójść za nimi? I co? Ściągnąć na siebie nowe kłopoty wyłącznie przez Amortencję. Scorpius chciał myśleć o niej w zły sposób, ale nie potrafił. Przecież się przyjaźnili, a na wargach wciąż miał smak szczeniackiego, pierwszego pocałunku. Gdy pomyślał, że to wszystko przez Fausta, jednocześnie nienawidził i uwielbiał tego kota. 
Westchnął w końcu, wyglądając nadal przez okno i czując jak mroźne powietrze przedostaje się do zamku. Wciągnął powietrze do płuc i odetchnął. Szybkim krokiem skierował się za nauczycielami, którzy już byli daleko. Albus zatrzymał go gwałtownie.
-Co?- spytał z roztargnieniem. 
-Co robisz?
-Idę.
-Nie o to mi chodzi.
-Słuchaj, Snape miał rację, może się z nią pokłóciłem, ale to nie znaczy, że mam ją zostawić. Nie obchodzi mnie, co myślą nauczyciele o tym, że opuszczam lekcje.- prychnął.-Idziesz?
-Jeszcze się pytasz?
Ramię w ramię poszli wzdłuż korytarza. Teraz czuli się pewniej. Naprawdę nie obchodziło ich to jakie mogą być konsekwencje urwania się z lekcji. Już tyle razy im się udawało! W końcu byli Nowymi Huncwotami, choć Amortencja nie lubiła tego określenia, było to prawdą, samą prawdą. 
Znaleźli się poza zamkiem. Rzeczywiście, zrobiło się zimno. Temperatura zdradziecko wciąż spadała, niebo zrobiło się szare. Jakieś czarne ptaki odleciały z gałęzi jednego z drzew w odległym Zakazanym Lesie. Wiatr wiał lekko, nie przeszkadzając płatkom śniegu. Był to lekko mroczny widok, a już na pewno przytłaczający. 
Scorpius zmienił się w białą fretkę. Przez jego ciało przeszedł prąd, a po chwili miał już futro, które częściowo chroniło go przed zimnem. Jego zmysły wyostrzyły się i znajdując się już niedaleko lasu, wyczuwał dokładnie zapach tanich perfum zmieszany z zapachem mokrego psa. Ten zapach jednocześnie odpychał go i przyciągał. Był strasznie dziwny i właściwie nie do opisania. 
Obok fretki kroczył duży, czarny pies. Zwierzęta wchłonął las. 


Amortencję przeszedł dreszcz. Otaczał ją gęsty las, korony drzew przysłaniały niebo, a mimo to przepuszczały drobne płatki śniegu. Robiło się coraz zimniej i coraz bardziej ponuro. Do tego ten nowy zapach... Nie potrafiła ustalić skąd pochodzi, drzewa nim pachniały, trawa, wszystko w lesie, jakby sam las był tym zapachem. Przymknęła oczy ocelota, jakie teraz miała i próbowała go zlokalizować. 
-Zamierzamy tak stać? O ile wiem, miałaś szukać jakichś składników do tego twojego eliksiru. Poza tym, nie sądzisz, że mogą się zorientować, że cię nie ma?
Faust nadal leżał na trawie, z głową opartą na przednich łapach i przyglądał się jej ciekawie. Jak dziwnie było rozmawiać z własnym kotem, który w dodatku i cię rozumiał i wspierał... Albo dołował.
-Ja nie dołuję. Sprowadzam do rzeczywistości. 
Do tego, te jego komentarze. Nieraz śmieszyły ją, innym razem irytowały. Zapach psa nasilił się. Nagle zdała sobie sprawę, że tak właśnie pachniał Lupin, ogarnięty niekontrolowanymi przemianami. Tylko te perfumy... No, jasne. Cofnęła się o krok gwałtownie przypominając sobie, co może tak pachnieć.
-Jej, jakaś ty inteligentna...
-Zamknij się.
-I uprzejma.
-Przestań, bo już nigdy cię nie pogłaszczę.
Umilkł. Nie mógł jednak długo wytrzymać. 
-Zamierzasz tak stać, czy uciekamy przed tym wilkołakiem?
Uch. Przysięgła sobie, że po powrocie do zamku odda go współlokatorkom z dormitorium i niech się z nim bawią. Gonitwa myśli w jej głowie na moment ustała i uśmiechnęła się złośliwie, co wyglądało dziwnie, bo przecież była ocelotem. 
-Jeśli wrócisz.
Teraz nie zwróciła na niego uwagi. Coś w zaroślach zaszeleściło niebezpiecznie. Nawet on postawił uszy czujnie, gotowy uciec albo skoczyć na potencjalnego oprawcę. Ten kot miał w sobie coś naprawdę ślizgońskiego i naprawdę gryfońskiego. Jak sama Amortencja.
Najpierw oboje poczuli woń perfum. Potem na polanę wkroczyła smukła kobieta o skołtunionych blond włosach i błyszczących, pięknych niebieskich oczach, w których krył się głód. W jej posturze było coś przyciągającego. Twarz miała pociągłą i bladą, a usta małe i słodkie. Była piękna. Mimo swojego stanu i żebraczego wizerunku, była piękna. 
-Witaj, ślicznotko.- zamruczała. 
-No to sobie pogadamy...
Amortencja rzuciła kotu wściekłą minę. 


_____________________________________________________
Co ja mam z tymi zapachami? Chyba się "Pachnidła" naczytałam :D

8 komentarzy:

  1. Dziękuję serdecznie za dedykację.Jeśli masz tak dalej pisać to musimy się częściej na trójkąciki umawiać,bo ten rozdział jest świetny.W sumie tak jak każdy inny.Jeszcze raz dziękuję i piękny rozdział. ;****** Wkurzony Sev <333333 ~sadystka

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity rozdział! ;) Kurczę, Amortencja zawsze wpakuje się w kłopoty. Ach ten Severus, jest taki zaborczy, mrr ;d
    Weny życzę! ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Faust wymiata! :d zapraszam do mnie ;P
    http://corkaczarnegopana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za SPAM, ale nie widzę odpowiedniej do tego zakładki.


    Serdecznie zapraszam na nowo powstałe STOWARZYSZENIE SEVMIONE , które gromadzi różnorakie historie o Hermionie Granger i Severusie Snapie, ich autorów, a także czytelników. Może właśnie w Stowarzyszeniu Sevmione znajdziesz swoich przyszłych czytelników, albo blog, który Cię zaciekawi?
    Wejdź i sam się przekonaj!

    STOWARZYSZENIE SEVMIONE

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tu sobie spokojnie czytam, a nagle... Nie ma więcej?!? Te rozdziały przeczytałam w kilka dni i tak mnie wchłonęły, że nie miałam czasu komentować XD
    W dodatku mój ukochany parring ... i jeszcze tac cudownie opisujesz Seva <3 Na twojego bloga trafiłam, gdy pisałaś o nim na swoim fp na fejsie :3
    Koniecznie czekam na nowy rozdział :)
    ~~Elodie

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział całkiem, całkiem w porządku, tylko w ogóle nie wiem o co chodzi. Muszę przeczytać, wszystko od początku, ale chwilowo nie mam czasu... ;/
    Ale obiecuję, że zabiorę się za to na wakacjach. ;D
    Wracając do rozdziału, bo bardzo podobał mi się w nim Severus... taka miła odmiana, że troszczy się o kogoś ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh...cudowny jest ten rozdział i cały twój blog! Czytam go od założenia ale skomentowałam po raz pierwszy. Pamiętaj, nie zawsze komentuję, ale zawsze czytam!

    Wpadnij do mnie

    http://elisblackmojswiat.blogspot.cz/
    http://tonksdoranimfadora.blogspot.cz/

    OdpowiedzUsuń